9. Daniel

543 117 71
                                    

Kochani!

Zgodnie z obietnicą, dajemy Wam bonusowy rozdział 🥰Poziom gwiazdek jest wspaniały, ale nie bójcie się komentować. Wasza opinia jest dla nas bardzo ważna.

Czas byście lepiej poznali Lusię i przygotowali się na to, że skradnie Wasze serca 😁

✨✨✨

Zeszło ze mnie napięcie, ale było to spowodowane odruchem mechanicznym, poprzez seks. Kiedyś pochwalałem taką formę odstresowania. I chociaż dziś również przyniosła ukojenie, nie odbierałem w pełni tego, co się wydarzyło, za dobrą monetę. Potrzebowałem swojej złości, złości na nią. Chciałem jej dowalić, obciążyć winą, wzbudzić poczucie spierdolenia czterech lat. Nie potrafiłem.

Karolina stanęła tuż obok mnie, a jej uśmiech był przepełniony czułością. To, że kochała naszą córkę, wiedziałem, ale że ją ubóstwiała, dostrzegłem w jej oczach, w tamtym momencie. Lusia była dla niej całym światem. Wprawdzie wiedziałem o małej zaledwie dwie doby, ale byłem skłonny powiedzieć to samo. Moja córka, moje geny, moja krew.

Jeszcze musiała dostać moje nazwisko, a ja musiałem uczynić wszystko, co w mojej mocy, by mieć ją przy sobie. A miałem na to jedynie nieco ponad dobę.

– Tak – sapnąłem i spojrzałem na Karolinę. – Chcę ją poznać.

– Tylko... – zawahała się, zaś jej kąciki ust drgnęły nieznacznie – tylko się nie zdziw.

– Nie zdziw? – A jednak się zdziwiłem. – Jest niepełnosprawna? Ma zeza, albo...

Nie, nie chodziło mi o to, aby się wycofać. Gdyby się okazało, że Lusia jest nie w pełni sprawna, wolałem wiedzieć wcześniej, by swoim zaskoczeniem nie sprawić jej przykrości.

– Zdrowa jak rydz – zaśmiała się wdzięcznie. – Dziesięć punktów w skali Apgar utrzymuje do dziś. Tylko... po prostu się nie zdziw.

Wzruszyłem ramionami. Karolina miała fajną cechę. Po ostrej kłótni potrafiła szybko wrócić do normalnej rozmowy, nie robiła fochów, owszem, wypominała, ale nie ciągnęła czegoś, udając obrażenie. Wyjątkowo nie umiałem złapać jej vibe. We mnie wciąż była gorycz.

– Prowadź – skwitowałem i zrobiłem gest dłonią, aby ruszyła.

Zeszliśmy na parter, wyszliśmy z domu, zaś Karolina zamiast skręcić w kierunku garażu, gdzie stała bujana ławka na tyłach posesji, poszła w przeciwną stronę, prowadząc mnie naokoło.

– Czekaj – wystraszyłem się i złapałem Karolę za przedramię. – Czekaj, czekaj – sapnąłem. – Ja... cholera... ja...

– Stresik? – zakpiła, a jej uśmiech wyglądał jak u wiedźmy.

– Co mam jej powiedzieć? – jęknąłem. – Cześć Lusia, to ja, tatuś?

– Pozwól, że cię zaanonsuję – odparła pewnie.

Skrzywiłem usta niczym Shrek na dźwięk śpiewu osła.

– Co? – spytałem inteligentnie.

Karolina nabrała powietrza, a w tym czasie doszedł nas radosny pisk naszej córeczki. Kobieta powolutku westchnęła i pokręciła głową, jakby się ze mnie nabijała, z mojego stresu. A miałem stresa, w końcu tu chodziło o pierwsze spotkanie.

– Chodź, tchórzu – burknęła i odwróciła się ode mnie, po czym ruszyła.

Zmusiłem nogi, aby podążyły za Karoliną. Znaleźliśmy się na otwartej przestrzeni, gdzie ujrzałem dziecięcy raj. Bujana ławka, którą odkryłem, wychylając się zza rogu godzinę temu, to było jedynie preludium. Ogromna piaskownica, w której obecnie bawiła się Lusia, a za nią drewniany plac zabaw z jakimś takim... torem przeszkód? Drabinki, później mostek doprowadzający do budki w stylu ambony myśliwskiej, z której można było zjechać na plastikowej zjeżdżalni. Do tego drabinki z zawiązanych sznurów i niska ścianka wspinaczkowa. Zaniemówiłem.

PokręceniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz