7. Daniel

606 127 57
                                    

Czas na rozdział, na który chyba wszyscy czekali 😁

✨✨✨

Jestem kryminalnym i to oczywiste, że nie dostałem urlopu od razu! Dlaczego? Bo nie! To była odpowiedź z argumentacją pani naczelnik wydziału, Anny Dziuby! Kiedy chciałem coś dodać, to zapytała bezczelnie:

– Masz coś do powiedzenia, czy wolisz przemilczeć, komisarzu?

Jej prowokacyjny uśmiech nie wyprowadził mnie z równowagi, nie dałem się podejść. Wyprostowałem się niczym struna, w myślach wystawiając jej fucka.

– Jutro około czternastej możesz wyjechać i! – Uniosła palec. – To mają być naprawdę tylko dwa dni.

– Tak będzie – odparłem beznamiętnie i wyszedłem z biura przełożonej, kiedy mi na to pozwoliła, wykonując gest dłonią.

Nie wiem, jak przetrwałem. Linda dostał wszystko w dyspozycjach, czego wymagało nasze śledztwo, patolog miał pięć dni na sporządzenie raportu, dochodzeniówki obu komisariatów przesłuchiwały uczestników eventu. Byłem zbyteczny, a mimo to uziemiony.

Przez całą dobę! Kurwa!

Linda zajął się przesłuchaniem Pixela i Lexpo, ale tak jak uzgodniliśmy, delikatnie, bez zadawania niewygodnych pytań. Mężczyźni byli chętni do współpracy, z czego Pixel potwierdził, że dziewczyna organizująca seks za kasę to na pewno hostessa, ale już sam nie był pewny, czy Karina, a może Karolina.

W końcu otrzymałem raport od technika, jak zwykle, suchy, bez opisów. Kolejny raz wspomniałem sobie w duchu o Piotrku Bali, techniku z warszawskiej komendy. Raz był tak nakręcony miejscem zbrodni, że zrobił nam filmik z manekinem, pokazując w jakich okolicznościach doszło do zabójstwa. A tu? Ach, szkoda gadać.

– Co się dzieje? – zagaił spokojnie Linda, kiedy kolejny raz westchnąłem nad raportem.

– Muszę jechać – warknąłem, co było niezbyt miłe. – Sorry, po prostu jest to najlepszy moment, abym pojechał, a ta cała... Dziuba – wymówiłem z największą wściekłością – kazała mi jeszcze jutro przyjść i siedzieć do czternastej! – syknąłem.

– To jedź – zabrzmiał, jakby wydał komendę. Spojrzałem na niego z pobłażaniem. – Jedź, co się patrzysz? Jedź!

– A co jej jutro powiem? – Popukałem się w głowę.

Kumpel rozsiadł się na swoim fotelu i wsadził długopis do buzi, po czym puścił mi oczko. Lubiłem jego luźny styl, ale teraz był mało odprężający.

– O siódmej trzydzieści zrobi odprawę i pojedziemy w teren – zaproponował. – Udasz się do szefowej hostess w sprawie tajemniczego imienia „Karina".

– Miałeś to sprawdzić w systemie – syknąłem, ale kumpel zaśmiał się serdecznie, co nieco zbiło mnie z tropu.

– Ja to na pewno sprawdzę w systemie, ale ty po jutrzejszej odprawie możesz pojechać do niej osobiście. – Puścił mi oczko, sugerując, że mam sobie znaleźć alibi.

– Będziesz mnie krył? – zdziwiłem się. Owszem, służyliśmy razem pięć lat, ale nie przyjaźniliśmy się. Wciąż Rafał Miksa z Warszawy był mi bliższy od obecnego partnera.

– Będę chciał porozmawiać z dziewczynami, które przespały się z Pixelem i Lexpo... no i... – zamyślił się – wtedy ty niby możesz porozmawiać z ich szefową.

– A raport? – drążyłem.

– Nagram go sobie, a ty go spiszesz do swojego notatnika. – Wzruszył ramionami. – Kurwa, Daniel, jedź! – nakazał. – Załatw, co masz do załatwienia i wracaj do sprawy z czystą głową, bo obecnie miotasz się niczym tygrys w klatce.

PokręceniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz