Kochani, jak Wam minął weekend? 😉
✨✨✨
W pracy drugi dzień wertowaliśmy kamery. Oczy wychodziły mi z orbit i kilkukrotnie wpuściłem sobie krople do oczu, aby móc patrzeć na nagrania. Nie przyniosło to żadnego rezultatu. Morderca wychodził z cienia kamery hali C, a jak on się tam znalazł, było wielką niewiadomą. Po dwóch dniach mieliśmy pewność, że nie wszedł z hali B, co sprawdziłem osobiście, krocząc trasą dwóch nowych podejrzanych, a także nie wszedł wejściem ewakuacyjnym z pasażu korytarza na parterze.
– Zostało nam oczywiste – mruknął Linda. – Morderca wszedł na balkon w oświetlonej strefie B i przeszedł antresolą-balkonem do zaciemnionej strefy C.
– Sprawdzę to – odparłem. – A ty może... – zamyśliłem się – sprawdź dla świętego spokoju Lexpo i Pixela – poleciłem. – Dziewczyny wybierały partnerów do seksu, nie wiem – wzruszyłem ramionami – może któryś był o to wściekły?
– A ślady krwi na ubraniach? – zakpił odrobinę.
Na to też wzruszyłem ramionami, bo różne zdarzały się przypadki.
– Mógł się przebrać – odparłem, chociaż bez przekonania. Bez wiarygodnych dowodów nie mogliśmy tu liczyć na sukces.
Nie udało się. Gdyby nagrania oglądały co najmniej cztery osoby, prawdopodobieństwo znalezienie punktu zaczepienia byłoby w dwukrotnie szybszym czasie. Niestety na takie luksusy nasz wydział nie mógł sobie pozwolić. Czerwiec był początkiem napływu turystów. Więcej wypadków, pijackich burd, przypadkowych ofiar. Szósta komenda miała co robić przy topielcu, pijanym kierowcy, co zabił, wjeżdżając w tłum ludzi. Dodatkowo nasz wydział prowadził równolegle sprawę zamordowanego kolekcjonera monet. Brakowało nam ludzi, więc nie narzekałem, robiłem swoje.
Po szesnastej wyłączyłem komputer i westchnąłem głośno. Czy ktoś z was będzie zaskoczony, jeśli powiem, że bałem się wracać do domu? Cóż, bałem się. Karolina, po moim wczorajszym, bezczelnym uśmiechu, walnęła mi pierwszego focha. I nie, nie, nie, to nie była zjeba, ani żadna kłótnia między nami, kiedy mogłem rozluźnić atmosferę porządnym rżnięciem. Ona nie chciała się bzykać! A kiedy ominął mnie poranny buziak, to poczułem się niczym pies zagoniony do budy. Kochałem nasze przekomarzania, uwielbiałem jej złość, ale nie taką!
Karolina była zła i zmartwiona jednocześnie. A na to nie było lekarstwa. Potrzebny był czas i zrozumienie. Nie ufała mi. Pierwsza wpadka z brakiem niańki mocno ją stresowała, tymczasem ja nie miałem zamiaru ustąpić. Jak wspomniałem: moje dziecko, moja odpowiedzialność! A nie jakieś podrzucanie do Białej!
Zaparkowałem z tyłu bloku i ruszyłem w kierunku klatek, kiedy usłyszałem radosny pisk dziecka.
– Daniel! – Lusia pomachała mi entuzjastycznie z pozycji huśtawki.
Uśmiechnąłem się, bo mała aż rwała się, by wyskoczyć z siedziska, a kiedy Karolina zatrzymała huśtawkę i postawiła dziewczynkę na ziemi, ta ruszyła jak z procy, wpadając wprost w moje ramiona.
– Tęskniłem za tobą. – Pocałowałem ją w szyję. Córeczka położyła główkę na moim ramieniu, a wszystkie problemy z dnia uleciały.
Wolnym krokiem ruszyłem w kierunku wciąż stojącej przy huśtawce Karoliny. Uśmiechnąłem się nieśmiało. Miałem nadzieję, że jej dąsy mają termin ważności i chyba się nie pomyliłem. Kobieta oblizała nerwowo usta, które pocałowałem szybko. Wolałbym namiętnie, z języczkiem, ale miejsce publiczne uważałem za strefę, gdzie nie powinno się eksponować swoich wylewnych uczuć. Moim zdaniem było to odrobinę niesmaczne.
CZYTASZ
Pokręceni
RomanceDaniel Niezgoda, komisarz wydziału kryminalnego gdańskiej policji, dostaje sprawę zabójstwa podczas targów IT. W tłumie rozpoznaje kobietę, o której nie może zapomnieć od pięciu lat, choć ich romans był przelotny. Karolina Szyk wcale nie cieszy się...