Na samym starcie chce powiedzieć ze nie jestem jakims znawca lekarskim wiec kiedy popełnię jakiś błąd to przepraszam
Miłego czytania :)
————-
Jasne światło poraziło mnie w oczy
-halo słyszy mnie pan -powiedział pewien mężczyzna
Nie mogłem wydusić ani jednego słowa z siebie
Ani się ruszyć ani powiedzieć
To jest okropne mowie wam jedyne co robisz leżysz i nic innego
-u pacjenta podejrzewam lekki wstrząs mózgu a tak nic mu nie jest
Ale także ma za mało hemoglobiny i czerwonych krwinek -głos znów rozbrzmiał po pomieszczeniu
-to znaczy ?-zapytał inny głos ten wydawał się taki znajomy taki zimny a zarazem zmartwiony
-ze pacjent ma anemię chłopak jest przytomny ale musi odpoczywać i przepiszemy odpowiednie leki i za miesiąc proszę pójść z nim na poprawnie krwi aby zobaczyć czy jest poprawa-odpowiedział poprzedni głos i usłyszałem także zamykanie drzwi
Osoba głośno odetchnęła inna chwyciła za rękę i ja ścisnęła kolejna coś przewróciła
-Harry -ktoś wypowiedział moje imię łamiącym sie głosem delikatnie pogłaskała kciukiem dłoń osoby była ona taka gładka każdy
ruch bolał mnie
Jakby wbijali we mnie szpilki
Otworzyłem oczy
-Harry!-krzyknęła siostra rzucając się na mnie
Syknąłem z bólu
-co sie stało-zadałem pytanie
-byliśmy w szkole na długiej przerwie coś sie mnie zapytałeś o Karola potem wyszedłeś wkurwiony ze szkoły i wsiadłeś roztrzęsiony na motor wjechał w ciebie pijany kierowca ale już jesteś bezpieczny -powiedziała na jednym wdechu
-przepraszam-wyszeptałem-znów pozwoliłem na takie coś przepraszam-wydusiłem z siebie a gorzkie ciepłe łzy powoli wypływały z moich oczu
Tony który siedział po drugiej strony łóżka na stołku usiadł na łóżku i objął ramieniem
Hailie cały czas ściskała moja rękę i ją głaskała
-to nie twoja wina Harry to tego kierowcy ty jechałeś szybko ale to on był pod wpływem -mówił spokojnie Shane który usiadł na łóżku obok moich nóg
Vincent chodził po sali
Will siedział na fotelu w rogu patrząc się na mnie ze współczuciem
Dylan siedział na krześle obok Hailie tępo patrząc się w jeden punkt
-Harry -przemówił lodowaty głos najstarszego brata -powiesz co spowodowało twój atak ze wybiegłeś ze szkoły ?-zapytał
-No dobrze najpierw przepraszam cię Hailie bo to moja wina ale Karol cię zdradza -popatrzyłem na nią w tym samym czasie gdy ona na mnie
-coś tak podejrzewałam to nie twoja wina Harry
Pokiwałem głowa
-a jednak moja to był mój najlepszy przyjaciel i to przeze mnie się zeszliście
-nie Harry nie -powiedział stanowczo prostując się na siedzeniu -to ja byłam naiwna ze mnie kocha a tak patrząc na to chyba byłam z nim z przyzwyczajenia okej przeżyliśmy swoje ale to koniec przygód -kontynuowała
-Przepraszam was wszystkich za to ze stwarzam wam problemy -łzy paliły moja skórę na policzkach
-jutro wyjdziesz ze szpitala -przemówił Will jego głos był spokojny -zaczniesz brać leki Harry za miesiąc od jutra pojedziemy razem na pobranie krwi już nie wsiądziesz sam na motor
-j..a ja n..ie nie chc..e -wyjąkałem czując ucisk w klatce piersiowej
od zawsze bałem się pobierania krwi i igieł
Szczególnie igieł
-Will on ..-zaczęła Hailie patrząc na blondyna zapewne chciała powiedzieć o moim lęku
-nie Hailie to dla jego dobra -stał dalej na swoim
-ale ...-
-żadnego a...-nie skończył
Hailie poderwała sie z krzesła
Mi coraz bardziej nie szło oddychanie
Ucisk był coraz mocniejszy
Dusiłem się czułem to
-KURWA ON SIE BOI IGIEŁ KRETYNIE!-krzyknęła
Willa wcięło
Bliźniacy próbowali mnie uspokoić ale to nie wychodziło
-widzisz co zrobiłeś -pokazała na mnie patrząc mu w oczy które wykazywały strach
Odwróciła sie do mnie chwyciła moja dłoń i przyłożyła do swojej klatki piersiowej
Jej serce biło spokojnie
-oddychaj razem ze mną -poleciła -wdech wydech wdech wydech-nie działało wręcz przeciwnie czułem coraz większy ucisk
Nie mogłem oddychać
-WYJDŹCIE -powiedział węszcie Dylan podnosząc głos
Każdy wyszedł po chwili awanturowanie się
Zostałem z nim sam na sam w sali
Ja który sie za chwile udusi
I on który chce mi pomoc
Podszedł do mnie
-to co teraz zrobię ma zostać między nami -nie zdążyłem nic powiedzieć a Dylan usiadł na łóżku i wziął mnie na kolana?
Tak na kolana oplótł mnie swoimi wielkimi łapami tak mocno ze myślałem ze to on mnie udusi niż ja sam
Schowałem zapłakaną twarz w jego zagłębieniu szyi
Pozwolił mi się wypłakać i uspokoić
Oddychał razem ze mną pokazując jak
Jak sie uspokoiłem położył mnie spowitej na materac łóżka szpitalnego
-dziękuje-wyszeptałem
-nie masz za co jesteśmy braćmi a ja wiem co przechodzisz -patrzyłem na niego zdziwiony
-tez mam anemię Harry tez biorę leki i tez straciłem matkę to wszystko wpłynęło na twoja psychikę -mówił -jak sie czujesz ?-zapytał
-już lepiej dziękuje i przepraszam za to jestem zepsuty
-ej nie jesteś zepsuty Harry kto ci takie głupoty nagadał ?
-ojczym-powiedziałem cicho ale usłyszał jego mięśnie się napięły
-przepraszam ze nie znaleźliśmy was szybciej
-szukaliście nas ?
-tak po waszych 10 urodzinach ale nam się nie udawało was namierzyć ale nie wiem czy pamiętasz ale w wasze 15 urodziny byłeś na sam imprezie byłem tam i obserwowałem ciebie miałem ci powiedzic i zabrać do Pensylwanii ale nie mogłem gdy zobaczyłem na twoim palcu sygnet wtedy zamarłem wyleciałem tego samego dnia bez was i gdy przyleciałem kilka dni później ślad po was zaginął po wynajęciu informatyków namierzyliśmy was ze zmieniliście adres zamieszkania ale nie było tam was nigdzie ślad po was zaginął cały czas mieliśmy nadzieje ale już nie latałem do was bo to nie miało sensu kilka miesięcy potem był bal na którym się zjawiłeś ja cię rozpoznałem a reszta nie bo nie widzieli cie na żywo a wyglądałeś wtedy jak wrak człowieka ale zmieniłeś się byłeś bardziej męski jak by to ująć niż wcześniej przybyły ci mięśni postury i inne takie ale dalej to nie było to to nie był ten szczęśliwy 15 latek który poszedł do klubu się najebać wiedziałem ze na coś chorujesz ale cóż moje założenia sie sprawdziły -skończył wypowiedź ja nie wiem co powiedzieć on tez i siedzieliśmy w ciszy patrząc gdzieś w dal
Do sali wparowała reszta rodzeństwa a na czele
Hailie która od razu staranowała wszystkich kto chciał wejść bo to ona musiała do mnie pierwsza podbiec
-jak sie czujesz?-zapytała dziwnie spokojnie
-lepiej
-o matko to dobrze nie wiesz jak od zmysłów odchodziłam gdy słyszałam gdy ci się nie poprawiało Dylan jak to zrobiłeś ?-popatrzyła na chłopaka siedzącego na parapecie
Przesiadł sie tam gdy tylko weszło rodzeństwo
-pomagałem już osobą z atakami paniki wiec wiem -powiedział z lekkim uśmiechem
Siedzieliśmy w ciszy przez pewien czas
-Możecie wyjsc chciałbym porozmawiać z Harrym -odezwał sie Will
Vincent przytaknął i wyszedł z resztą i żnie zostałem sam z bratem
-przepraszam Harry nie wiedziałem przepraszam cię chciałem dobrze
-wiem Will ze chciałeś dobrze i to nie twoja wina tylko moja ze tu wylądowałem -wskazałem na sale szpitalną
Will przytaknął do sali znów ktoś wszedł był to lekarz który zabrał mnie na jakieś badania
Po powrocie do sali zasnąłem w ramionach mojej najukochańszej siostry bliźniaczki—————-
Witam ponownie
Dzisiaj taki dłuższy
Mam nadzieje ze sie podoba
I ze nie popełniłam wielu błędów bo szczerze mówiąc wszystko pisałam z głowy wiec no
Do następnego i piszcie czy podoba sie taki sposób pisania i takie sceny ☺️
CZYTASZ
Dwa wyjątki rodzina monet
FanfictionTa książka będzie o bliźniakach Hailie i Harrym Wychowywali sie w Polsce wraz z mama i ich ojczymem Ojczym stosował przemoc w domu nad nimi i ich matka Ojczym ginie w wypadku wraz z nimi ich matka dowiadują sie ze maja 5 braci Vincenta willa Dyla...