ROZDZIAŁ 12

78 4 0
                                    

Może działałam pod wpływem impulsu. I może będę tego żałować, ale byłam z tych osób co najpierw robią, potem dopiero myślą. Sprawa morderstwa Vescott'a nie dawała mi spokoju, chociaż wiem, naprawdę wiem, że nie powinna mnie ona obchodzić. Sytuacja z babcią tylko przelała czarę goryczy. Nie mogłam pozwolić sobie, żeby ktoś tajemniczo nachodził mnie w domu. Byłam niemalże pewna, że to nikt z uczelni. Wiedziałam to, ponieważ zwyczajnie nie miałam tam takich znajomych, których mogłabym podejrzewać. Jedyną bliską mi osobą stamtąd była Dhalia, a sądząc po jej analizującym spojrzeniu, ona również nie wiedziała o co chodziło.

Dziwnym trafem pierwszym, o kim pomyślałam spoza uniwersytetu, był Rios. Nie powinnam typować od razu chłopaka, bo mimo że zaleźliśmy sobie nawzajem za skórę, to nie oznaczało, że jest jakimś chorym stalkerem, który znalazł mój adres. Poza tym - jak niby miałby znaleźć się pod moimi drzwiami, gdy przebywał jednocześnie w ośrodku. Jednak nie miałam pojęcia, czego się po nim spodziewać, bo czasami przejawiał dość NIETYPOWE skłonności.

Takim właśnie sposobem jeszcze tego samego dnia, kiedy tylko Dhalia wyszła po obiedzie, zadzwoniłam do ośrodka po dodatkowy dyżur w weekend. Alice jak tylko odebrała, zgodziła się na moją propozycję bez problemu, a ja miałam w planach spędzić cały weekend w ośrodku. Przysługiwał mi również nocleg lub odpoczynek, gdy nastąpi wymiana dyżuru z moją zmienniczką.

***

Wyszłam z pokoju Riosa, cicho zamykając za sobą drzwi. Na korytarzu już nikogo nie było, bo podejrzewałam, że po wtopie Cadena każdy jak najszybciej chciał się rozejść w swoją stronę. Po wybuchu ze strony chłopaka chwilę wcześniej, nie zamierzałam próbować unosić się honorem i walczyć, odpłacając się za jego niezbyt miłe słowa. Wiedziałam, że naruszyłam jego przestrzeń, nieproszona wchodząc do środka. Działałam pod wpływem impulsu, i choć był mało przemyślany, podświadomie lubiłam widzieć na jego twarzy inne emocje niż dominującą obojętność.

Nie zamierzałam się poddawać, dlatego zaraz po tym zapukałam do pokoju Cadena. Był w środku, chociaż zapewne miał świadomość, że to ja stoję po drugiej stronie i zwlekał z otwarciem.

- Nie unikniesz tego - zaśmiałam się, pukając jeszcze raz - Otwieraj.

Pomimo bardzo krótkiego czasu, jaki tu spędziłam, z Cadenem miałam relacje najbardziej zbliżoną do znajomości. Czułam się z nim najswobodniej. On jako pierwszy wyciągnął do mnie przysłowiową dłoń i starał się nawiązać jakikolwiek kontakt. Mocno to doceniałam, gdy w całym tym pierwszym stresie ktoś postanowił ciepło mnie przyjąć. Choć wcale nie musiał tego robić.

Tak jak myślałam, drzwi stanęły otworem, ukazując zmieszaną twarz chłopaka.

- Nie każ mi się tłumaczyć.

- Nic ci nie każę. Wiem, że i tak prędzej czy później mi powiesz - puściłam do niego oko, po czym weszłam do środka gdy zapraszająco uniósł dłoń. Wcale nie byłam tego taka pewna, bo nie miał żadnego obowiązku mi się spowiadać.

- Nie bądź tego taka pewna - prychnął, a ja poczułam, jak się rozluźnia.

Jak gdyby nigdy nic zajęłam jeden z foteli w pokoju i skanowałam wzrokiem znajome już otoczenie. Łóżko, drzwi do łazienki, mniejszy telewizor i komoda, na której... Przez którą się poznaliśmy. W pokoju panował względny porządek, a w powietrzu unosił się zapach chłopaka.

- Wieczorem wychodzimy - rzucił, a ja w duchu przybiłam sobie piątkę. Długo nie wytrzymał ze skrywaniem „tajemnicy".

- Nie możecie wychodzić - powiedziałam to, czego oboje byliśmy świadomi.

Poisoned MindsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz