ROZDZIAŁ 22

54 4 0
                                    

Niezła hipokryzja. Jeszcze tego samego dnia rano mówiłam przed babcią o etyce pracy i zasadach, których za nic w świecie bym nie złamała. No bo jak to możliwe ? Pracownik ośrodka terapeutycznego. Osoba, która podejmuje się ścieżki zawodowej, aby pomagać innym i zapewne też czasami służyć jako przysłowiowy wzór do naśladowania dla zagubionych osób.

Rzeczywistość zalała mnie niczym kubeł lodowatej wody, a ja dopiero po fakcie ocknęłam się i zrozumiałam wagę swojego zachowania. To nie była tam jakaś czułość z przypadkowym chłopakiem. To nigdy nie powinno mieć miejsca, co uświadomiłam sobie zdecydowanie za późno.

Oczami wyobraźni widziałam leżącą przede mną kartkę z regulaminem ośrodka i podkreślone na wszystkie sposoby zdanie:

„Kategoryczny zakaz spoufalania się z pacjentem na jakiejkolwiek płaszczyźnie emocjonalnej oraz fizycznej."

Powinnam była w pierwszej kolejności skupić się właśnie na tym, lecz tą myśl przebijała jeszcze jedna. Chłopak, który swoją drogą dalej trzymał mnie w swoich objęciach i patrzył się na mnie z miną nie wyrażającą kompletnie niczego, najprawdopodobniej był pijany. Wyczułam to w smaku jego ust, cierpkiej charakterystycznej nuty nie dało się pomylić z niczym innym. Co nim kierowało ? Był w ogóle świadomy tego, że to ja i tego, co robi ? Spekulować mogłam tak w nieskończoność, ale teraz nie było na to czasu.

Było to dla mnie poniekąd uwłaczające. On pierwszy mnie pocałował, a ja co prawda oddałam pocałunek. Tylko że on był pijany, a ja nie. Skąd on do jasnej cholery brał tutaj alkohol ? Pomijając ten incydent z doktorem Samuelem.

- Jesteś pijany ? - powtórzyłam głośniej, jak oparzona się od niego oddalając. W pierwszej chwili jego ramiona zacisnęły się wokół mojej talii, ale szybko zrozumiał swój ruch i pozwolił mi się odsunąć.

- To ma jakieś znaczenie ? - zaczesał ciemne włosy w tył.

Chyba się przesłyszałam.

- Czy to ma jakieś znaczenie ?! - podniosłam głos. W środku siebie czułam rosnącą panikę i towarzyszące temu zdenerwowanie. Nie, poprawka, towarzyszące temu wkurwienie - Jezu - wydusiłam, wplatając palce we włosy i ciągnąc za końcówki. Co ja teraz zrobię ?

Rios stał niewzruszony, jednak jego coraz szybciej unosząca się klatka piersiowa świadczyła o zmianie poszczególnych emocji. Ciekawe tylko jakich. Obojętność w jeszcze większą obojętność ? Dobre sobie.

Przysłowiowy chomik w mojej głowie w pocie czoła kręcił kołowrotkiem, szukając najlepszego wyjścia z tej absurdalnej sytuacji.

Teraz szukałam najlepszego wyjścia ? Było trzeba myśleć o tym, zanim wymieniłam się z nim DNA.

Znacznie lepiej bym się czuła, gdyby tylko ten dupek wykazał się jakimkolwiek człowieczeństwem. Mało rzeczy dotykało człowieka tak, jak obojętność. To właśnie przez jego reakcje moja duma najbardziej ucierpiała, a godność dawno opuściła moje ciało. Miałam ochotę rozszarpać go na strzępy za to, co zrobił, albo zgarbić ramiona i się rozpłakać, ale przecież ja też miałam w to swój wkład.

Tylko że ja reagowałam. On nie.

- Może i faktycznie nie ma znaczenia, skoro to nigdy nie powinno było się wydarzyć - warknęłam po dłuższej chwili i ruszyłam w kierunku wyjścia z basenu. Będąc do niego plecami do oczu napływały mi łzy, bo oprócz jego zachowania na miano największego chuja, zaczęły nawiedzać mnie wyrzuty sumienia.

Poisoned MindsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz