ROZDZIAŁ 17

63 5 0
                                    

RIOS

Cztery ściany. Otaczającą mnie biel, pokrywająca zimny beton wokół. Ogłuszająca wręcz cisza, przerywana jedynie dźwiękiem ledwo działającej jarzeniówki.

Cisza.

Dla każdego była czymś relaksującym, inni traktowali ją jak chwilę wytchnienia, czas na reset, lecz to cisza była najbardziej mroczna ze wszystkich zjawisk. Cisza była bowiem nieprzewidywalna. Usypiała czujność człowieka, zwiastując nadchodzące niebezpieczeństwo. Była również nieodłącznym towarzyszem. Połykała w swoje sidła wiele krzyków, które wydostawały się na świat pod wpływem chwil bezsilności, podtrzymywała wszystkie łzy spływające ciurkiem po policzkach w dawno zapomnianych kątach, okalała trzęsące się ciało w akcie poddania, gdy już nie miało siły walczyć.

Nienawidziałem ciszy.

Nienawidziałem jej, lecz nie znosiłem także przesadnego hałasu. Gawr rozsadzał mi czaszkę, lecz ta ogłuszająca cisza, w której słychać każde pojedyncze mrugnięcie, była znacznie groźniejsza.

Bo właśnie taka cisza zawsze zwiastowała nadejście demonów, które swoimi bezlitosnymi działaniami sprawiały, że chciałbyś krzyczeć, ale nie mogłeś. Ludzie w żartobliwy sposób określali nadchodzące niebezpieczeństwo „ciszą przed burzą". W moim życiu powiedzenie to nie było formą żartu. U mnie ta burza była realna. Fizyczna.

On był burzą.

Zawsze pojawiał się niespodziewanie. Ciemne chmury przychodziły w najmniej oczekiwanym momencie. W dzieciństwie burza była dla mnie czymś ogromnym, ale wraz z moim wiekiem słabła. Słabła, ponieważ ja stawałem się silniejszy. Bardziej świadomy.

Oczywiście burza to pojęcie metaforyczne. Chociaż już się jej nie obawiam, to po dziś dzień równie mocno nienawidzę. Sęk w tym, że nie udało pozbyć mi się tego uczucia względem ciszy. Tego jednego jej rodzaju.

Cisza.

Bodźce zaczynają docierać do mnie coraz dokładniej. Podłoga w izolatce, na której siedzę, wydaje się zbyt zimna. Ściany, które mnie otaczają, kurczą się. Płuca, dotychczas pracujące prawidłowo, teraz nie mogą nabrać pełnej dawki powietrza. Ślina jakby zatrzymała się w połowie przełyku, nie chcąc przejść dalej, za to nowa przestaje produkować się w ustach, powodując nagłą suchość w buzi. Oczy stają się bardziej wrażliwe na światło, a ja najchętniej wyłączyłbym tą przeklętą lampę.

Tracę dech. Nie mogę oddychać.

Nogi odmawiają mi posłuszeństwa, nie chcą współpracować, gdy próbuje się podnieść. Napięte mięśnie w ciele bolą od siły, w jakiej są skurczone. Wstępujący pot zrasza moje czoło, gdy bijące coraz szybciej serce powoli nie nadąża pompować niemal wrzącej w żyłach krwi.

Wdech. Wyde... Nie, nie mogę.

To powietrze. Jest duszące. Nie ma go wystarczająco dużo, abym w spokoju mógł wziąć oddech.

Cisza.

Pierdolona cisza.

On zaraz znowu się pojawi. Pojawi się, chociaż nie żyje. Wiem to. On zawsze pojawiał się po przesiąkniętej wyczekiwaniem ciszy.

Żołądek odmawia posłuszeństwa, chcąc zwrócić zjedzone wcześniej jedzenie. Nie mogę dłużej walczyć ze skurczami. Pozwalam mu się oczyścić, nie mając innego wyboru. Nie jestem w stanie nad tym zapanować. Kolejne torsje przepływają przez moje ciało, całkowicie odcinając mi dopływ powietrza.

Obraz przed moimi oczami staje się rozmyty. Chociaż mrugam, nie widzę wyraźnie zarysowanych konturów. Patrzę na trzęsące się ręce, szukając w nich jakiejś pomocy. Powinny uderzać w ścianę, sygnalizując potrzebę pomocy, lecz one tylko nieregularnie podrygują.

Cisza przerywana jedynie moim przyspieszonym oddechem.

W uszach mi piszczy, a ciało ogarnia nagła słabość. Poczucie spadania.

Ostatkami sił zaczynam krzyczeć. Już nie wiem, czy przeraźliwy krzyk należy do mnie. Nie poznaję swojego głosu. Mimo to nie przestaję.

Po prostu krzyczę. Muszę przerwać tę ciszę.

Wołam o pomoc, ponieważ cisza zaraz ustąpi, a pojawi się on. Człowiek, który mnie spłodził i od pierwszego dnia stanowił najstraszniejszy koszmar mojego życia.

Nie wiem, w którym momencie tracę przytomność, ale to nie pierwszy raz, gdy odcina mnie od rzeczywistości. Pozwalam się pochłonąć ciemności, ponieważ to w niej czuję się bezpieczniej. Niczego nieświadomy, spokojny.

Poisoned MindsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz