Rozdział 4

35 4 2
                                    

     Zaglądała do każdego przedziału, szukając swoich przyjaciół, którzy z pewnością musieli już jakiś zająć. Wciąż miała w głowie tego chłopaka, na którym się oparła, gdy pociąg ruszył. Kim on był? Czyżby nowym uczniem Hogwartu? Nauczycielem na pewno nie był. Ale jeśli tak, to dlaczego był starszy?

Właściwie, co to za głupie myśli jej przychodziły do głowy? To, że uczyła się w Hogwarcie, nie oznaczało, że powinna znać każdego ucznia z tej szkoły. To przecież było niemożliwe. Zajrzała do kolejnego przedziału i z ulgą dostrzegła swoich przyjaciół.

Pociągnęła za klamkę i rozsunęła drzwi, wchodząc do przedziału. Chłopcy wcześniej intensywnie o czymś dyskutowali, ale gdy tylko weszła do przedziału, natychmiast zamilkli i zwrócili na nią swoje spojrzenia.

- Gdzie byłaś?

Dziewczyna, zanim odpowiedziała, usiadła obok Rona i położyła torbę między nimi. Miała w niej dwie książki, na wypadek gdyby jedna nie wystarczyła na podróż, a także trochę pieniędzy, różdżkę i inne niezbędne rzeczy, które czarownica powinna mieć ze sobą.

- Kiedy pociąg ruszył, wpadłam na jakiegoś chłopaka, który mnie zagadał. Dlatego nie  zdążyłam dołączyć do was od razu.

- Kogo? Czy zrobił ci coś?

Spojrzała na oburzonego Rona, który zacisnął pięści, a na jego twarzy pojawiły się czerwone plamy złości. Ron zawsze był wybuchowy i trudno mu było utrzymać złość na wodzy.

- Przecież tu jestem, cała i zdrowa, więc nie.

Mruknęła lekko podirytowana jego zachowaniem i rozejrzała się po przedziale. Oczywiście, przez te wszystkie lata nic się nie zmieniło, przedział wyglądał dokładnie tak samo. Staromodnie, ale przytulnie. Miała wiele wspomnień związanych z rozmowami w tym przedziale, kiedy rozmawiali o najróżniejszych sprawach związanych z ich życiem.

- Musimy porozmawiać, Hermiono.

I proszę, znowu czeka ich rozmowa w pociągu. Spojrzała najpierw na Harry'ego, który zapowiedział rozmowę, a potem na rudego przyjaciela. Oboje wyglądali na zmartwionych. Czyżby coś się wydarzyło, o czym ona nie wiedziała?

- Dlaczego nie napisaliście do mnie listu? Przecież widzę, że coś was trapi.

- To wydarzyło się tak niedawno, że nie miałoby sensu pisać listu. Z Ronem uznaliśmy, że powiemy ci tutaj, bo musieliśmy to najpierw przemyśleć.

- Co się wydarzyło?

- Widzieliśmy Malfoy'a.

Hermiona przewróciła oczami i sięgnęła po książkę leżącą obok torby. Wyglądało na to, że  ta rozmowa nie będzie zbyt interesująca.

- To nie jest zaskakujące, skoro jedziecie z nim w jednym pociągu, prawda chłopcy?

- Nie rozumiesz, Hermiono. Spotkaliśmy go wcześniej.

- Ja powiem, Ron.

Przerwał mu czarnowłosy chłopak, a Ron spojrzał na niego z irytacją wymalowaną w oczach. Hermiona często widziała tę irytację, gdy Ron czuł, że sława Harry'ego odbiera mu możliwość zabłyśnięcia.

- Poszliśmy po nowe szaty do Madam Malkin.

Hermiona usadowiła się wygodniej, przesuwając się głębiej w siedzenie. Położyła zamkniętą książkę na kolanach i gładziła jej krawędzie, uważnie słuchając słów przyjaciela.

- Spotkaliśmy tam Draco i jego matkę, Narcyzę. Co za dziwna kobieta.

Powiedział Ron, a Harry pokiwał głową, potwierdzając jego słowa.

- Trochę z nimi pogadaliśmy. Wyglądali dość podejrzanie, choć to żadna nowość, więc ja i Ron postanowiliśmy za nimi pójść, aby zobaczyć, co knują. Bo pewne, że coś knują.

Ta historia coraz mniej podobała się Hermionie. Dlaczego za nimi poszli? Czy nie zdawali sobie sprawy, ile niebezpieczeństw to może na nich sprowadzić? Gdyby tam była, mogłaby im pomóc, a tak byli zdani tylko na siebie. Nie chodziło o to, że nie wierzyła w ich umiejętności, ale wiedziała, że to ona znała najwięcej zaklęć i zawsze mogła im pomóc, korzystając z wiedzy zdobytej z książek.

- Trafiliśmy na ulice Śmiertelnego Nokturna.

- Gratuluję wam odpowiedzialności.

Mruknęła ironicznie, ale czego mogla się spodziewać po rodzinie Malfoy'ów? Że zawędrują do ciastkarni, aby zjeść kremówkę i popić ją zimną kawą? Draco Malfoy w kawiarni - byłby widok godny uwiecznienia na zdjęciu, aby zachować to wspomnienie na resztę życia.

- Weszli do sklepu Borgina i Burkesa. Wiesz, tam gdzie są czarnomagiczne przedmioty.

Kojarzyła ten sklep, chociaż nigdy w nim nie była.

- Użyliśmy peleryny.

Znów wtrącił się Ron, a Harry przytaknął.

- Próbowałem podsłuchać, o czym Malfoy rozmawiał z właścicielem, ale nie było to możliwe. Udało mi się tylko usłyszeć, że Malfoy musi coś naprawić i to jest jego zadanie. To tyle naszej historii, bo potem ich zostawiliśmy i wróciliśmy do zakupów.

- No i co z tego? Może zepsuła mu się czarnomagiczna lampka z nietoperzem.

- Hermiono, co się z tobą dzieje?

Harry nie spodziewał się po niej takiej obojętności wobec tej, według niego, bardzo istotnej sprawy.

- A jak mam się zachowywać? Śledzicie Malfoy'a i jego matkę, co jest niebezpieczne. Zanurzacie się w takie uliczki i na dodatek nic mi nie mówicie, zachowując wszystko dla siebie. Macie szesnaście lat, czy dziesięć?

- Hermiona...

Ron chciał coś powiedzieć, ale zamilkł, gdy dziewczyna obdarzyła go spojrzeniem bazyliszka.

- Mamy podejrzenia, a raczej jesteśmy pewni, że Draco Malfoy jest Śmierciożercą.

Hermiona spojrzała na poważne miny przyjaciół i wybuchnęła głośnym śmiechem. Większej głupoty dawno nie słyszała.

Złudny dotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz