Rozdział 24

13 1 0
                                    

     Minęło pół godziny siedzenia, rozszyfrowywania tego, co jest zapisane na buteleczkach oraz naklejania świeżych etykiet z nowymi, czytelnymi podpisami. Gdyby miała różdżkę, o wiele szybciej wykonałaby to zadanie, ale oczywiście nie mogło być tak przyjemnie. To, co stawiała po swojej lewej, chłopak umieszczał  na półkach w odpowiednich miejscach, czasami zerkając na pergamin, który leżał na stoliku, przy którym pracowała.

Ciągle zastanawiała się, jak go podejść, aby wykonać prośbę chłopców, ale on się do niej nie odzywał, a co było jeszcze bardziej utrudniające, nawet na nią nie patrzył. Pracował w ciszy, wykonując swoje zadanie i zachowując się jak grzeczny uczeń na szlabanie. Co miała zrobić? Wiadomo, najchętniej by go zdenerwowała, ale to nie przyniosłoby pożądanych skutków, a dodatkowo mogło doprowadzić do tego, że dostaliby kolejny szlaban. I to znów razem, a na to nie miała ochoty. Wystarczyło jej to dziś i ostatni pobyt w lochach, kiedy to czekali na profesora.

- I jak ci się pracuje, Draco?

Tak głupiego pytania chyba nigdy nie wymyśliła, ale przecież musiała jakoś zacząć tę całą szopkę. Kiedy wypowiadała imię chłopaka w jego obecności, poczuła jakiś dziwny smak na wargach, ale i miękkość. Mimo iż jego imię wcześniej wydawało jej się twarde, teraz, kiedy je wypowiedziała, zmieniła zdanie.

- Za dużo słoiczków, Granger? Na mózg ci pada? Pracuj, a nie zajmuj się głupotami.

Powiedział Malfoy, nawet na nią nie patrząc. Jedynie sięgnął po następny słoiczek, który wcześniej został przez nią podpisany, i z lekko zmarszczonym nosem spojrzał na pergamin, widocznie nie do końca wiedząc, gdzie go umieścić. W głowie przeleciała jej myśl, że sama pewnie zrobiłaby to o wiele szybciej i sprawniej, ale mieli współpracować. Była pewna, że jemu podpisywanie również średnio by szło, a nie miała zamiaru patrzeć, jak podpiera ścianę, podczas gdy ona odwala za nich całą robotę. To już wolała jego ślamazarny styl.

- Wiesz co...

Prychnęła cicho, dalej grając w tę szopkę. Czuła się tak nienaturalnie, ale naprawdę nie umiała znaleźć złotego środka. A przecież wredotą go do siebie nie przyciągnie. Musiała pójść w drugą stronę i mieć nadzieję, że chłopak nie kapnie się, że coś nie gra. Był dość inteligentny, więc mogło być trudno.

- Co?

Zapytał i w końcu na nią spojrzał, stojąc tak niewinnie przy tych półkach z wodą lawendową w buteleczce, którą trzymał w bladej dłoni. Umilkła i poczuła się dziwnie. Jakby przewiercał ją spojrzeniem na wskroś i już w tej chwili znał wszystkie jej sekrety, w tym te związane z jego osobą.

- Nic już.

Straciła całą swoją siłę na te gierki. To przecież nie miało sensu, i żałowała, że zgodziła się na taki układ z Harrym i Ronem. Ciekawe, czy gdyby oni mieli dostać takie zadanie, to by się zgodzili. Czuła, że nie.

- No, Granger, nie daj się prosić.

Powiedział blondyn, podchodząc do niej, a następnie jego palec z dość dużą siłą uderzył w jej ramię. Los chciał, że w tym momencie zajmowała się podpisywaniem następnego składnika, i jej pióro, a raczej pióro profesora, zatańczyło nieprzyjemnie na etykiecie, powodując, że teraz nadawała się ona już tylko do śmietnika.

- No patrz, co zrobiłeś!

Może to nie był powód do złości, ale mimo to poczuła, jak narasta w niej gniew. Dlaczego on zawsze musiał coś niszczyć albo ją ranić? Był jej prześladowcą i nigdy, dosłownie nigdy, nie dawał jej spokoju.

- Przecież nie chciałem.

Powiedział i zaśmiał się, a ponieważ nadal stał za jej plecami, Hermiona doskonale słyszała ten dźwięk. Nie wiedziała, czy wcześniej miała okazję usłyszeć ten dźwięk, ale teraz wzbudził w niej jeszcze wiekszą niechęć. W myślach już przeprosiła przyjaciół, bo po prostu nie umiała wytrzymać w spokoju, gdy on ją prowokował. Wiedziała, że to było głupie, i powinna trzymać klasę oraz brodę uniesioną wysoko. Być ponad to wszystko. Jednak Hermiona Granger nie potrafiła tego zrobić. Zwykle była spokojną osobą, ale ten blondyn zawsze budził w niej najgorsze cechy.

- Jasne, Malfoy. Ty nigdy nic nie chcesz, prawda? Wszystko samo ci wychodzi. Słowa jak szlama, wieprzlej, bliznowaty wychodzą z ciebie same, prawda?

Cieszyła się, że może mu to wszystko wygarnąć. Teraz stała z nim twarzą w twarz, a jego spokój i brak reakcji na jej słowa jeszcze bardziej wzbudzały w niej złe emocje.

- Nie zapominaj o przemądrzałej kujonce, szopie...

Stało się to tak szybko. Chłopak wymieniał obelgi, jakimi nazywał Hermionę, a ona po prostu wyrwała mu buteleczkę, odkręciła ją i chlusnęła wodą lawendową prosto w jego twarz. Draco umilkł i spojrzał jej w oczy, a ona miała wrażenie, że na jego twarzy maluje się niedowierzanie.

- Czy ty właśnie, Granger...

Zaczął mówić, a do niej dopiero zaczęło docierać, co zrobiła. Patrzyła, jak woda spływa po jego twarzy. Spojrzała w jego szare tęczówki, ale o dziwo nie dostrzegła w nich niechęci. Jakby zastępował  je coraz większy blask, a jego oczy zdawały się błyszczeć jak gwiazdy na niebie. Nagle po pomieszczeniu rozniósł się dźwięczny śmiech. Był mocny. Miała wrażenie, jakby śmiech Draco Malfoy'a brzmiał, jakby był jego pierwszym śmiechem. Dla niej był pierwszy, ponieważ nigdy wcześniej nie miała okazji go usłyszeć.

Złudny dotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz