Rozdział 29

10 0 0
                                    

Całą drogę do miejsca, w którym się umówili, Hermiona zastanawiała się, jak to będzie wyglądało. W końcu rzadko umawiała się z jakimś Ślizganem. Rzadko? Będąc szczerą, nigdy nie umawiała się ze Ślizgonem. Nie wiedziała, dlaczego się zgodziła, bo miała skupić się na Draco, a nie bawić w gierki Magnusa. Przystanęła na chwilę, zastanawiając się, czy jeszcze się wycofać. Zostały jej jeszcze dwa korytarze i schody do pokonania. Ale czy Hermiona Granger była tchórzem? Oczywiście, że nie, więc nie rozglądając się wokół na ludzi spieszących się do Hogsmeade, ruszyła dalej. To tylko jedno wyjście, przecież. Nie ma powodu do obaw.

Już go widziała. Stał oparty o ścianę, a na jego twarzy nie potrafiła dostrzec żadnej emocji. Ślizgońska maska, którą często nosili wychowankowie tego domu.

- Idziemy?

Zapytała, podchodząc do chłopaka. Dopiero wtedy spojrzał na nią, a ona przyjrzała mu się dokładniej. Jak zwykle, włosy miał ułożone nienagannie, a ciemnoniebieskie oczy podkreślała granatowa koszula, do której dobrał czarne spodnie i marynarkę w tym samym kolorze.

- Pewnie.

Powiedział, w końcu się do niej uśmiechnął, a ona, słysząc parę przyciszonych głosów, rozejrzała się wokół. Niektórzy na nich patrzyli, inni szeptali coś sobie na ucho, a reszta była zajęta sobą, przyjaciółmi lub wyjściem do wioski.

- Nie zwracaj na nich uwagi.

Magnus powiedział spokojnie i przepuścił ją w drzwiach, pozwalając Hermionie jako pierwszej opuścić zamek. Co jak co, ale Ślizgonom nie można było zarzucić braku dobrych manier.

Ruszyli przed siebie, a Hermiona zastanawiała się, jak Magnus w tak krótkim czasie poznał drogę do wioski, ale uznała, że po prostu podążał za innymi uczniami, których było wokół pełno. Było ładnie, a Hermiona powoli zaczynała czuć, że robi jej się zbyt ciepło, ale nie chciała jeszcze zdejmować kurtki.

- Jak ci minął tydzień, Granger?

- Hermiona.

Mruknęła odruchowo.

- No dobrze, to jak ci minął tydzień, Hermiono?

- Wiesz, jak każdy w Hogwarcie. Zajęcia, prace domowe, przyjaciele.

- Już nie bądź taka skromna, Hermiono. Każdy wie, ile osiągnęłaś podczas nauki w Hogwarcie i że jesteś tak bystra, że twoi przyjaciele tylko dzięki temu jeszcze żyją.

Nie spodziewała się usłyszeć takich słów. Wiedziała, że często ratowała chłopaków z opresji, ale żeby aż tak przesadzać i mówić, że dzięki niej wciąż żyją? Może Harry i był czasami zbyt pewny siebie, a może to bardziej była odwaga, lub lekkomyślność, ale był dobrym czarodziejem. Była pewna, że i bez niej Harry poradziłby sobie świetnie w większości sytuacji, które ich dotąd spotkały. A Ron? Ron to po prostu Ron. On nie był szkodliwy, zbyt ogarnięty też nie. Ale żeby zaraz miał bez niej zginąć? No dobra... Nad tym mogłaby się jeszcze chwilę zastanowić. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, czasem rozglądając się po otoczeniu, które mijali.

- Oni poradziliby sobie beze mnie bardzo dobrze. Są świetnymi czarodziejami, nawet Ron.

Czy Ron był świetnym czarodziejem? Ale czuła wewnętrzną potrzebę chronienia przyjaciół. Ich bliska relacja polegała na tym, że zawsze stali za sobą murem. Przynajmniej w tych dobrych chwilach. Od razu wracały jej wspomnienia z czwartego roku, kiedy chłopcy się pokłócili, a co gorsza, miała poczucie, że czasami próbowali wciągnąć w to także ją. Całe szczęście potrafiła zachować neutralność, ale było to dla niej bardzo nieprzyjemne i wyczerpujące doświadczenie. W tamtym czasie także obawiała się, że Harry i Ron nigdy się już nie pogodzą, ponieważ nigdy wcześniej nie mieli między sobą tak poważnego  konfliktu. Jednak udało im się dogadać. O to właśnie chodziło w przyjaźni - mimo spięć potrafili się pogodzić i wybaczać.

Złudny dotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz