Rozdział 6

31 5 1
                                    

W drzwiach stali Neville Longbottom i Luna Lovegood. Kiedy Hermiona spojrzała na ich twarze, zrozumiała, że brakowało jej ich przez wakacje, mimo że wcześniej o tym nie myślała. Nie mogla ich raczej nazwać przyjaciółmi, bo nie miała z nimi takiego kontaktu jak z Harrym i Ronem, ale w przypadku Nevilla mogla stwierdzić, że był dla niej dobrym kolegą.

Mimo że na początku uważała go za chodzącą łamagę i kogoś bardzo niezdarnego, z czasem odkryła jego prawdziwe ja. Mimo że przez wiele lat był pulchnym chłopcem o okrągłych policzkach, Neville był bardzo odważny i zawsze oddany przyjaciołom. Dumbledore zauważył to już na pierwszym roku, jednak do Hermiony docierało to dłużej. Dopiero około trzeciego roku zaczęła dostrzegać te drobne momenty, które pokazywały, jaki Neville jest naprawdę, zwłaszcza wobec Harry'ego, który był dla niego wzorem do naśladowania.

A Luna? Hermionie trudno było się do niej przekonać i chyba do dzisiaj miała z tym trochę problem. Luna momentami była bardzo dziwna, a Hermiona ze swoim racjonalnym myśleniem miała problem, aby odpowiadać na jej dziwaczne historie.

- A gdzie Harry? I czy możemy do was dołączyć?

Zapytał Neville, bujając się na stopach to do przodu, to do tyłu. Hermiona zauważyła, że wzrok Nevilla co chwila kierował się w stronę Luny, która swoim dobrze znanym nieobecnym spojrzeniem wypatrywała się przez okno przydziału.

- Właśnie nie wiemy. Gdzieś poszedł. Pewnie, wsiadajcie.

Odpowiedział Ron, wskazując na puste miejsca naprzeciwko. Dwójka młodych ludzi weszła do przedziału i zajęła miejsca. Los chciał, że naprzeciwko Hermiony usiadła Luna.

- Wywerniki Mroźnych Gór.

Po przedziale rozniósł się melodyjny, lekko senny głos Luny. Wszyscy zamilkli i skierowali zaskoczone spojrzenia na nią, jakby nie zauważając, że zachowuje się, jakby nic nie powiedziała.

Hermiona zmarszczyła lekko nos, przyglądając się Krukonce.

- Co powiedziałaś, Luno?

Neville zwrócił się do Luny z taką delikatnością, że Hermiona poczuła się, jakby była świadkiem  bardzo intymnej chwili. Nigdy wcześniej nie słyszała, aby chłopak tak się do kogoś zwracał, co wzbudziło w niej zainteresowanie. Czyżby Luna mu się podobała? Nigdy nie rozmawiała z nim szczerze o takich sprawach.

- Mieszkają sobie w Norwegii.

Odpowiedziała Luna z zamyślonym uśmiechem. Hermionę zaczęło powoli irytować, że Luna mówiła jedno zdanie i przerywała, zostawiając ich z myślą: „O co jej u licha chodzi?"

- Ale o czym mówisz, Luno?

Hermiona zagaiła, a następnie zaczęła przyglądać się spódnicy panny Lovegood. Była bardzo pstrokata, jakby uszyta z wielu różnych materiałów. Gryfonka nigdy by czegoś takiego na siebie nie włożyła. Po pierwsze, takie ubrania nie były w jej stylu, a po drugie, obawiałaby się wyśmiania. Mimo że Hermiona zwykle starała się nie pokazywać, że obchodzi ją, co inni o niej myślą, wewnętrznie bardzo to przeżywała. Dlatego zawsze tak bardzo bolały ją słowa Ślizgonów, a najbardziej Draco Malfoy'a. Chłopak może i nie wymyślał już nowych obelg, korzystał z tych samych, ale nadal uderzały one w serce Hermiony. Od lat starała się, aby takie słowa nie wpływały na jej samoocenę, bo wiedziała, że gdyby na to pozwoliła, dawno by się załamała i prawdopodobnie zagrzebała w kołdrze, nie wychodząc z łóżka.

- Wyweniki Mroźnych Gór. Zamieszkują najwyższe partie gór na północy Norwegii. Są to małe smocze istotki.

Wyjaśniła Luna z typowym dla siebie zamyślonym tonem. Hermiona spojrzała kątem oka na Rona i Nevilla, ciekawa ich reakcji na dziwactwa, o których blondynka opowiadała. Sama miała ogromną ochotę się zaśmiać i ze wszystkich sił starała się od tego powstrzymać. To mogło wyjaśnić jej dziwną minę w tym momencie, gdyż zagryzała wargę od środka.

Ron robił coraz większe oczy z każdym kolejnym słowem. To sprawiało, że Hermiona miała jeszcze wiekszą ochotę się śmiać, więc przerzuciła spojrzenie na Nevilla, który słuchał blondwłosej dziewczyny jak urzeczony.

Dlaczego w tym roku ludzie wydawali się tak skoncentrowani na uczuciach? Minęły dwa miesiące, a Hermiona czuła się, jakby znalazła się w jakiejś innej rzeczywistości. Ginny i Dean, Luna i Neville. Czy tego jej brakowało? Oczywiście, momentami czuła się samotna, gdy na przykład na ulicy mijała zakochane pary, które tak pięknie okazywały sobie miłość. Ale dla Hermiony wydawało się to trochę sztuczne, jakby robili to na pokaz. Na zewnątrz zawsze wszystko tak pięknie wygląda. A rzeczywistość? Zwykle jest zupełnie inna.

- Mają przezroczyste łuski, a kiedy pada na nie światło księżyca, mienią się wszystkimi barwami tęczy. Większość ludzi ich nie widzi.

- Robi się coraz ciekawiej.

Mruknął Ron. Hermiona cicho zachichotała, ale gdy bladoniebieskie oczy drugiej dziewczyny spojrzały na nią z zapytaniem, umilkła. Nie było ładnie się śmiać, nawet jeśli chodziło o dziwaczne opowieści Luny. Ona w to wierzyła.

- To skąd wiadomo, że one istnieją?

Zapytał Ron, za co Hermiona była mu wdzięczna.

- Oczywiście, że one istnieją! Wystarczą specjalne okulary. Muszą być wykonane z włókien Rogogona Węgierskiego i kryształów ze Smoczych Gór. Leczą choroby poprzez dotyk swoich skrzydeł. To cudowne istotki.

Luna coraz bardziej się rozkręcała w swoich opowieściach.

- A dźwięki, które wydają...

Zaczęła Luna, ale Hermiona jej przerwała.

- Idę się przebrać w szaty. Zaraz będziemy dojeżdżać, więc radziłabym wam to samo.

Hermiona szybko wstała, wzięła swoją torebkę ruszyła do drzwi. Może chciała być mila, ale takie bujdy były dla niej nie do zniesienia. Wyszła i skierowała się do łazienki, która jak zwykle przed dojazdem do Hogwartu, była oblegana przez wielu uczniów. Stanęła w kolejce, cierpliwie czekając na swoją kolej.

Złudny dotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz