Rozdział 22

15 1 0
                                    

     - Hermiono?

Podniosła wzrok znad książki, którą czytała w Pokoju Wspólnym. Tak właśnie minęła jej sobota. Cały dzień spędziła na tej kanapie, wsłuchując się w wesołe trzaski ognia w kominku i zagłębiając się w historię napisaną przez mugolskiego autora.

Książka była bardzo ciekawa i romantyczna, a Hermiona  nie mogla oderwać się od jej stron. Była to opowieść o miłości, w której mężczyzna, za sprawą magii, został zamieniony w osobę o oszpeconej twarzy, ponieważ jego wcześniejsze zachowanie było podłe, okrutne i egoistyczne. Jak to bywa w takich romansach, poznaje on dziewczynę, którą wcześniej często mijał na korytarzach szkoły, gdy jeszcze był przystojny, ale jej nie dostrzegał. To właśnie ona ostatecznie pomaga mu odkryć w sobie dobro i chęć czynienia czegoś dla innych ludzi. Książka była wciągająca, przyjemna i dość lekka. Hermiona zazwyczaj wybierała lektury, które przekazywały jej wiedzę i z których mogła się czegoś nauczyć, ale czasem nawet ona potrzebowała odetchnąć i przeczytać coś, co po prostu sprawi jej przyjemność.

- Jak się latało?

Zapytała, robiąc miejsce dla Harry'ego, zdejmując nogi z kanapy. Włożyła zakładkę między strony książki i spojrzała na chłopaka, który, na szczęście, nie przyszedł brudny, więc pewnie po długim lataniu na miotle z Ronem użył różdżki, aby oczyścić ubrania. A może był już w dormitorium, tylko Hermiona tego nie zauważyła, pochłonięta historią Ann i Jacka?

- Dobrze. Ale nie o tym chciałem pogadać, Hermiono.

Spojrzała na niego wyczekująco, jednocześnie  bawiąc się okładką książki, starając się jej nie uszkodzić. Hermiona bardzo dbała o swoje książki i uważała, że nie powinno się ich niszczyć. Były piękne, więc dlaczego je krzywdzić? Trzeba było o nie dbać.

- Harry, zaraz mam szlaban.

Westchnęła na myśl o dzisiejszym wieczorze, który przyprawiał ją o mdłości. To nawet nie chodziło o to, że na obiad zjadła batonika, ale po prostu nie miała ochoty schodzić do Wielkiej Sali, a torba w dormitorium była bliżej.

- I właśnie o to chodzi.

Harry spojrzał na kominek, po czym znów zwrócił wzrok na nią. Hermiona westchnęła cicho, bo ten rok dopiero się zaczął, a już miała go serdecznie dość.

- Musisz wykorzystać ten szlaban i spróbować do niego podejść łagodnie. No wiesz, użyj swojego kobiecego wdzięku.

Posłał jej szeroki uśmiech, ale jej nie było do śmiechu. Kobiecy dar, urok... Czy ona w ogóle coś takiego posiadała? Hermiona Granger czasem zazdrościła Ginny Weasley tej naturalnej umiejętności zauroczenia chłopaka. Niby przez jakiś czas spotykała się z Wiktorem Krumem, ale po kilku spotkaniach i listach zrozumiała, że nie jest on zbyt inteligentny. Był świetnym sportowcem, ale jego rozmowy krążyły głównie wokół sportu, a Hermiona ani nie była tym zainteresowana, ani nie miała nic do dodania. Miała za sobą swój pierwszy pocałunek, który nastąpił właśnie z Bułgarem po balu Bożonarodzeniowym. Szczerze mówiąc, nie tak wyobrażała sobie ten moment... Wiktor sprawiał wrażenie, jakby często całował inne dziewczyny, nie zwracał uwagi na jej potrzeby i był zbyt nachalny. Nie podobało jej się to, a to był jeden z powodów, dla których postanowiła zakończyć tę znajomość, przynajmniej w romantycznym sensie. Czasem marzyła, by mieć kogoś, o kogo mogłaby dbać i komu mogłaby zwierzać się nawet z najmniejszych problemów. Ale chyba po prostu nie umiała przyciągać chłopców, a w Hogwarcie nikt z tych, których znała, jej się nie podobał.

- Jak już mówiłam, Harry, to nie jest takie proste. On nie jest na tyle głupi, żeby uwierzyć w nagłą sympatię do niego.

- Trzeba próbować do skutku. Od naszej rozmowy nie zrobiłaś nic, a przecież siedzisz z nim prawie na każdej lekcji. Ale ty nic nie robisz!

Podskoczyła w miejscu, gdy krzyknął. Rozejrzała się wokół, ale na szczęście nikt nie zwrócił na nich uwagi.

- Harry, potrzebuję czasu.

Powiedziała, po czym podniosła się z miejsca, sprawdzając godzinę.

- Muszę już iść.

Wyjaśniła, po czym postanowiła ruszyć do dormitorium, aby się przebrać. Może to był tylko Malfoy, ale nie miała zamiaru paradować przed nim w różowym dresie, który właśnie miała na sobie. Nawet przed wrogiem trzeba się prezentować z klasą.

Złudny dotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz