Rozdział 1

51 6 0
                                    

     Ranek upłynął intensywnie, a Hermiona wszystko robiła w pośpiechu. Wszystko przez to, że Hermiona zaspała. Gdyby Ron się o tym dowiedział miała świadomość, że miałby z niej niezły ubaw. W Hogwarcie nigdy się to dziewczynie nie zdarzało. Gdy zaś chłopcom, a zwłaszcza jej rudemu przyjacielowi Ronowi, to się przytrafiło, Hermiona wygłaszała półgodzinne przemówienie o odpowiedzialności, konsekwencjach pośpiechu i ryzyku opuszczenia śniadania. Dzisiaj miała opuścić śniadanie, ale tuż przed wyjazdem na dworzec, gdyż to tata ją zawoził, Jean wcisnęła jej w dłoń jabłko.

- Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia.

Wcześniej te złote rady często denerwowały i irytowały Hermionę. Śmiała się, że kojarzą się jej one właśnie z mamą. Jednak od kiedy zrozumiała, jak życie jest ulotne i jak łatwo stracić najbliższe ci osoby zmieniła swoje podejście do tego wszystkiego. Postanowiła być bardziej wyrozumiała i spędzać więcej czasu z rodzicami, ciesząc się wspólnymi, dobrymi chwilami. Zrozumiała, że warto kolekcjonować te chwile i tworzyć ich jak najwiecej, bo nigdy nie wiadomo, czy dany moment nie okaże się ostatnim i zostanie sama, bez bliskich u swojego boku.

- Dobrze, mamo, zjem w samochodzie.

Uścisnęła drobną kobietę, a kiedy ta ucałowała ją w policzek i delikatnie się odsunęła, brunetka uśmiechnęła się do niej ciepło.

- Będę za tobą tęsknić. Pisz do nas jak najczęściej, uważaj na siebie i nie daj się tam tym Ślizgonom.

Hermiona zaśmiała się cicho, gdyż, jak zwykle, gdy jej mama wspominała o wychowankach domu węża, na jej twarzy malował się charakterystyczny niesmak. Kobieta była dość obeznana w sprawach Hogwartu, dzięki rozmowym z córką podczas wakacji, jak i listom w których Gryfonka opisywała sytuacje, które uważała za bezpieczne dla jej mamy. W końcu nie chciała jej denerwować, ale też miała świadomość, że jej rodzice i tak się czuli, jakby nie należeli do jej świata. Dlatego starała się trochę więcej o nim opowiadać. Mimo że rzeczywiście można było stwierdzić, że należeli do innych światów, ich życia łączyły się w misterny sposób.

Podeszła do drzwi i otworzyła je. Wiedziała, że nie powinna przeciągać tej chwili, gdyż tata siedział w samochodzie i już na nią czekał a także ona nie chciała się rozkleić. Nienawidziła pożegnań, a w tym roku wydawało jej się to jeszcze trudniejsze. W dzisiejszych czasach nikt nie mógł być pewny jutra.

- Cześć, mamo.

Obejrzała się jeszcze raz i ruszyła w stronę samochodu, o który opierał się jej tata. Kufer już był w bagażniku.

- Pozdrów jeszcze Harry'ego i Rona.

Usłyszała jeszcze i odwróciła się na chwilę aby posłać rodzicielce ostatni uśmiech. Ruszyła w stronę samochodu. Chciałaby kiedyś przedstawić swoich rodziców przyjaciołom. Conajmniej od dwóch lat jej mama proponowała, aby przyjechali oni do nich na święta. Dla Harry'ego to by nie był szok, ale wiedziała, że Ron doznałby szoku widząc zmywarkę, albo telewizor. Starała się jeszcze na początku ich przyjaźni opowiadać mu o mugolskich wynalazkach ale widząc jego brak zainteresowania z czasem zrezygnowała z tych rozmów. Czasami miała poczucie, że Ron miał ją trochę za nudną z powodu tego uwielbienia do książek i ogromu wiedzy jaki zdobywała. Jednak miała także świadomość, że gdyby nie jej zamiłowanie do nauki, prawdopodobnie nawet  nie dożyliby czwartego roku. Harry był sprytny i posiadał potężną moc, a Ron... cóż, Ron był Ronem. Jednak to Hermiona zawsze pomagała im w nauce i sprawdzała ich prace domowe, aby nie zbłaźnili się przed nauczycielami, oddając je w takim stanie, w jakim sami je napisali.

- Jedziemy?

Przytaknęła, a następnie oboje wsiedli do granatowego samochodu. Rzuciła ostatnie spojrzenie na dom, a potem jej wzrok padł na ciepłe, błękitne oczy ojca.

- Jestem z ciebie bardzo dumny, moja mała czarodziejko.

Tak ją nazywał od czasu, gdy dowiedzieli się, że została uczennicą Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Uruchomił samochód i powoli wyjechał na ulicę.

- Wiesz, że zawsze możesz wrócić, prawda? Jeśli sytuacja się pogorszy... Wiem, że ty i twoi przyjaciele zawsze sobie radzicie. Pewnie gdybyś nie była tak błyskotliwa i nie stanowiła elity Hogwartu, dawno byśmy dostali zawału. Ale pamiętaj, że zawsze możesz wrócić. My tu będziemy.

Obserwując mijane domy, drzewa i ogródki, w jej sercu rosła wdzięczność dla rodziców. Była bardzo wdzięczna za to że ich miała, co potęgowało smutek z powodu tego, że Harry nigdy nie zaznał takiej miłości, jaką ona miała przez całe swoje życie. Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak to jest być samemu. Nie mieć wsparcia, do kogo napisać, czy kogo poprosić o radę. Po prostu nie potrafiła tego sobie wyobrazić.

- My tu będziemy.

Powtórzył, skręcając na ruchliwą ulicę Londynu.

Złudny dotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz