Rozdział 18

17 1 0
                                    

     - Dobra, chyba powinniśmy się zbierać, Granger. Nie ma sensu dłużej na niego czekać.

Powiedział Draco. Otworzyła lekko przymknięte oczy. Nie spała, tylko czuwała. Właściwie spać się nie dało, kiedy pod pupą miała te twarde kamienie. Od rozmowy o królu Slytherinu nie zamienili już ze sobą żadnego słowa.

- Która jest godzina?

Zapytała dość głupio, bo przecież sama miała na nadgarstku zegarek. Mimo to chłopak spojrzał na swoją rękę, gdzie lśnił srebrny, duży męski zegarek.

- Na gacie Merlina, Granger. Już dochodzi dziewiętnasta. Mieliśmy tu spędzić tylko pół godziny.

Miała ochotę się zaśmiać na jego słowa, ale tego nie zrobiła. Jak komicznie w jego ustach brzmiały takie przyziemne wyrażenia. Kto by się spodziewał, że Draco Malfoy używa takich słów jak „na gacie Merlina".

- Trochę się zamyśliłam.

Powiedziała i podniosła się z lekką trudnością, ponieważ miała poczucie, że jej ciało zdrętwiało i nie miało ochoty już się więcej ruszać. Chłopak również się podniósł i spojrzał na nią z wyższością wymalowaną na twarzy.

- Kobietę wypadałoby odprowadzić do dormitorium, ale że tu żadnej takiej nie widzę, to żegnam.

To mówiąc, szybko ruszył korytarzem i po chwili zniknął dziewczynie z widoku. Hermiona chwilę stała w miejscu, czując, że w jej ciele znów rozlewa się niechęć do blondyna. Nawet kiedy odrobinę zyskiwał w jej oczach, to zaraz musiał to popsuć takim właśnie tekstem. Miała dość tego wieczora. Ruszyła w stronę wieży Gryffindoru, mając nadzieję, że już nic jej dzisiaj nie zatrzyma przed pójściem do łóżka.

~*~

     Weszła do Pokoju Wspólnego i, nawet się nie rozglądając, ruszyła w stronę swojego dormitorium. Nadal miała niesmak spowodowany zachowaniem Malfoy'a i miała za złe profesorowi, że zabrał jej wieczór. Mogła przecież zrobić tak wiele rzeczy, a musiała siedzieć bezczynnie w lochach.

- Hermiona!

Usłyszała nagle dwa znajome głosy dochodzące z fotela i kanapy przy kominku i stanęła w miejscu. Żałowała, że chłopcy nie poszli jeszcze do siebie. Nie miała ochoty na rozmowę. Po prostu chciała się zakopać w kołdrę i odpocząć po wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło. To był bardzo długi dzień.

- Ja idę spać.

Powiedziała Hermiona. Zaczęła się kierować w stronę schodów, ale Harry znów zawołał jej imię, więc się zatrzymała. Spojrzała na chłopaka, który wyglądał zza oparcia kanapy.

- Naprawdę, Harry, jestem zmęczona.

- Dlaczego wróciłaś tak szybko ze szlabanu?

Ron, który obserwował ją z fotela, zadał pytanie. Naprawdę chciała już iść... Dlaczego oni nie chcieli tego uszanować? Przecież jutro też był dzień. Westchnęła i, rezygnując z pomysłu pójścia do sypialni, ruszyła w stronę chłopców. Z zaskoczeniem zobaczyła, że Pokój Wspólny oprócz jakiejś dwójki grającej w Eksplodującego Durnia był prawie pusty.

- Nauczyciel się nie zjawił i uznaliśmy z Malfoy'em, że wrócimy do siebie.

- Miałaś szlaban z Malfoy'em? To cudownie!

Zawołał Ron. Hermiona popatrzyła na rudego chłopaka, jakby właśnie troll wyrósł mu na głowie. Jego euforia była tak dziwna, że nie wiedziała, co na to odpowiedzieć. Zmarszczyła lekko nos i dopiero po chwili zareagowała słownie.

- W rodzinie wszyscy zdrowi, Ronaldzie? Czy to wina tak wielkiej ilości kurczaka, jaką spożywasz.

Zapytała Hermiona. Ron zaczerwienił się na twarzy.

- Ale on ma rację, Hermiono. Dlatego właśnie chcemy z tobą porozmawiać. Mamy dla ciebie zadanie.

Powiedział Harry. Hermiona przeniosła spojrzenie na czarnowłosego chłopaka. Mieli dla niej jakieś zadanie?

Złudny dotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz