Rozdział 42 (11.5)

156 7 2
                                    

Nie da rady.

Czeka ją sromotna przegrana, którą sama sobie zgotowała. Próbowała odwrócić wzrok od przedstawienia rozgrywajacego się na jej oczach, ale nie miała w sobie tyle samozaparcia. Sądząc po maślanych oczach Olivii, ta również miała z tym problem.

Mężczyzna nie spieszył się. Rozkoszował się powolnymi torturami zadawanymi kobietom niemogącymi oderwać od niego wzroku choćby na sekundę. Z każdym kolejnym obnażanym przez niego centymetrem skóry, serce Amelie wkraczało na coraz to wyższe obroty. Gdy rozpiął koszulę do końca, ukazując umięśniony brzuch, była bliska zawału.

Jak miała grać w takich warunkach?

James na tym nie poprzestał. Ilekroć chciała zaleźć mu za skórę, ten odpłacał się podwójnie. Sięgnął po jedną z małych plastikowych butelek wody, a następnie zaczął wlewać w siebie jej zawartość. Jego grdyka falowała przy każdym łyku, hipnotyzując Amelie swymi harmonicznymi ruchami. Gdy zbliżał się ku końcowi, składając dłoń w pieść, zmiażdżył delikatny plastik, powodując, iż nadmiar wody wypłynął kącikami ust. Poddający się grawitacji płyn pomknął w dół jego ciała, obmywając kolejno brodę, szyję, klatkę piersiową oraz brzuch. Czym zgrzeszyła? Dlaczego jej ochroniarz musiał wyglądać jak wyrzeźbiony przez samego Michała Anioła? A przede wszystkim skąd wiedział jak sprawić, by kobiety w jego otoczeniu traciły rozum?

– Gotowa wrócić do gry? – zapytał rzucając zgniecioną butelkę na stoli obok.

– Najpierw się ubierz – poleciła udając obrzydzenie, choć sądząc po rozbawionej reakcji mężczyzny, niezbyt dobrze jej to wyszło. Przecież nie był ślepy, na pewno zdawał sobie sprawę ze swojej atrakcyjności.

– Znów czujesz, że tracisz kontrolę?

– Nie tracę kontroli, a jedynie dbam o swoją przyjaciółkę, która musi czuć się zgorszona twoim zachowaniem – wyjaśniła. – Olivio, powiedz mu, proszę, aby się ubrał – zażądała władczo.

– Co? Dlaczego? – pisnęła zaskoczona. – Całkiem miło się na niego patrzy – odpowiedziała szczerząc się tak szeroko, iż chyba tylko centymetr dzielił Amelie od ujrzenia jej ósemek, a na koniec jeszcze puściła do Jamesa oczko.

Nie wdając się w dalsze dyskusje, przesadnie kręcąc biodrami wróciła na kort. Jeśli zamierzał wytoczyć w jej stronę najcięższe działa, nie pozostanie mu dłużna. Ukradkiem poprawiając biust, by ten wydawał się pełniejszy, ustawiła się w pozycji wyjściowej.

Tym razem serw należał do Jamesa, a jej przyjdzie zmierzyć się z jego zagraniami.

Już w poprzednich gemach było ciężko, ale te przekraczały jej możliwości. Wolała nie widzieć błyszczącej od potu skóry, którą uznała za niezwykle pociągającą, napinających się mięśni i unoszącej się klatki piersiowej za sprawą każdego cięższego oddechu mężczyzny. Los wyraźnie z niej kpił, stawiając na drodze wyzwania, którym nie była w stanie podołać.

Mecz ciągnął się, ale żadne z nich nie odpuszczało. Zwycięstwo Jamesa było już na horyzoncie, ale Amelie nie poddawała się, walczyła do utraty tchu. Nie zamierzała zdradzać mu prawdy ze swojej przeszłości, ale zakład wciąż pozostawał zakładem. Jeśli zerwie umowę, nikt nigdy więcej jej nie zaufa, a już tym bardziej nie on.

W ostatecznym rozrachunku dotarli do remisu, który musieli rozstrzygnąć tie-breakiem⁠1. Zgodnie z panującymi zasadami pierwszy serw przypada zawodnikowi, który serwował w ostatnim secie. Zmiana następuje po pierwszym punkcie, a później kolejno po każdych dwóch rozegranych punktach. Ponieważ to Amelie serwowała, rozegranie pierwszego punktu przypadło właśnie jej. Wymiana była krótsza nich dotychczasowe, ale szczęśliwie udało jej się wybronić ataki przeciwnika.

Królewski ochroniarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz