Rozdział 2 - Gang Harrego

504 12 0
                                    

Usłyszałam bardzo głośne piski opon a po chwili poczułam intensywne perfumy, które doskonale znałam...

To był Harry...

Wraz ze swoimi kolegami Vinem, Thomasem, Noahem oraz Lucasem. Jeśli chodzi o całą ekipę mojego brata, wiele z nich miało masę zaległości w nauce i niepozdawane klasy - jednak w szkole bardzo rzadko się pojawiali, mimo że był to ich obowiązek. Mężczyźni całe dnie spędzali w starym garażu mojego ojca, traktowali to miejsce jako kryjówkę - a Harrego jako dowódcę. Zawsze w tamtym miejscu wpadały im do głowy najlepsze pomysły, planowali różne akcje i skoki, a na pobliskim zamkniętym parkingu -trenowali do wyścigów. Jeśli nie było ich tam, zawsze trzeba było szukać po najróżniejszych klubach w Los Angeles. Uwielbiają zabawę i cieszą się, również bardzo dużym powodzeniem u kobiet. Wysiedli ze swoich aut, pozostawiają je nieopodal naszych sylwetek. Cała czwórka wlepiała wzrok w Harrego i czekała na jego reakcje:

-Co tu się dzieje? - powiedział bez namysłu Harry, dostrzegając chłopaka, który ze mną rozmawia.

-Spokojnie, nic złego się nie stało Harry, nie potrzebnie cała ta szopka. - odpowiedziałam wkurzona.

Harry stanął prze de mną, zasłaniając przy tym całe moje ciało. Zacisnął pięści i patrzył się złowrogo na Marka, który nie wiedział co się dzieje:

-Dobrze, to może ja już pójdę- wyszeptał po chwili oszołomiony Mark. - Do zobaczenia w piątek! Chłopak udał się do swojego samochodu i szybko odjechał.

Zadowolony Harry wrócił do swoich kolegów, którzy bacznie obserwowali całą sytuację i odpalił fajkę. Byłam na niego wściekła, ciągle traktował mnie jak małą dziewczynkę, którą musi chronić. Nie może znieść widoku innego chłopaka obok mnie, rozumiem że chciał mnie chronić ale bez przesady.

Sam zaliczał co tydzień inną laskę, ja z tym jakoś problemu nie miałam.

Tym razem, postanowiłam dać mu nauczkę:

-Możesz przestać traktować mnie jak małą dziewczynkę?- wykrzyczałam, wyrzucając mu peta z buzi. - Mam 18 lat i mogę decydować o moim życiu prywatnym.

Na twarzy brata mogłam dostrzec poirytowanie przez to, że zmarnowałam mu papierosa. Nie przejął się tym jednak i od razu odpalił drugiego ignorując moje słowa.

-Widać jaka dojrzała jesteś...-zaśmiał się Vin.

Ze wszystkich kolegów mojego brata, to właśnie jego najbardziej nie lubiłam. Od zawsze sobie dokuczaliśmy, był taki irytujący i chamski.

Z czasem zaczęło mi się to podobać...

-Vin, ktoś cię prosił o zebranie głosu? -odparłam prychając. - Zamknij się i daj mi porozmawiać z bratem.

Na twarzy Olivii malował się blady uśmiech, widziałam niepewność w jej oczach. Zdecydowanie postanowiła przemilczeć tą sprawę i się nie wtrącać. Harry wpatrywał się nieugięcie w jeden punkt, był bardzo zamyślony. Po dłuższej chwili usłyszałam od niego stanowcze słowa:

-Rose, jesteś moją jedyną siostrzyczką, którą cenię sobie nad życie. -powiedział. -Nie stanie ci się krzywda dopóki ja żyje. - spoważniał. - Wiem, że ten świat jest popierdolony i pełno w nim psychicznych osób, które mogą ci zrobić krzywdę. Przyjdzie jeszcze czas na chłopaków, ta szkoła na pewno nie jest dobrym miejscem na szukanie miłości. Pełno w niej debili... - Przytulił mnie.

Po chwili wcisnął peta w ziemie, posyłając mi szczery uśmiech. Wsiadł do swojego czarnego Forda Mustanga i czekał na chłopaków aż wsiądą do swoich samochodów.

Usłyszałam odgłos odjeżdżających aut, oparłam się o maskę mojego audi wraz z Olivią i odpaliłam papierosa:

-To niesamowite, że masz taką relację z Harrym. - powiedziała Olivia, zaciągając się.

-Niesamowite powiadasz? - zapytałam ze zdziwieniem. - Czuję się jak dziecko, które jest ciągle kontrolowane.

-Z jednej strony to bardzo słodkie, widać jak bardzo cię kocha. Nawet przestępcy mają uczucia! -wykrzyczała radośnie. Posłałam jej chamskie spojrzenie zaciągając się dymem. Denerwowało mnie jej podejście do życia, zawsze było takie pozytywne i widziała we wszystkim tylko plusy:

-Może w końcu zaczniesz się sprzeciwiać? - rzuciła Olivia aby odratować sytuację.

-Przemyślę to. - odpowiedziałam wciskając resztki peta w ziemię i wsiadając do auta.

Wróciłam pośpiesznie do domu i zjadłam obiad w samotności.

Czyli dzień jak co dzień.

Harry wracał późno - albo wcale, a tata pracował od 9 do 23. Czasami miałam wrażenie, że za dużo pracuje. Było widać jednak, że kocha tą pracę, mimo że jest dosyć wymagająca. Ruszyłam schodami na górę, gdzie znajdował się mój pokój, było to moje bezpieczne miejsce. Zamknęłam drzwi na klucz, położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać. Nigdy nie miałam chłopaka i jakoś bardzo mnie do tego nie ciągnęło. Owszem - lubiłam towarzystwo chłopaków, ale tylko i wyłącznie pod względem przyjacielskim. Chłopacy są po prostu inni niż dziewczyny, nie obrażają się na siebie o błahe sprawy, nie kłócą się o to że któryś z nich kupił sobie taką samą bluzkę ,a co najważniejsze - nie obgadują się za plecami. To jest niesamowite, że tak się od siebie różnimy

***

Mimo, że wyścigi zaczynały się dopiero o 22, to postanowiłam już szykować się na to wydarzenie. Chciałam na spokojnie podjechać jeszcze po Olivie. Postanowiłam włożyć na siebie krótką czarną sukienką z dość głębokim dekoltem. Zrobiłam najlepszy makijaż jaki tylko potrafiłam zrobić, włosy pokręciłam w schludne loki. Wypsikałam się moimi ulubionymi perfumami, zakładając przy tym prześliczne czarne szpilki, które dodawały mi wzrostu.

Chciałam, aby mój brat w końcu zobaczył we mnie dorosłą kobietę, której nie może kontrolować.

Wyszłam z domu chwilę przed 20, nie pomyślałam o tym, że pomysł założenia szpilek okaże się okropny... Przecież muszę podjechać po Olivię i zawieźć nas na wyścigi. Czasami tak mam, że najpierw robię a później myślę.. z resztą, ten problem pewnie dotyka większości ludzi. Zlekceważyłam to i wsiadłam do auta. Udało mi się dojechać po Olivię, która już na mnie czekała pod swoim pięknym niebiesko-białym domem. Ubrana była podobnie do mnie, miałyśmy ten sam gust - jednak dwa różne charaktery. Olivia była znana z tego, że jest dla wszystkich bardzo miła, jednak czepia się ona o dosłownie wszystkie pierdoły.. Ja za to jestem bardzo sarkastyczna i mam niesamowite poczucie humoru. Bez wahania, wsiadła do auta i mnie objęła:

-Cześć Rose! -powiedziała z ogromnym uśmiechem na twarzy. Znałam ten uśmiech...oznaczał on kłopoty.

-Hej Olivia... - odpowiedziałam, czekając na pomysł, którym tym razem mnie zaskoczy.

-Wiesz co, pomyślałam sobie, że wyścigi zaczynają się dopiero za dwie godziny, mogłybyśmy w tym czasie skoczyć do klubu ,,Nine Lives''... myślę, że przyda nam się trochę rozluźnienia.

Serio? Ze wszystkich klubów ona wybrała Nine Lives?

Klub jest znany z tego, że jest tam zawsze mnóstwo ludzi, a w szczególności facetów. Jest on najniebezpieczniejszym klubem w Los Angeles i dzieją się tam naprawdę różne nieprzyjemne rzeczy...

-Czemu akurat tam?- zapytałam.

-Tam jest najtaniej i tam bardzo często przed wyścigami bawią się chłopacy z gangów... - odpowiedziała. - No dawaj Rose, zgódź się, co ci szkodzi? Chciałaś przecież zrobić na złość swojemu bratu -dodała.

Jej ostatnie zdanie utkwiło mi bardzo w głowie..

Natychmiast odpaliłam auto i wyruszyłam do klubu Nine Lives...












The race of lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz