Kurwa...co to było? Chwila słabości, a może myśl, że jesteśmy tylko we dwoje...
Ciągle zastanawiam się, dlaczego Vin zrobił mi cholerną palcówkę w samochodzie... I to przy całej reszcie chłopaków. Przecież to jest nienormalne, dlaczego on tak nagle włożył mi rękę do majtek i dlaczego mi to nie przeszkadzało? Dlaczego chciałam coraz więcej jego uwagi i atencji? Przecież się nienawidziliśmy...dlaczego wyjazd do Harrego zmienił tak kurwa dużo?
Tak dużo pytań, a zero odpowiedzi...
Vin jechał przed siebie, pod wpisany wcześniej adres. Ta ulica była mi totalnie nieznana, z resztą jak całe to miasto. Jechaliśmy pod dom Harrego, w którym aktualnie się zatrzymał. Nie był on w centrum miasta, tylko na jego wjeździe. Mieliśmy bardzo blisko do celu, a moje serce biło tak szybko jakby zaraz miało wyskoczyć w orbitę. Vin nie zwracał na mnie już uwagi, nie zerkał na mnie w lusterku, a swoją uwagę skupił na drodze i na nawigacji. Najwyraźniej przestraszył się sam siebie, tego co może zrobić i tego, że przy mnie nie umie się kontrolować.
Zatrzymaliśmy się na wjeździe do ogromnego szarego budynku, który wyglądał bardzo dostojnie. Wiedziałam, że to nie jest własność Harrego, a on tą piękność wynajmuje. Dom miał ogromne szklane okna, przez które z drugiej strony padały cudowne promienie słońca.
Wyszliśmy niepewnie z auta i postanowiliśmy poinformować Harrego o tym, że do niego przybyliśmy:
-Spróbuj jeszcze raz zadzwonić -nakłaniał Noah, zwracając uwagę Vinowi.
Chłopak kiwnął twierdząco głową, a następnie wykonał polecenie wydane przez przyjaciela.
- Użytkownik do którego dzwonisz nie odpowiada...-powtórzył Vin damskim głosem.
Stłumiłam cichy śmiech, wywołany jego tonacją głosu. Jednak on po tym incydencie zaczął mnie totalnie zlewać... Nie patrzył na mnie ani nie reagował na moją nawet pieprzoną obecność.
Czyli wracamy do punktu wyjścia...
Thomas zadzwonił pięć razy dzwonkiem do drzwi. Niestety to też nie podziałało.
-Powoli zaczynam się wkurwiać - zaczął Lucas.
Vin parsknął pod nosem i przełożył nogi przez bramę posiadłości. Zeskoczył zręcznie na powierzchnię, która znajdowała się po drugiej stronie.
- Panie Vinie, tuż to chyba włamanie...- zaśmiał się Lucas, a po chwili zrobił to samo.
Cała reszta chłopaków, również dołączyła na drugą stronę. Zostałam tylko ja, która boi się wskoczyć tak wysoko i nigdy nawet nie skakała przez kozła w szkole podstawowej....
-Rose, a ty to się modlisz przed tą bramą kuźwa? -burknął Vin.
Byłam zaskoczona jego nagłym tonem głosu. Tym, że zmienił do mnie nagle stosunek, na taki chamski jak był wcześniej.
Ten chłopak zdecydowanie miał dwubiegunówkę kurwa, przecież 15 minut temu robił mi palcówkę w jego samochodzie i przy jego kumplach...
-Spierdalaj - powiedziałam.
Próbowałam przełożyć nogę ale to ogrodzenie naprawdę było wysokie. Nie mogłam podciągnąć się do góry.
- Dawaj łapę - rzucił Thomas, który jako jedyny postanowił mi pomóc.
Reszta paczki ( w tym oczywiście Vin) śmiało się z tego, że mi się nie udawało wskoczyć.
Co za kutas...
Podałam rękę Thomasowi i wspiełam się dzięki jego pomocy na ogrodzenie.
Zeskoczyłam na dół, a ku mojemu zdziwieniu, chłopacy na mnie nie zaczekali. Żaden z nich. Stali już pod drzwiami mojego brata i się do nich dobijali.
CZYTASZ
The race of life
ActionO tym jak Niebo zakochało się w Piekle... Dedykacja: Dla tych co boją się zaryzykować. Żyjcie tak, abyście w momencie umierania nie żałowali, że czegoś w życiu nie zrobiliście.