Okazało się, że podczas mojej przygody ze Stevenem i otarciem się o śmierć, Lucas przekroczył linię mety - zapewniając nam tym wygraną i uszanowanie ze strony kibicujących. Na ustach ludzi notorycznie przewijały się pytania ,,Gdzie Harry?'' ,,Co to za kobieta?'' ,,KOBIETA'', a o to przecież chodziło od początku. Kibice są zdezorientowani całym zamieszaniem nie dość, że dobrze im znany gang posiada nową członkinię to dodatkowo zrobił się szum o zaistniałą strzelaninę.
Thomas zaczął zbierać pieniądze od ludzi, którzy wcześniej zawierali zakłady co do wygranej. Chwalił nas i zachęcał na głosowanie na nasz gang częściej. Sędzia uścisnął nam wszystkim dłonie i pogratulował kolejnej wygranej. Widziałam po nim, że nie był ani trochę zaskoczony werdyktem bo
Oni zawsze wygrywali..
Jego zdziwienie mogłam jedynie dostrzec gdy podawał mi rękę. Widział mnie tu po raz pierwszy i to jeszcze z tak bardzo szanującym się gangiem.
Odwróciłam wzrok od sędziego, a moim oczom ukazały się dwie postury ciała - Lucas napinał mięśnie w kierunku widowni, a Thomas tańczył grecki taniec i triumfował w niebogłosy.
Zakryłam buzię i próbowałam stłumić śmiech
Faktycznie...bardzo szanujący się gang
Zerknęłam ukradkiem oka na Noaha oraz Vina, którzy nabijali się z przyjaciół i wymieniali zdania między sobą. Chłopacy nie widzieli co stało się kilka kilometrów przed metą, widzieli to tylko kibice oraz Vin. Wciąż się zastanawiam jakim cudem wypatrzył tą tragedię...przecież on był daleko przed nami i prawie przekroczył linie mety jako pierwszy...co skłoniło go do zawrócenia się?
Z zamysłu wyrwał mnie Noah:
-Wybierasz się z nami na after?
Zawsze po wygranych wyścigach odbywała się impreza zwana ,,Afterkiem,, Chłopacy znikali wszystkim z pola widzenia i lecieli bawić się na kluby. Wyrywali jakieś laseczki, pili do upadłego i takie tam... Harry zawsze leciał pierwszy na te imprezki, uwielbia się bawić.
Tęsknie za nim... Szkoda, że nie mógł zobaczyć tego jak się ścigam, ale może będzie kiedyś jeszcze okazja? Bo przecież jak tylko Harry wróci to wszystko wróci do normy, a ja odstąpię mu miejsce...prawda?
-Dobra, mogę pójść -uśmiechnęłam się szczerze.
Vin podszedł do tańczącego Thomasa i Lucasa, który coraz bardziej się napinał i prężył do widowni. Złapał obydwóch za plecy i pociągnął w naszym kierunku:
-Przestańcie zachowywać się jak idioci... -burknął, szarpiąc za kołnierze ich koszul.
-Jedziemy na afterek rozumiem? -spytał Lucas, któremu zadziorny uśmieszek nie schodził z twarzy.
-Nie kurwa, do kościoła -odparł sarkastycznie Vin.
-Nie no stary co ty gadasz! -oburzył się Thomas. - Nie byłem tam od wieków... z resztą po co tam?
Vin głośno westchnął i szarpnął chłopaka w kierunku jego samochodu:
-Jeszcze nic nie brałeś, a zachowujesz się jakbyś od dawna już odlatywał... -burknął i wepchnął Lucasa wraz z Thomasem na tylnie siedzenia swojego mercedesa.
Noah podszedł do swojego samochodu i wpakował się do niego:
-To co, tam gdzie zawsze?
-Tam gdzie zawsze - odparł Vin.
Noah ruszył z piskiem opon, a ja zaczęłam kierować się do mojego samochodu. Nie wiedziałam gdzie mam się udać i co to za miejsce ,,tam gdzie zawsze'', jednak nie mogłam zostawić tutaj swojego samochodu:
CZYTASZ
The race of life
AksiO tym jak Niebo zakochało się w Piekle... Dedykacja: Dla tych co boją się zaryzykować. Żyjcie tak, abyście w momencie umierania nie żałowali, że czegoś w życiu nie zrobiliście.