Rozdział 28 - 𝒁𝒂𝒑𝒂𝒍𝒏𝒊𝒄𝒛𝒌𝒂

185 7 8
                                    

*Hej, przepraszam za tak długą przerwę. Chciałam poinformować, że ostatnie linijki poprzedniego rozdziału uległy zmianie (końcówka z Thomasem). Miłego czytania misiaki :)) *


Od tej sytuacji minął tydzień. Wszyscy w samochodzie zachowywali się normalnie. Nikt nie wspomniał o tym, że widział sytuację, która zaszła między mną, a Vinem. Harry wrócił normalnie do domu, a ojciec przestał się o niego martwić widząc jego twarz częściej. Dni w szkole mijały mi znów żmudnie i monotonnie, a wyścigi organizowane przez chłopaków nabrały tempa. 

Mogłoby się wydawać, że wszystko wróciło do normy...wtedy nie wiedziałam, że normalność powróciła...ale do pewnego czasu. 

Vin przestał się do mnie odzywać. Usłyszenie przez nas tego jebanego dźwięku wiele między nami zmieniło. Obydwoje w tamtej chwili ubraliśmy się z powrotem i wybiegliśmy z pokoju jak poparzeni. 

Ale gdyby zobaczył to Harry albo inny chłopak z całej naszej ekipy to od razu by reagowali.  Problem tkwi w tym, że nikt nic takiego nie zrobił. Z jednej strony to dobrze, nie wiem co w nas wtedy wstąpiło i mam nadzieję, że to się nie powtórzy. 

Ale...czy to możliwe, że zobaczyłaby to jakaś osoba z zewnątrz? Spoza gangu Harrego? Spoza naszej ekipy?

Towarzyszka Harrego znajdowała się na podjezdzie pod domem, więc ona również odpadała mi z tej układanki...

To wszystko zaczęło się robić coraz bardziej pojebane...

Przez tą sytuację nie pojawiałam się zbyt często na wyścigach, a tym samym omijałam Harrego szerokim łukiem. Chłopacy byli zdziwieni moim zachowaniem, w szczególności Thomas, który zdążył się ze mną zaprzyjaźnić. Wiem, że byłam im potrzebna do zrealizowania planu wkroczenia dziewczyny do ich gangu, musiałam uczestniczyć wraz z nimi w napadzie. Narazie jednak o tym nie myślę, musze poukładać swoje myśli po sytuacji, która miała miejsce z Vinem. 

Bo w końcu to nie była zwyczajna relacja, to nie było zwyczajne zauroczenie...

 Nie mogliśmy być razem. 

Jeśli nie przestaniemy pogrywać w naszą głupią gierkę, wszystkie zasady zostaną złamane, a my - rozpętamy największą wojnę w historii.

***

- Cieszę się, że jest was tak dużo dzisiaj, ponieważ mamy ważną kwestię do ustalenia -odrzekła pani Clarke.

Oparłam głowę na ramieniu Olivii i owinęłam sobie kosmyki włosów wokół palca:

-Ciekawe o co chodzi tym razem -wyszeptała Olivia.

-Pewnie standardowo palenie w kiblach albo coś w tym stylu... -odrzekłam z obojętnością.

Bardzo lubię naszą wychowawczynie. Jest to starsza kobieta uwielbiająca koty. Można ją poznać po tym, że do każdej sytuacji podchodzi ze spokojem i zawsze stara się pomóc swoim wychowankom. 

Oczywiście, jak coś odjebiemy to umie nas solidnie opierdolić i postawić do pionu...

Ale tak po za tym, to naprawdę chyba lepiej trafić nie mogliśmy. W naszej szkole nauczyciele zazwyczaj są bardzo oschli i surowi, pani Clark jest ich przeciwieństwem. 

Nasza klasa nie należała do najgrzeczniejszych, notorycznie zdarzały się jakieś bójki albo wychodzenie na papierosa. Zazwyczaj godziny wychowawcze kręciły się wokół tych tematów, które mnie już nudziły.

The race of lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz