Rozdział 13 - 𝑻𝒂𝒋𝒆𝒎𝒏𝒊𝒄𝒂

199 6 2
                                    

Zdjęłam buty i szybkim krokiem udałam się w kierunku mojego pokoju:

-O witam cię moja droga pannico -zza drzwi wychylił się Jack z wielkim poirytowaniem na twarzy. - Co masz mi do powiedzenia i dlaczego masz męskie ubrania na sobie?

Odwróciłam się na pięcie w kierunku ojca, który skanował mnie wzrokiem od góry do dołu:

- Przepraszam cię tato... wiem, że miałam wrócić wcześniej ale naprawdę dobrze się bawiłam. -odpowiedziałam, posyłając mu uśmiech, którego nie odwzajemnił. - Ubrania wzięłam sobie na zmianę... -improwizowałam. - Moje się akurat suszyły więc wzięłam Harrego.

Jack uniósł brwi do góry:

Wiedziałam, że tego nie łyknął...

-Dziecko jest godzina trzynasta... -odparł z poirytowaniem.

O kurwa... totalnie straciłam rachubę czasu... naprawdę już ta godzina?!

- Eeee tak wiesz bo trochę jednak wypiłam... Wolałam przespać się na miejscu i wrócić gdy w pełni wytrzeźwieje... -dodałam.

- Nie mogłaś mi tego napisać? -zarzucił mi. - Wiesz jak bardzo się o ciebie martwiłem, do cholery?! Gdzie masz ten telefon, że nie słyszałaś moich 515 połączeń?

Sama bym chciała wiedzieć, gdzie jest mój pieprzony telefon...

-Naprawdę cię przepraszam, nic nie słyszałam w tym hałasie... -posłałam mu przepraszające spojrzenie.

- Mam nadzieję, że to się nigdy więcej nie powtórzy. -spojrzał na mnie surowo. - Zabieram twoje auto, muszę podjechać na chwilę do miasta.

O cholera... I co teraz?!

Obleciał mnie strach, przecież moje auto zostało u Maxa...

- EEE... a dlaczego nie pojedziesz swoim? - próbowałam zatrzymać ojca w domu i stanęłam mu przed drzwiami.

- Zepsuło się i nie mogę nawet go odpalić. - rzucił oschle. - Mechanik przyjedzie dopiero jutro, więc dzisiaj jestem zdany na twoją brykę. -dodał, przesuwając mnie lekko i otwierając drzwi wyjściowe.

Usiłowałam go zatrzymać, bałam się jego reakcji... Zamknęłam mu drzwi przed nosem:

- Tato słuchaj, muszę ci coś pokazać u góry! -wymyśliłam coś na szybko.

-Naprawdę, co takiego? -spytał, zdezorientowany.

-Bo...bo... zepsuła mi się ta.. no.. lampka nocna! -wykrzyczałam.

Jack zaśmiał się pod nosem:

- Okej, zajmę się tym jak wrócę. -rzucił i bez problemu przedarł się prze ze mnie a następnie otworzył drzwi. - Rose, spokojnie. Jestem naprawdę dobrym kierowcą. -dodał, opuszczając dom.

To był mój koniec...mogłam już zacząć się pakować.

Podbiegłam szybko do okna, które znajdowało się w kuchni bo chciałam zobaczyć reakcję mojego ojca na to, że sobie nigdzie nie pojedzie i nagle...

Zamarłam...

Moje czarne audi stało na naszym podjeździe i to pięknie zaparkowane...

Vin...

***

Byłam w szoku a zarazem zastanawiałam się, jak on to zrobił... Przecież przed chwilą odwiózł mnie tutaj swoim mercedesem... Nie ma opcji, że zdążył w dziesięć minut pojechać do Maxa i wrócić tutaj. Chwila...jak on wrócił do domu? To jest po prostu nierealne... a może to nie jego sprawka?

Siedziałam jeszcze chwile na kanapie w salonie i rozmyślałam o tych dziwnych wydarzeniach, które miały przed chwilą miejsce. Podniosłam się z niej i poszłam w kierunku łazienki bo czułam, że jestem już na skraju i zaraz się posikam.

Otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg łazienki po czym się zatrzymałam:

-Ciekawe czy wyglądam jak potwór z horroru z rozmytym makijażem, rozwalonymi włosami i w dodatku w takich ciuchach... -parsknęłam śmiechem, odwracając się do lustra.

Ku mojemu zdziwieniu...wyglądałam normalnie, a co najlepsze...

Zmył mi makijaż.

-Coraz bardziej mnie pan zaskakuje, panie Vinie...-parsknęłam sama do siebie przed lustrem, po czym skorzystałam z toalety.

Udałam się do mojego pokoju i od razu położyłam się na łóżku...byłam bardzo zmęczona, mimo że spałam u Vina... Nie pamiętam kiedy wróciliśmy, ale mimo to -dalej odczuwałam zmęczenie.

***

Nie mam pojęcia jak długo spałam. Obudził mnie warkot mojego samochodu, który oznaczał, że Jack wrócił. Niechętnie przekręciłam się na drugi bok, odgarniając swoje brązowe kosmyki włosów z twarzy. Postanowiłam sprawdzić godzinę na telefonie lecz przypomniało mi się, że nie wiem gdzie jest...

Podniosłam się z łóżka skanując dokładnie każdą rzecz, którą przyniosłam ze sobą z imprezy. Podeszłam do sterty ciuchów, które miałam na sobie tamtej nocy i zaczęłam szperać między nimi.

-Gdzie jest ten pieprzony telefon...-wymamrotałam z poirytowaniem.

Przejrzałam wszystkie kieszenie mojej torebki, nawet w butach szukałam...ale na marne. Stanęłam w rozkroku nad ubraniami i położyłam ręce na biodrach. Ku mojemu zdziwieniu, poczułam coś twardego... to był mój telefon.

-Ale idiotka ze mnie... -prychnęłam. - Cały czas był w spodenkach Vina, w których spałam... Chwila, dlaczego ja nadal w tym jestem?

Rzuciłam telefon na łóżko i od razu przebrałam się w moje ulubione szare dresy i tego samego koloru - bluzę.

Położyłam się znów na łóżko biorąc telefon do ręki:

-No oczywiście... rozładowany. - prychnęłam i leniwie sięgnęłam po ładowarkę.

Odblokowałam ładujący się telefon, a moim oczom ukazał się spam wszystkiego... masę wiadomości, nieodebranych połączeń i ogrom nowych zaproszeń na facebooku. Nigdy w życiu nie miałam takiego spamu...

Otworzyłam folder z smsami i zaczęłam po kolei czytać wszystko:

Tata: Rose, odezwij się.

Tata: Gdzie ty do cholery jesteś?!

Tata: Dziecko martwię się o ciebie...

Faktycznie nabił te 515 połączeń... Matko, co on musiał czuć...

Sprawdzałam dalej:

Olivia: Rose, dotarłaś bezpiecznie do domu?

Olivia: Halo, żyjesz?

Od razu odpisałam na wcześniej wysłaną wiadomość:

Rose: Tak, wszystko w porządku, a jak u ciebie Olivia?

Rozciągnęłam się leniwie na łóżku i zgasiłam telefon. Była już godzina 19, więc zmarnowałam cały dzień... Może to idealna pora aby nie zmarnować nocy i porobić coś wystrzałowego...

-Rose, wróciłem! -wykrzyczał Jack z dołu. - Kolacja będzie za pół godziny. -dodał.

-Dobra! -odpowiedziałam.

Nagle dostałam nową wiadomość. Weszłam ponownie w folder myśląc, że to Olivia odpisała...Jednak to nie była ona:

Nieznany: Wysłano załącznik.

Nigdy nie odbierałam obcych telefonów i nie reagowałam na takie treści. Zawsze się boję, że to jakieś wirusy. Tata od dziecka mi powtarzał, że mam na to nie reagować, więc teraz też tak zrobiłam.

I wtedy dopiero zaczęły się problemy...

The race of lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz