Rozdział 15 - 𝑷𝒂𝒓𝒌𝒊𝒏𝒈

266 12 0
                                    

Zbliżała się godzina druga w nocy, o tej godzinie mam się spotkać z Vinem na dobrze znanym mi parkingu, obok garażu. Nałożyłam na siebie czarny top z dekoltem i krótką spódniczkę tego samego koloru. Dodałam kurtkę skórzaną, bo na dworze było już dosyć chłodno. Włożyłam czarne, wysokie obcasy i udałam się do mojej czarnej strzały.

Odpaliłam samochód i przez całą drogę rozmyślałam o tym, co chce powiedzieć chłopakom o pracy ojca. Wiedziałam, że nie mogę się długo tam zasiedzieć, bo na godzinę ósmą mam do szkoły. Mam wrażenie, że szkoła pozbawia nas naszego życia. Przez paręnaście lat, które moglibyśmy wykorzystać jak chcemy - marnujemy je w szkolnych ławkach, ucząc się o sinusie i cosinusie... W placówkach powinni uczyć tego, co przyda nam się w przyszłości...Takimi rzeczami są na przykład: kontakty międzyludzkie, rozwiązywanie różnych problemów, gotowanie...takie wiecie, potrzebne codzienne czynności...


Podjechałam w umówione miejsce równo o godzinie drugiej. Zaparkowałam na opustoszałym parkingu, czekając na Vina. Po chwili usłyszałam bardzo głośny dźwięk jego sportowego samochodu, a dokładniej czarnego mercedesa Amg gt 63. Zaparkował tuż obok mojego czarnego audi, uchylając szybę:

-Pewnie już wiesz, że masz dzisiaj wyścig. -rzucił w moim kierunku, zaciągając ręczny.

-Obiło mi się o uszy...-burknęłam. - Wiedziałeś o tym?

-Tak, od jakiegoś tygodnia. -uśmiechnął się szyderczo w moim kierunku.

-To dlaczego nic nie mówiłeś, do cholery?! -odpięłam pasy i oparłam ręce na otwartej szybie auta.

-Nie wiedziałem, że ty w nim wystartujesz. -parsknął. - Jeździsz zwykłym audi i nie jest ono zbyt szybkie. Harry zadecydował, że musimy wdrążyć cię już do wyścigu, aby zmylić ludzi -odchrząknął. - Ja i Thomas ulepszymy ci dzisiaj to autko tak, aby na jutro dało czadu. Lecz przed twoim wyścigiem, musze cię wszystkiego nauczyć...

Wysiadł ze swojego samochodu, zamykając go pilotem. Okrążył dookoła moje auto i zajął miejsce pasażera. Poczułam przyjemną woń jego mocnych perfumów, które idealnie złączyły się z zapachem papierosów:

-Kurwa, kto tak ustawia fotel?! - wrzasnął, ledwo się mieszcząc. Od razu odsunął fotel tak mocno jak tylko się dało, on wprost leżał na tylnich siedzeniach...

-To Olivia -skanowałam go wzrokiem od góry do dołu. Miał na sobie czarny t-shirt i tego samego koloru spodnie.

Po chwili zauważyłam, że chłopak robił to samo i jakoś długo zawiesił spojrzenie na mojej spódniczce.

-Jak ona tak może siedzieć...-parsknął śmiechem, dalej drążąc temat. - O boże a ty... siedzisz jeszcze bliżej niż Olivia...

-Mimo to, mam jeszcze dużo miejsca i jest mi tak wygodnie -odpowiedziałam na jego wąty.

-No tak, czasami zapominam, że jesteś kurduplem, który ma sto sześćdziesiąt centymetrów... -posłał mi zadziorczy uśmiech.

- Sto sześćdziesiąt pięć dupku- zerknęłam na niego spod byka.

-Pięć centymetrów więcej nie ma znaczenia, już bez przesady. - parsknął.

-To się tyczy twojego krótkiego kutasa. -burknęłam w jego kierunku.

Odchrząknął i wlepił wzrok przed siebie...

Znowu to zrobiłam...

Zignorował moje słowa i od razu zmienił temat:

-Przejdźmy do rzeczy... -zaczął, z powagą w głosie. - Jutro mamy wyścigi z bardzo słynnym gangiem Ganvailes. Nie należą oni do łatwych przeciwników... Przykuwające jest to, że ludzie będą dawać bardzo dużo pieniędzy za zakłady. -w jego oczach momentalnie dostrzegłam iskierki, gdy wspomniał o forsie.

The race of lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz