Rozdział 6 - 𝒁𝒏𝒊𝒌𝒏𝒊ę𝒄𝒊𝒆

281 8 0
                                    

Nastały kolejne dni, które nie różniły się niczym od mojej szarej codzienności. Miałam wrażenie, że w poniedziałek wydarzyło się tak dużo, że przez całe życie nie miałam tylu wrażeń. Jest dzisiaj czwartek, czyli od tych wydarzeń minęły trzy dni a jutro odbywa się domówka u Marka-  wow , kolejne spektakularna okazja w moim życiu. Tata był taki zmęczony, że gdy wróciłam w nocy z poniedziałku na wtorek, to spał. Ku mojemu zdziwieniu, rankiem nie był na mnie zły. Zrozumiał to, że raz na jakiś czas wrócę nocą, byłam młoda... Wmówiłam mu, że byłam na imprezie z Olivią, zawsze to łykał, a tak naprawdę jego córeczka bacznie oglądała uliczne wyścigi, wracała z buta do domu o drugiej w nocy i takie tam... Vin nie odezwał się od poniedziałku, w sumie to i lepiej. Mam nadzieję, że głupio mu przez to jak się idiotycznie zachował. Chociaż, znając go to wcale się tym nie przejął. 

Wychodząc z domu w czwartkowy poranek minęłam się z Harrym w drzwiach. Dostrzegłam w jego oczach zmęczenie, które dawało po sobie znać. To był ten typ człowieka, który działał w nocy, a dzień przeznaczał na odpoczynek. Posłałam mu szczery uśmiech i zaczęłam kierować się do mojego samochodu. Harry odwzajemnił uśmiech i od razu ruszył do kuchni coś zjeść : 

-Miłego dnia Harry! -wykrzyczałam wsiadając do auta. 

Ten czwartek zaczął się dosyć dziwnie, nie zaspałam... 

Miałam mnóstwo czasu na dotarcie do szkoły, zadzwoniłam więc do Olivii i zaproponowałam, że  po nią przyjadę:

-Nie wierzę własnym oczom... Laska, czemu do mnie dzwonisz o godzinie 7.25 w czwartek? -zapytała zaspanym głosem, odbierając moje połączenie. - Przecież o tej godzinie to ty się na drugi bok przewracasz... -parsknęła śmiechem.

-Udało mi się dzisiaj nie zaspać... -odpowiedziałam, sama zdziwiona tym, co mówię. - Już jestem pomalowana i ubrana i właśnie siedzę w aucie, mogę po ciebie podjechać jeśli chcesz.

- Co to za przemiana Rose? -zaśmiała się Olivia. - Będę gotowa za 10 minut! 

- W porządku! -odpowiedziałam, zakańczając połączenie.

Przejrzałam się w lusterku i poprawiłam koka, wypuszczając z przodu dwa długie kosmyki moich brązowych włosów. Odpaliłam samochód i włączyłam sobie moją ulubioną playlistę na Spotify.

Przez całą drogę głośno śpiewałam i bezwstydnie otwierałam okna, krzycząc teksty piosenek w kierunku ludzi, którzy spieszyli się do pracy.  Tak właśnie wyglądała młodość... A ja, zamierzałam czerpać z niej jak najwięcej radości i spontaniczności...

Podjechałam pod dom przyjaciółki, włączając jej ulubioną piosenkę. Dziewczyna rozpoznając znajomy głos, od razu wbiegła do auta. Przytuliłyśmy się na powitanie i od razu zaczęłyśmy wspólnie śpiewać tekst piosenki. Nienawidzę tego, że wszystko co dobre zawsze musi kiedyś się skończyć, tak było i tym razem. Obowiązki wzywały ,a tak właściwie - szkoła wzywała.

Zajęłam miejsce parkingowe przy szkole i wyszłam z samochodu, Olivia zrobiła to samo. Gdy przyglądałyśmy się naszemu Liceum, od razu do głowy wracała szara codzienność, która nie brzmiała jak nasze ulubione piosenki. Przekroczyłyśmy próg szkoły, szukając klasy, w której mamy zajęcia : 

-Wiesz co jest dziwne?- zapytała po chwili Olivia. - Marka nie ma w szkole, nigdzie go nie ma! -dodała.

Usiadłam na krześle, zajmując miejsce, które należało do naszej dwójki i zaczęłam analizować każde wypowiedziane przez nią słowo. Faktycznie, od ostatniej sytuacji, gdy przytulił nas na pożegnanie - chłopak rozpłynął się w powietrzu... a jutro przecież miała odbywać się u niego domówka...:

-To jest bardzo dziwne...-odpowiedziałam z bladym uśmiechem na twarzy. - Ty nie miałaś przypadkiem do niego numeru telefonu? -przypomniałam sobie po chwili.

-Rzeczywiście! -odparła uradowana. Wymienili się numerami podczas rozmowy w klubie. To był nasz jedyny ratunek, który miał dać nam odpowiedź na pytanie - gdzie ten tajemniczy chłopak zniknął. 

Trzeba przyznać, że naprawdę miał tupet. Pojawił się w jeden dzień, zaliczając konfrontację z moim bratem, później znajdując się w tym samym klubie co my a później na wyścigach... on naprawdę za dużo wiedział.

-Zadzwonię do niego po lekcjach i dam ci znać, czy odebrał. -dodała po chwili. 

Posłałam jej leciutki uśmiech i odwróciłam głowę w stronę nauczyciela, który właśnie zaczynał lekcję. Czekał mnie długi i trudny dzień, słowa dziewczyny utkwiły mi bardzo w pamięci a zaginięcie Marka i jego osoba stawała się coraz bardziej podejrzana... 

Może powinnam o wszystkim powiedzieć Harremu?...



The race of lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz