Uderzyłam plecami w ścianę pokoju, gdy wycofywałam się, próbując unikać łatwopalnych rzeczy. Cała kontrola, jaką miałam nad sobą, uleciała. Moje ręce najpierw tylko się iskrzyły, ale teraz zaczynały jarzyć się zielonym płomieniem. Wszystko mogło spalić się zbyt łatwo. Drzwi do pokoju stanęły otworem, ale ledwie słyszałam huk drewna, uderzającego o beton. Wszystko zagłuszała krew, płynąca w zawrotnym tempie przez arterie.
- Uspokój się, wszystko będzie dobrze - mówił, kojącym głosem. W jego szarych oczach ożyła zieleń, która zazwyczaj tylko nieznacznie odznaczała się wokół źrenic. Głos mężczyzny płynął do mnie, jak zza grubej tafli wody.
Oczami wyobraźni widziałam Ezaiacha i wszystko co mi zrobił. Obrazy rzeczywistości, przeplatały się z koszmarami, w których obiecywał, że Siódemka mnie dorwie. Urywane wdechy nie przynosiły żadnej ulgi. Tata zbliżał się do mnie powoli, ostrożnie, tak jak myśliwy podchodzi do zwierzyny, którą chcę schwytać.
- Nie zbliżaj się! - krzyknęłam przerażona. Wiedziałam, że jeśli mnie dotknie, to nie dam rady się powstrzymać. Wszystko zajmie się ogniem, również on.
- Nie bój się, to tylko ja - nie przestawał mówić, a to tylko potęgowało buczenie, które rozbrzmiewało w moich uszach. Było nie do zniesienia.
Przesuwałam plecami po ścianie, próbując dostać się do wyjścia, ale nie byłam wystarczająco szybka. Daniel dopadł mnie w jednej chwili, mocno chwytając za ramiona. Poczułam swąd spalenizny, jego koszula zajęła się ogniem, ale on dalej nie odpuszczał.
- Nie zrobisz mi krzywdy - zapewniał, ale nie słuchałam go, przerażenie przejęło nade mną kontrolę.
Czułam, jak palący płomień rozprzestrzenia się, schodzi na moje przedramiona. Płonęłam. Odepchnęłam go z całych sił. Wylądował na podłodze i dopiero wtedy mogłam przyjrzeć się zniszczeniom, które spowodowałam. Ciemna koszula była całkowicie zrujnowana, tylko skrawki ostały się na ciele mężczyzny. Jasna skóra nosiła świeże znaki poparzeń, ale on dalej uparcie próbował podnieść się z podłogi.
- Co tu się dzieje? - Piskliwy głos mojej matki zmusił mnie, abym podniosła wzrok. Stała w przejściu przez moment, jakby zamarzła, po czym podbiegła do ojca i uklękła.
- Daniel! - krzyknęła i potrząsnęła nim. Tata podniósł dłoń i pogłaskał ją delikatnie po policzku.
- Uciekaj - powiedział stanowczo, delikatnie się uśmiechając, jakby chciał ją pokrzepić.
Matka zdębiała i spojrzała na mnie. Widziałam szok, który malował się na jej twarzy, kiedy zdała sobie sprawę, na co patrzy. Musiałam wyglądać okropnie, stałam przecież w płomieniach.
- Rose... - wychrypiała, wstając. Cofała się, krok po kroku. Wiedziałam, że nigdy nie zapomnę przerażenia, które widziałam w jej niebieskich oczach. Wybiegła z pokoju, może nawet z domu, nie wiem. Jak w amoku otworzyłam okno i wyskoczyłam, nie bacząc na ewentualne konsekwencje. Moje ciało przecięło powietrze, ledwie poczułam chłód zimy, która hulała już w najlepsze.
Upadek z pierwszego piętra na stopy był łatwiejszy, niż się spodziewałam. Może to fakt, że byłam Nefilem, a może po prostu adrenalina zabiła moje odczuwanie bólu. Nie wiedziałam, co robię, nie mogłam pójść nigdzie, nie ryzykując, że spalę wszystko wokół. Trawnik, na którym stałam, zajmował się ogniem mimo szronu. Chciałam płakać, ale nie potrafiłam.
- Uspokój się. - Usłyszałam te słowa po raz kolejny, ale tym razem wypowiedziane przez inny głos.
Książe wyłonił się zza linii drzew, wpatrując we mnie. W jego oczach nie widziałam gwiazd, były jednolicie czarne. Smukła sylwetka odziana w samą czerń zlewała się miękko z obrazem nocnego otoczenia, sprawiając wrażenie, jakby sam był cieniem.
CZYTASZ
Spalona cz. 2 - Więź Aniołów
FantasyW świecie, w którym anioły i demony istnieją naprawdę nigdy nie brakuje zagrożeń. "Porozumienie", czyli traktat głoszący, iż na wolną wole śmiertelników nie można wpływać jest uniwersalną zasadą, niedopuszczającą do chaosu i destrukcji. Kiedy w Lake...