XXVI. Starcie

101 13 399
                                    


Nie wiedziałam, czy bardziej przerażał mnie chłód w jasnych oczach, czy intensywna fala emocji, która mnie zalała, gdy zobaczyłam Orifiela. Opierał się plecami o zniszczony dąb. Czarne skrzydła rozłożył na boki, ale ich całkowity bezruch mówił mi, że jest napięty. Mimowolnie ruszyłam w jego kierunku, czułam, jak ogień we mnie gaśnie, gdy nieświadomie przyspieszyłam aż do truchtu. Odbił się plecami od drzewa i ruszył ku mnie. Rozłożył ramiona w tym samym momencie, w którym wyskoczyłam. Owinęłam się nogami wokół twardej talii chłopaka, a kiedy przylgnęłam do niego całym ciałem, schowałam twarz w zgięciu między szyją i ramieniem. Zapach, który zawsze do niego przylegał, te połączenie morza i lasu, momentalnie mnie uspokoiło. Gładził dłonią moje włosy powoli, kiedy serce próbowało zwolnić do normalnej prędkości. Adrenalina schodziła ze mnie gwałtownie, robiłam się momentalnie senna. Delikatne ciepło jego ciała koiło zszargane nerwy, kiedy raz po raz zaciągałam się tym dobrze mi znanym zapachem, który rozwiewał wszystkie koszmary.

– Nic ci nie jest? – zapytał cicho, na tyle, aby nawet czułe uszy anioła obok miały problem z wyłapaniem jego słów. Pokiwałam głową.

– Przeraziłam się, kiedy więź nagle zniknęła – wyrzuciłam z siebie, w moim głosie było czuć wyrzut. Chłopak delikatnie odczepił mnie od siebie, aby spojrzeć mi w oczy. Jego tęczówki przybrały na powrót barwę spokojnego oceanu, jedynie delikatny ruch płynnego złota naokoło dużych źrenic mówił, że emocje jeszcze nie opadły tak do końca. Wychwyciłam, że śnieżyca odpuściła i zastanowiłam się, czy to Orifiel był jej źródłem.

– Jest nas dwoje. Wiedziałem, że do tego dojdzie, ale nie miałem pojęcia, jak okropne jest to uczucie.

– To bolało – przyznałam.

– To było, jakby ktoś wyrwał mi serce – wyznał, jego głos lekko chrypiał.

Zadrżałam. Poczuliśmy dokładnie to samo. Zrobiło mi się głupio na myśl o tym, że zastanawiałam się, czy go to właściwie obejdzie.

Od długiego czasu robił wszystko, aby pokazać mi, że mu na mnie zależy.

– Masz za swoje. Nie powinieneś spiskować z Samem za moimi plecami – mruknęłam pod nosem. Jego twarz rozświetlił łobuzerski uśmiech.

– A więc przyznał ci się. Czy to wymagało, abyś włożyła jego ciuchy? – Jedną dłonią pociągnął za szeroki rękaw zielonego tshirtu. Złoto ponownie zaczęło taniec wokół czarnych źrenic, ale zmysłowy uśmiech mówił mi, że się nie gniewał.

– Nie, to przez bitwę na żarcie.

– Opowiesz mi o tym w szczegółach w domu. Dzisiejszy trening uważam za udany, pięknie sobie poradziłaś – pogratulował mi i nachylił się tak, że jego usta musnęły moje ucho, gdy wypowiedział kolejne słowa:

– Musimy pozbyć się tych wstrętnych ubrań jak najszybciej, nie sądzisz?

Dreszcze rozbiegły się wzdłuż mojego kręgosłupa, kiedy zrozumiałam, co miał na myśli. Ciepło rozlało się w klatce piersiowej, tym razem nie miało nic wspólnego z Anielskim Ogniem. Momentalnie zaschło mi w gardle, gdy jedna z jego dłoni wylądowała na moich lędźwiach. Anioł przyciągnął mnie do siebie i położył podbródek na mojej głowie.

– Aren, wróć prosto po treningu z Księciem – przekazał chłodnym tonem chłopakowi, którego obecności nawet wcześniej nie zauważyłam. Skrył się w cieniu i praktycznie z nim scalił przez swój ciemny ubiór.

– Tak jest – zażartował zimno.

– Chodźmy – mruknął i oderwał mnie od ziemi. Nagle znalazłam się w jego ramionach, moje kolana przerzucił sobie przez przedramię, jakby przenosił pannę młodą przez próg domu.

Spalona cz. 2 - Więź AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz