XXXVIII. Róża cz. 2

43 6 200
                                    


Śnieg padał grubymi płatkami, mroźne powietrze wypełniało płuca, kiedy próbowałam schronić się przed nieuniknionym. Trzepot skrzydeł, który słyszałam za plecami, zmusił mnie do biegu.

"Znalazł mnie".

Czułam się, jakbym miała wypluć płuca. Biegłam przez zasypany śniegiem las, próbując nie utknąć w zaspach. Włosy nieprzyjemnie przyklejały mi się do twarzy, a serce dudniło. Złapał mnie za ramiona i popchnął. Upadłam na śnieg i błyskawicznie przetoczyłam się na plecy. Złote oczy wpatrywały się we mnie przepełnione chłodem, kiedy docisnął mnie do ziemi.

– Jesteś abominacją – wysyczał. – Musisz zniknąć. – Podniósł jedną dłoń do góry, rozświetliła się złotym blaskiem, prosto zanim zanurzył ją w mojej klatce piersiowej.

Ból rozniósł się po całym ciele, palił, zmuszał do zamknięcia oczu.

– Jesteś zagrożeniem dla Królestwa, nie mam wyboru – wyszeptał. Jego głos był pełen bólu. Uchyliłam powieki i spojrzałam na anioła o oczach koloru oceanu. Głęboki żal widoczny na jego twarzy zablokował mi krtań. – Przepraszam.

Zacisnął dłoń, a wtedy zapadła ciemność.

Obudziłam się zdyszana. Zerwałam się do siadu i rozejrzałam po sypialni. Zza grubych zasłon do pokoju wpadało ostre światło. Było mi zimno, ale to był chłód, którego nie mogła odegnać puchowa kołdra, którą podciągnęłam aż pod samą brodę.

„Czy to jakiś zły omen, czy Orifiel poświęciłby mnie dla Królestwa"?

Pokręciłam głową. Mój anioł by mi tego nie zrobił. Może trochę się pokłóciliśmy, ale wierzyłam, że jeszcze istnieje szansa na to, że dojdziemy do porozumienia. Musiała istnieć.

Przecież wiesz, że zawsze podejmę decyzje dobrą dla ogółu, nie postępuje egoistycznie.

Słowa, które wypowiedział podczas kłótni... Co, jeśli faktycznie stałabym się zagrożeniem? Czy podjąłby decyzję dobrą dla ogółu?

Otrząsnęłam się z rozmyślań, zanim na dobre mnie pochłonęły. Nie chciałam niszczyć sobie dnia na starcie. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Wskazywał dziesiątą rano. Najwyraźniej przespałam resztę dnia i całą noc. Przeciągnęłam się i skrzywiłam, wszystko mnie bolało, jakbym poprzedni dzień spędziła na treningu. Jęknęłam, wygrzebując się z łóżka. Chciałam przejść do kuchni, ale mój wzrok przykuł rulonik papieru na biurku. Zaraz obok niego leżała, jak gdyby nigdy nic, czarna róża.

Przełknęłam gulę w gardle i powoli się zbliżyłam. Serce przyspieszyło, a żyły wypełniła adrenalina, kiedy podniosłam kawałek pergaminu i mozolnie go rozwinęłam.

Przestań chować się za aniołami i spotkaj mnie przy Jeziorze Dusz.

Chowaj się dłużej i patrz, jak cierpią.

Powiedz komuś i patrz, jak odchodzą.

Na zawsze przy Tobie, Ezaiach

Przeleciałam wzrokiem tekst. Gdy tylko odczytałam imię anioła, kartka stanęła w płomieniach. Czułam, jak trzęsą mi się barki, kiedy podnosiłam czarną różę. Jeden z jej kolców zranił mnie do krwi, zanim zajęła się zielonym płomieniem. Oddychałam głęboko, próbując zachować spokój, ale to było niemożliwe zadanie.

Ezaiach był w pokoju, gdy spałam. Mógł to zakończyć, ale nie zrobił tego.

Wolał karmić się moim strachem, pogrywać ze mną.

Zimny dreszcz spłynął w dół pleców, momentalnie zaczęłam się pocić.

– Benji – szepnęłam i pędem nałożyłam na siebie ubrania. Ani myślałam o braniu prysznica.

Spalona cz. 2 - Więź AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz