XXI. Ból serca

86 18 256
                                    


Następne dni przyniosły kolejne treningi pod okiem Księcia. Niezależnie od tego ile razy wołałam Orifiela w myślach, ten mi nie odpowiadał. Byłam przerażona. Nie wiedziałam, czy znaleźli już Ezaiacha, czy Orifiel jest cały. Nie umiałam spać po nocach ze stresu, a jedzenie nie chciało przejść mi przez gardło. Mimo tego starałam się utrzymywać moje życie w ryzach, chodziłam do szkoły, udawałam, że nie widzę nienawistnych spojrzeń przypadkowych osób i próbowałam jakimś cudem zdać wszystkie przedmioty, co graniczyło z cudem.

Całkowicie nie miałam do tego głowy. 

Każdego dnia towarzyszyli mi Sam i Benji, chodzili za mną jak cienie, strażnicy wypatrujący  zagrożenia. Czasami dogryzali sobie nawzajem, ale coraz częściej zapadała między nimi spokojna cisza. Wyglądali, jakby powoli się do siebie przyzwyczajali. Zaczynałam popadać w stan otępienia, kiedy przez ten cały czas nie dostawałam żadnych wieści na temat Ezaiacha, stres i strach zmieniły się w pustkę. Moją rutynę przerwało dopiero pojawienie się Hexy po tygodniu monotonii. 

Tego dnia Sam zawiózł mnie na zajęcia. Od dwóch dni pojawiał się pod moim domem z rana. Twierdził, że "pilnuje mojego bezpieczeństwa", ale zgaduje, że czuł się samotny i też się trochę martwił o brata. Gdy tylko wysiadłam z jego samochodu po jeździe wypełnionej ciszą, zostałam popchnięta na zamknięte już drzwi auta. 

- Co ty sobie wyobrażasz!? - Dziewczyna podniosła głos, jej piwne oczy delikatnie się jarzyły. Była wściekła. 

- Cieszę się, że żyjesz - jęknęłam, przecierając obolałe ramię. Hexa miała stanowczo za dużo siły. - O co ci dokładnie chodzi? - zapytałam zbita z tropu. 

Sam wysiadł z samochodu i stanął między nami. Wpatrywał się w dziewczynę i chociaż nie widziałam jego twarzy, to wiedziałam, że przyjęła ten sam wyraz, który znałam z jego interakcji z Jake'iem. Chłodny, zdystansowany, tak samo jak jego głos, kiedy przemówił.

- Nie mieszaj jej w to - warknął. Hexa pchnęła go w klatkę piersiową długim, czarnym paznokciem. Zbliżyłam się do nich zaciekawiona. 

- Nie będziesz mi mówił, co mam robić. Nie jesteś moim szefem.

- Nie wiem, na ile Jake ci wszystko wytłumaczył, ale tak właściwie, to nim jestem. - Złapał ją za nadgarstek, powstrzymując od ciągłego dźgania. 

- Gówno mnie to obchodzi. Gdzie do diabła jest mój chłopak i czemu mam wrażenie, że Rose i jej pierzasty kolega benefit mają z tym coś wspólnego?! - Podniosła głos na tyle, że rozejrzałam się wokół. Na szczęście parking był pusty. Jeszcze.

Emocje we mnie rozgrzały ogień, który zaczął łaskotać pod skórą, prosząc, aby go wypuścić. Wyminęłam Sama i przesunęłam go nieco na bok, aby stanąć twarzą w twarz z przyjaciółką. O dziwo chłopak nie zaprotestował.

- Nie wiem, o czym mówisz - powiedziałam, artykułując każde słowo powoli. Jej piwne oczy zmrużyły się nieufnie. Westchnęłam.

- Hexa, do diabła, przyjaźnimy się od lat, dlaczego mi nie ufasz? - zapytałam niemalże błagalnie. Ona nie odpowiadała, spuściła jedynie wzrok.

- Przysięgam, że nie mam nic wspólnego z jego zniknięciem. I przepraszam za wszystko, co cię przeze mnie spotkało. 

- Nie musisz mnie za to przepraszać, to nie twoja wina. Ale chcę odzyskać Jake'a i w tym momencie nie liczy się dla mnie nasza przyjaźń. Nie, kiedy wiem, jak patrzysz na demony, jak je oceniasz. 

Zdębiałam. 

Czy Hexa miała tak właściwie... Rację? Przypomniały mi się słowa Sama, kiedy spotkał mnie przestraszoną w galerii. Jeden z jego demonów śledził nas, a ja spanikowałam.

Spalona cz. 2 - Więź AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz