XL. Róża cz. 4

87 6 399
                                    


Spełniłam jego polecenie z pewną dozą niepewności. Dziwnie było mi z tym pocałunkiem, a jeszcze dziwniej z tym, jak na niego zareagowałam. Pragnienie, które rozbudziło się we mnie po tym, jak Książę mnie obudził, nie dawało mi spokoju. To nie tak, że wcześniej wydawał mi się odrażający, umiałam docenić estetyczne walory, a mężczyzna był piękny. Budził też we mnie różne odczucia już wcześniej, ale nigdy nie czułam takiego głodu. Obserwował mnie spokojnie, kiedy wierciłam się, szukając komfortowej pozycji. Zapięłam koszulę pod ostatni guzik, ale przez różnice we wzroście odsłaniała dekolt, który chowałam za postawionymi na blacie stołu przedramionami.

– Jesteś pewna, że nie chcesz wciągać w to wszystko Sama i Orifiela? – zapytał, kiedy wreszcie usiadłam we względnym bezruchu.

Skinęłam głową.

– Nie chcę, żeby coś im groziło. Wolę dmuchać na zimne – wyznałam.

Uśmiechnął się nieznacznie i odgarnął mokre kosmyki z czoła. Sam musiał pójść pod prysznic, zanim się spotkaliśmy. Miał na sobie świeże, suche ubranie, jak zwykle w odcieniach czerni.

– Jak sobie życzysz. W takim razie będziesz musiała ich odepchnąć – stwierdził lekko i wziął łyka wina z wysokiej lampki. Przede mną stała taka sama i korciło mnie, żeby opróżnić ją jednym haustem, ale nie chciałam jeszcze bardziej mącić z wątpliwym zdrowym rozsądkiem.

– Myślę, że to już się względnie udało – mruknęłam i poruszyłam kieliszkiem. Ciemnoczerwony napój zawirował wesoło.

– Co masz na myśli? – Ton podszyty nutą rozbawienia zmusił mnie do spojrzenia na mężczyznę.

– Lubisz, jak cierpię, serio jesteś sadystą. – Nie szczędziłam ironii, ale nie dał się sprowokować. – Orifiel po ostatnim spotkaniu zażądał przerwy. Z Samem jestem w czysto przyjacielskich stosunkach.

Zaśmiał się chłodno i dopił swoje wino do końca. Pstryknął palcami, kieliszek znów był pełny. Uniosłam jedną brew, obserwując nierozsądne zachowanie chłopaka.

„Czy on się stresuje"? – przebiegło mi przez myśl, ale momentalnie jego obraz rozmył się, a on nachylał się nade mną, opierając jedną z dłoni o blat stołu. Wycofałam się głębiej w siedzenie i skrzyżowałam przedramiona na klatce piersiowej.

– Tych dwoje poleci jak na złamanie karku, jeśli tylko wyczują, że coś może ci grozić. – Jego głos mroził krew w żyłach. Zadrżałam, kiedy odsunął się nieco i wycofał za oparcie siedzenia. – To nie wystarczy. Musisz ich do siebie zniechęcić. – Nagle coś chłodnego wylądowało między moimi piersiami. Smukłe dłonie zanurkowały pod włosami i zapięły wisiorek na szyi.

– Co to jest? – zapytałam, odruchowo łapiąc zawieszkę w dłonie. Uniosłam ją nieco.

Czarny kamień w kształcie łzy oplatały srebrne winorośle. Serce zgubiło uderzenie. Był piękny i zimny.

„Tak jak on" – skwitował głos.

„Zamknij się, nikt cię nie prosił o komentarz".

– Prezent – szepnął mi na ucho, poprawiając kołnierz koszuli. Jego palce mimochodem musnęły kark, posyłając dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Zacisnęłam usta zawstydzona. – Dopij swoje wino, ogrzeje cię trochę przed drogą.

Nie musiał sugerować dwa razy. Wypiłam je szybko i wstałam, omijając go ostrożnie. Gdy byłam w holu, złapał mnie za przegub i zmusił do przystanięcia na moment.

Znowu byliśmy przed tym cholernym lustrem.

– Do diabła – syknęłam odruchowo.

Uniósł jedynie brwi i ustawił się za mną.

Spalona cz. 2 - Więź AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz