Maszerowałam przez las, nie do końca myśląc nad tym, co robię. Co raz szybciej szło mi znajdywanie portalu w Międzyświecie. Teraz, kiedy wiedziałam już, że jestem po części aniołem, prawie nie bałam się podróżować tym ustrojstwem. Zmierzyłam wzrokiem piękną polanę, wahając się przez moment.
"Czy aby na pewno powinnam to robić?" - zastanowiłam się.
Orifiel nigdy otwarcie nie powiedział mi, abym nie włóczyła się samotnie po Królestwie, ale pamiętałam moje niedawne spotkanie z Merksem. Co, jeżeli znów spotkam kogoś nieprzychylnie do mnie nastawionego? Ostatnim razem to zakuło.
Pokręciłam energicznie głową, starając się oczyścić umysł ze wszystkich wątpliwości. W tym momencie istniało wiele ważniejszych rzeczy, niż dziecinne anioły, niepotrafiące poradzić sobie z faktem, że jestem Nefilem. Wyglądało na to, że Jake coś ukrywa, możliwe było, że faktycznie był członkiem Czarnej Róży - a to znaczyłoby, że Hexa jest w ogromnym niebezpieczeństwie. Miałam ochotę coś rozwalić.
Powoli zbliżyłam się do przejścia, wychwytując narastający zapach słońca i iglastego lasu, otaczającego wybrzeże w Królestwie. Emanowało energią, która wprawiała każdą komórkę w moim w ciele w drżenie. Przymknęłam powieki, rozkoszując się tym, kiedy wchodziłam w portal i myślałam intensywnie o ciągnącej się przez mile linii brzegowej.
Kiedy je uchyliłam, obraz w mojej głowie stał się rzeczywistością. Wpatrywałam się w harmonijnie rozbijające się o brzeg falę, biorąc głęboki wdech. Promienie słońca delikatnie ogrzewały moją zziębniętą przez listopadowe powietrze skórę. Natychmiastowo ściągnęłam kurtkę i położyłam ją na piasku. To samo zrobiłam z resztą ubrań, licząc na to, że anioły nie są zboczeńcami. Przezornie zostawiłam na sobie bieliznę.
Nie myśląc wiele wbiegłam w fale i zanurkowałam. Wynurzyłam się i płynęłam przed siebie, póki miałam siłę. Musiałam wyrzucić te wszystkie emocje z mojego wnętrza, szczególnie jeśli miałam siedzieć na tyłku, gdy to Sam próbował rozwiązywać wszystkie zagadki. Miałam ochotę go rąbnąć, ale wiedziałam, że miał rację. W momencie, gdy Jake zauważyłby mnie, wiedziałby już, co kombinujemy. Stracilibyśmy element zaskoczenia. Byłam sfrustrowana i nie miałam zielonego pojęcia, co zrobić z tym wszystkim. Poruszałam energicznie ramionami, licząc na to, że chociaż część moich nerwów odejdzie wraz z wysiłkiem. Kiedy opadłam z sił, położyłam się na plecach i pozwoliłam sile wyporu działać. Woda kołysała mną raz po raz.
Intensywne światło słoneczne zmusiło mnie do zamknięcia powiek. Wsłuchiwałam się w szum fal, ciesząc się, że anioły nie były najgłośniejszymi stworzeniami na tym świecie. Mogłam wreszcie odpocząć w ciszy. Przynajmniej przez moment.
Po jakiś dziesięciu minutach relaksu usłyszałam szelest nad sobą. Mój umysł podsunął mi momentalnie obraz Ezaiacha, frunącego za mną w lesie, okalającym całe nasze miasto. Rytm, w którym biło moje serce stał się niespokojny, nierównomierny. Nie zdążyłam powstrzymać odruchowej reakcji, wszystkie mięśnie zareagowały i spięły się nagle w oczekiwaniu na zagrożenie.
Wylądowałam pod wodą. Miałam na tyle szczęścia, żeby zatkać nos i zamknąć usta, zanim się zachłysnęłam.
"Przestań walczyć, bo się utopisz" - głos w mojej głowie wydał polecenie. Posłuchałam go, wiedząc, że ma rację, miotając się tylko utrudniałam sobie wypłynięcie. Z dużym wysiłkiem odpuściłam. Przez chwilę opadałam na dno i już myślałam, że popełniłam błąd, gdy fizyka zaczęła działać.
Wynurzyłam się spanikowana, odgarniając mokre włosy, tworzące klejącą się zasłonę, z twarzy.
-Nic ci nie jest? - Cichy głos zwrócił moją uwagę. Musiałam zadrzeć porządnie głowę, aby zobaczyć jego właściciela.
![](https://img.wattpad.com/cover/366550486-288-k94427.jpg)
CZYTASZ
Spalona cz. 2 - Więź Aniołów
FantasyW świecie, w którym anioły i demony istnieją, naprawdę nigdy nie brakuje zagrożeń. "Porozumienie", czyli traktat głoszący, iż na wolną wolę śmiertelników nie można wpływać, jest uniwersalną zasadą, niedopuszczającą do chaosu i destrukcji. Kiedy w La...