XI. Odwaga czy brawura (2)

67 18 111
                                    




Chłopak powoli odsunął się ode mnie i uniósł moje dłonie. W jego oczach znów widziałam te jasne ogniki, ale nie poruszały się chaotycznie, jak wtedy, gdy chciał przywrócić mi wspomnienia. Uśmiechnął się delikatnie, a wtedy wokół nas rozbrzmiała muzyka, z początku cicho. Pewnie stawiał krok za krokiem, a ja starałam się nadążyć. Nie byłam najlepszą tancerką. Książe nachylił się ku mnie na tyle szybko, że moje serce zamarło na moment.

-Zamknij oczy - wyszeptał. Ogromna część mnie szarpnęła się buntowniczo, ale posłuchałam. Wiedziałam, że muszę grać według jego zasad, jeśli chcę się dowiedzieć, co dokładnie stało się w moje urodziny. Dopiero po chwili zrozumiałam jego intencje, kiedy tylko zamknęłam powieki i spowiła mnie ciemność, ruch stał się bardziej intuicyjny. Śledziłam go, kiedy raz po raz przyspieszał tempa, a muzyka wokół nas stawała się szybsza i bardziej złowroga.

-Jeśli próbujesz mnie odstraszyć, to przestań. To nie zadziała - mruknęłam. Chłopak roześmiał się głośno, co brzmiało wyjątkowo autentycznie, jak na niego. Owiał mnie jego zapach, był, jak ciężkie kwiaty zmieszane z czymś antycznym, dziwnie urzekający i opadający ciężko na zmysły.

-Jeśli chciałbym cię stąd przegonić, już uciekałabyś z krzykiem. Zapomniałaś, że znam wszystkie Twoje największe koszmary?

Ciężko było się nie zgodzić. Nawet anioły drżały w strachu przed Księciem, był enigmatyczną postacią.

„Albo niezrozumianym samotnikiem" - podszepnął mi umysł.

Nie dane było mi się nad tym dłużej zastanawiać. Chłopak raz po raz przyspieszał tempo, czułam, że gdybym otworzyła oczy, to dostałabym zawrotów głowy. Muzyka szalała wokół nas, ale mimo niej słyszałam zrywający się, co raz gwałtowniejszy wiatr. Szum drzew i zimno, uderzające moją skórę pozwalały mi na zobrazowanie sobie sytuacji pogodowej. To było, jakbym płynęła po wietrze, gdy podrzucał mnie, obkręcał i przyciągał do siebie, tak płynnie i bez wysiłku. Coś w tym tańcu sprawiło, że prawie zapomniałam po co tak naprawdę przyszłam. 

-Jesteś gotowa na wielki finał? - zapytał, obkręcając mnie wokół siebie po raz kolejny. Uśmiechnęłam się pod nosem. Może nie widziałam jego miny, ale luźny ton głosu mówił mi, że doskonale się bawił. 

-Bez dwóch zdań - odpowiedziałam. 

-Otwórz oczy - rozkazał spokojnie, przechylając mnie do tyłu, tak, że gdyby nie jego ramiona, zaliczyłabym rychłe spotkanie z leśną ściółką. 

Gdy uniosłam powieki do góry, on wpatrywał się w moje oczy. W jego czarnych, jak noc tęczówkach zobaczyłam tysiące gwiazd, które zaczęły poruszać się szybciej i szybciej. Widziałam to już wcześniej, ale nic nie potrafi chyba przyzwyczaić człowieka do tego uczucia. Czułam, jak zapadam się w nicość. Po chwili nie rejestrowałam już nawet dotyku jego dłoni, nie było wokół mnie nic, oprócz bezdennej, dziwnie miękkiej czerni.

-Przestań się mną bawić! - usłyszałam stłumione wołanie. Rozpoznałam ten głos, jakżeby inaczej, należał do mnie. Skupiłam się na nim. 

Tym razem dorwanie się do wspomnienia, mimo pomocy Księcia, nie było takie łatwe. Musiałam użyć sporo mentalnej energii, aby przedrzeć się przez gęstą ciemność, która mnie otaczała. Już zaczynałam panikować, myśląc, że co, jeśli zostanę w tym stanie zawieszenia na zawsze, gdy wspomnienie uderzyło mnie w ogromną mocą.


*


Obudziłam się, przez chwilę nie pamiętając o wszystkim, co mnie martwiło. To była ostatnio moja ulubiona część dnia. Potem to wszystko znowu na mnie spadło. Anioły. Demony. 

Spalona cz. 2 - Więź AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz