XXXV. Serce Międzyświata cz. 2 [18+]

102 9 487
                                    


Polana nie tonęła już w ciemności. Oświetlał ją miękki blask księżyca w pełni. Bujna, ciemnozielona trawa szumiała na delikatnym wietrze, nietknięta coraz mroźniejszą zimą. Wokół roznosił się zapach kwiatów, rosnących między jej źdźbłami. Pośrodku tego wszystkiego stał ogromny zamek, wykonany z ciemnego kamienia. Był wysoki, musiałam zadrzeć głowę, aby zobaczyć dwie przecinające ciemny nieboskłon, strzeliste wieże. Podłużne, wąskie okna wyrastały z murów, padało z nich delikatne, ciepłe światło. Przełknęłam ślinę, próbując zignorować kiełkujący na nowo w trzewiach niepokój. Chłopak patrzył na mnie ze spokojem.

– Witaj w sercu Międzyświata – wyszeptał cicho i splótł swoje palce z moimi.

Skrzywiłam się i zastanowiłam, czy czuje, jak bardzo pocą mi się dłonie. Kiedy ruszył przed siebie, podążyłam za nim automatycznie. Przeszliśmy przez ogromne wejście, zalała mnie fala miękkiego blasku. Przestronny hol oświetlały setki świec, część z nich ustawiono na świecznikach, co poniektóre na poręczach masywnych schodów, prowadzących do wyższych kondygnacji, a inne po prostu na ziemi. Zapach ciemnych kwiatów zalał moje zmysły i zakręciło mi się w głowie. Ściany były jasne, zaokrąglony sufit wysoki i przyozdobiony delikatnymi freskami w odcieniach beżu i złota.

– Oprowadzić cię? – Ciche pytanie rzucone rozbawionym tonem wybudziło mnie z transu. Nawet nie wiedziałam, kiedy przystanęłam.

– Nie, dziękuje – wykrztusiłam.

Nie wiem, czego się spodziewałam, ale nie tego. Te ciepłe, stare wnętrze było ostatnim, co kojarzyłoby mi się ze stojącym przede mną mężczyzną.

– W takim razie zapraszam za mną – odparł chłodno i pociągnął mnie za dłoń. Rozglądałam się wokoło. Na ścianach gdzieniegdzie wisiały obrazy, a wprawne pociągnięcia pędzla wydawały mi się zbyt charakterystyczne.

– Czy to Sam je dla ciebie namalował? – zapytałam zaciekawiona.

– Tak. Poprosiłem go o to dawno temu – stwierdził bez zbytnich emocji. – Podobają ci się?

Zastanowiłam się. Większość z nich przedstawiała Międzyświat i Królestwo, były piękne, ale nie chciałam dawać mu satysfakcji.

– Są okej.

Zatrzymaliśmy się dopiero w ogromnej jadalni, którą znałam z jego wspomnień. Zdębiałam, kiedy wypuścił moją dłoń i odsunął krzesło. Czekał, aż usiądę. Zmusiłam zesztywniałe z napięcia mięśnie do pracy i powoli spoczęłam.

– Poczekaj chwilę – zimny oddech owiał policzek, kiedy nachylił się i odezwał.

– Ta, jasne – wydukałam. Potem miękkie kroki oddaliły się i wreszcie odetchnęłam.

– Co ja, do diabła, robię? – wyszeptałam, podpierając łokcie na solidnym, drewnianym stole. Głowa sama opadła na dłonie. Zaśmiałam się pusto.

„Spędzam noc w Międzyświecie z Księciem, ubrana w sukienkę, którą mi sprezentował, w przerażającym zamku. Hexa miała rację, ocipiałam" – podsumowałam i roześmiałam się ponownie.

– Co cię tak bawi? – zapytał, przechodząc przez drzwi. Niósł dwa talerze. Pewnym krokiem podszedł i położył jedno z nakryć przede mną, po czym udał się na drugi koniec długiego stołu. Spojrzałam niepewnie na przykryty metalowym półmiskiem talerz.

– Ugotowałeś nam kolacje? – zapytałam zdziwiona. Tym razem to on się zaśmiał, a dźwięk ten był wyjątkowo żywy jak na niego. Podniosłam wzrok, aby napotkać zaciekawione spojrzenie czarnych oczu.

Spalona cz. 2 - Więź AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz