Rozdział 26

5.1K 120 117
                                    


Damon:

-Masz, użyj mojej koszulki, by zatamować krwawienie. Uciskaj przez cały czas ranę, a ja w tym czasie pobiegnę, po samochód.-powiedziałem blondynie, po czym obydwojga wykonaliśmy swoje zadanie.-Otwórz tylne drzwi.-podnoszę ciało Mad i usadawiam je leżąco na tylnych siedzeniach.-Usiądź z tyłu, tak by jej potylica spoczywała na twoich kolanach. Przez ten czas masz monitorować jej oddech.-widząc jej przerażoną minę, postanawiam ją uspokoić.-Auroro, posłuchaj mnie. Musisz się skupić i wykonać moje polecenia, jasne? Wtedy z Mad będzie wszystko dobrze.

-Postaram się...

-Podnieś jej lewą rękę do góry, krwawienie powinno wtedy w jakimś stopniu ustąpić.-oznajmiłem, jednocześnie szybko ruszając w drogę.-Mike? Potrzebuję cię. Moja przyjaciółka, została postrzelona w kończynę górną.-po tym jak włączyłem głośnomówiący, odłożyłem telefon na siedzenie obok.

-Aktualnie mam pacjenta, nie mogę tak po prostu go wyrzucić za drzwi.

-Możesz.

-Damon.

-Zapłacę ile będziesz chciał tylko jej pomóż.

-Nie chodzi o pieniądze.

-Nie może czekać, straciła dużo krwi. Mike, błagam cię...Ona nie może umrzeć. Nie kolejna osoba na której mi zależy.

-Już dobrze, załatwię mu kogoś na moje zastępstwo.

-Dziękuję. Będziemy za 5 minut.

-Czekam.-po tych słowach, rozłączył się.

-Wybudziła się, Damon.

-Opisz mi jej stan.

-Jest rozpalona, ale rana już nie krwawi tak jak wcześniej.

-Mad, słyszysz mnie?

-Damon, to boli...-mówi cichym głosem, Mad.

-Za niedługo będzie po wszystkim, obiecuję.-dodaję gazu, przez co po minucie znaleźliśmy się pod prywatnym szpitalem.

-Mike, witaj.

-Cześć. Co z...

-Madison. Na szczęście już jest przytomna, ale podobno jest rozpalona.

-Możliwe, że się wdało zakażanie. Musisz mi pomóc, przenieść ją na nosze.-skinam głową twierdząco, po czym Mike ją wiezie, najprawdopodobniej na salę operacyjną.-Nie możecie dalej iść. Zajmij się koleżanką.-wskazuje wzrokiem na Aurorę.

-Ile to będzie trwało?

-Nie mam pojęcia, ale wydaję mi się, że następnego dnia będzie mogła już wrócić do domu.

-Jeszcze raz dzięki.

-Robię to tylko dlatego, że jesteś moim bliskim przyjacielem. W innym przypadku, nie przyjąłbym jej przed tamtym poszkodowanym.

-Wiem, za co jestem ci dozgonnie wdzięczny.-Mike, poklepał mnie po ramieniu, a po chwili odszedł. Usiadłem na krześle i w końcu odetchnąłem z ulgą. Widząc, że ona siedzi obok, postanawiam zacząć rozmowę.-Wiesz, że możesz wrócić do domu? Jest już 02.00 godzina, ja zostanę i jeśli coś będę wiedział, dam znać.

-Nie. Zostaję z tobą, to już postanowione.

-Wszystko w porządku?

-Tak, ale czuję się tak okropnie. Wyrzuty będą mnie męczyć już do końca życia.

-Co tak właściwie tam robiłaś? Dla kogo pracujesz?-zero odzewu.-Wcześniej, czy później i tak się tego dowiemy.

-Tylko, że ja sama nie wiem.

𝑲𝒊𝒏𝒈 𝒐𝒇 𝒓𝒂𝒄𝒊𝒏𝒈Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz