Rozdział XIII

37 5 0
                                    

Obudziłam się mocno rozkojarzona, przez chwilę nie miałam pojęcia gdzie jestem. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że znajduję się w akademii w swoim nowym pokoju... Kompletnie sama... Bez rodziców i Catrice. Moja spódniczka i bluzka były zmięte i przepocone, a włosy potargane. Nie zdziwiłabym się gdyby poduszka była zaśliniona. Musiałam naprawdę spać mocnym snem. Zerknęłam na zegarek, była prawie piętnasta, czyli przespałam dobre kilka godzin. Równie dobrze może zaraz tu przyjść moja współlokatorka, a ja wyglądałam koszmarnie. 

– Gdzie tu jest łazienka? Jak Ophelia mogła pominąć tak najważniejszą kwestię...- westchnęłam wstając na chwiejących się nogach. 

Obawiałam się, że dziewczęta mają jedną wspólną łazienkę jednak za nim zadecydowałam wyjść z pokoju zobaczyłam koło jednej z szaf drzwi. Nie mogłam pojąć jak nie dostrzegłam ich wcześniej. Miałam nadzieję, że to była łazienka. Złapałam za mosiężną klamkę i otwarłam zamaszyście drzwi. Moim oczom ukazała się mała, elegancka łazienka z prysznicem, umywalką i lustrem, była cała wyłożona małymi kafelkami w kolorze ecru, a przy suficie wisiał niedużych rozmiarów żyrandol.  Odetchnęłam z ulgą, to oznacza, że nie będę musiała dzielić łazienki z nikim po za moją współlokatorką. Zabrałam moją kosmetyczkę oraz odnalazłam mundurek w szafie i wślizgnęłam się do pomieszczenia. Wzięłam szybki prysznic, uczesałam włosy wiążąc je w wysoką kitkę wstążka i ubrałam mundurek, który składał się z czarnej plisowanej spódniczki oraz białej koszuli i bordowej marynarki z herbem szkoły. Mój makijaż ograniczyłam do tuszu do rzęs i pomadki. Wychodząc jeszcze wróciłam po plan zajęć oraz klucz od pokoju. Po przekroczeniu progu i zamknięciu drzwi wraz z chrzęstem zamykanego zamka poczułam jak żołądek podchodzi mi do gardła. Dotarło do mnie, że faktycznie jestem w akademii, fizycznie ciałem i spędzę tu resztę mojej edukacji. Gdy chowałam telefon wraz z kluczem do kieszonki spódnicy dłonie miałam już spocone z nerwów. 

– Weź się w garść, masz szansę przeżyć coś niezwykłego. - szepnęłam do siebie.

Po raz ostatni spojrzałam na drzwi od  pokoju zapamiętując jego numer i ruszyłam pewnym krokiem w głąb korytarza. Schodząc po schodach usłyszałam jakieś głosy na dole w holu, ale nie dałam się zrazić. Przecież mam tu się uczyć i funkcjonować na codzień, codziennie kogoś będę spotykać. Już byłam prawie na dole gdy zatrzymałam się na ostatnim stopniu słysząc czyjąś konwersację. 

– Czyli dziecko tej zdrajczyni tu jest? - głęboki męski głos doszedł moich uszu. 

– Uspokój się Magnusie. - syknęła z przyganą jakaś kobieta. 

Znieruchomiałam niczym przerażona łania. Czy mogło chodzić o mnie? Czy mówiąc o zdrajczyni ten ktoś miał na myśli moją mamę?

– Jak Ophelia mogła do tego dopuścić! Jeżeli Ashcroft zdecydowała porzucić tradycję powinno wykluczyć się również jej potomków. Nie będę tego popierał Castilo, choćby nawet z szacunku do Vivienne. Doskonale wiesz, że była surowa i miała właściwą ideologię. 

Usłyszałam westchnięcie przesycone irytacją.

– Magnus daj małej szanse, nie chcemy w tej szkole więcej problemów i kontrowersji. Możliwe, że ona posiada silny dar jak Vivienne, a doskonale wiesz co to wtedy oznacza.- warknęła kobieta, było słychać po jej głosie, że ma dosyć dyskusji z mężczyzną. 

Nie jaki Magnus odburknął coś gniewnie i po chwili trzaskanie drzwiami poniosło się korytarzem wraz z czyimiś krokami. Byłam tak spięta, że na chwilkę przestałam oddychać. Nie mogło to chyba chodzić o mnie? Mówili o jakiejś Ashcroft. Tylko z drugiej strony nie znam nazwiska panieńskiego własnej matki. Zdecydowanie nie podobało mi się to co usłyszałam, bo jeśli chodziło to o mnie, to zdecydowanie komuś nie odpowiadała moja obecność tutaj. Zeszłam po cichu do holu, naprawdę w tej chwili wolałabym zostać niezauważona. Ruszyłam ku drzwiom, które prowadziły do części edukacyjnej gdy usłyszałam jak ktoś mnie woła. 

– Ty! Co tutaj robisz? Pokaż mi proszę przepustkę. 

O nie... to była ta kobieta imieniem Calisto. Odwróciłam się w jej kierunku czując jak wyraz zdumienia zastyga na mojej twarzy. Cholera! Przepustka! Przecież pisało o tym wyraźnie w regulaminie. 

– Y... ja... 

Kobieta pokręciła niezadowolona głową i zbliżyła się do mnie. Jej kasztanowe włosy ciasno upięte w kok jednak nie wytrzymały tego ruchu i kilka kosmyków uciekło z upięcia. 

– Pokazuj przepustkę albo inaczej idziemy do dyrektorki. - odparła od razu jak z karabinu.

– Ja... jej nie mam. Dopiero co przyjechałam do akademii, kompletnie o niej zapomniałam. 

Zaczęłam się tłumaczyć choć nie czułam strachu przed tą kobietą ani nawet Ophelią, choć powinnam już zejść na ziemię i oprzytomnieć, że tu obowiązują zasady, które powinnam przestrzegać... 

– Ty jesteś... - jej oczy rozszerzyły się momentalnie.

– Lalin, Lalin Evans . - odparłam marszcząc brwi, o co jej chodziło?

Wlepiała we mnie spojrzenie jakbym była co najmniej złotym gralem. Kobieta po chwili jednak oprzytomniała i odchrząknęła powracając w rolę zimnej profesjonalistki. 

– Jestem Profesor Castilo. Miło Cię poznać Lalin. Ten jedyny raz wybaczę Ci złamanie regulaminu jednak następnym razem oczekuję, że będziesz mieć przy sobie przepustkę od któregoś z nauczycieli lub dyrektorki. Wszystko w porządku?

Jej tęczówki miały pomarańczowy kolor przemieszany z żółtym, za wszelką cenę starałam się wytrzymać jej harde i magiczne spojrzenie. 

– W zasadzie to tak, po prostu chciałam przejść się po terenie szkoły żeby wiedzieć gdzie co się znajduję, na przykład salę do których mam chodzić na zajęcia. - odparłam niepewnie.

Nauczycielka bacznie wwiercała się we mnie spojrzeniem. Czy ona w ogóle mrugnęła choćby raz odkąd na mnie spojrzała? 

– Mam akurat okienko, więc mogę Ci co nieco pokazać. - odparła wyrywając mi z ręki plan zajęć, który mocno ściskałam odkąd wyjęłam go z kieszonki spódnicy.

Jak widać podjęła decyzję za mnie. Naprawdę nie miałam ochoty na towarzystwo nauczycielki tym bardziej jej, sprawiała wrażenie szurniętej... i to w sposób mocno negatywny. 

– Myślę, że dam radę sobie sama. - odparłam nieco ciszej. 

Castilo nawet nie zwróciła uwagi na to co powiedziałam. Ignorując kompletnie mój sprzeciw wskazała palcem na kartce z planem. 

– Najpierw pokażę Ci gdzie odbywają się zwykłe zajęcia typu angielski czy matematyka. 

I nie patrząc nawet na mnie wypruła do przodu w kierunku drzwi. Zaszokowana patrzyłam na jej sylwetkę.

– Chyba nie będę się nudzić... - mruknęłam pod nosem i puściłam się praktycznie sprintem za kobietą i prawie oberwałam ciężkimi drzwiami. 

Zapowiadało się ciekawe popołudnie...  




Lalin Evans Akademia Absolutu - DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz