Rozdział XX

40 4 2
                                    


Zwykłe zajęcia minęły w oka mgnieniu, nawet nie zauważyłam kiedy pożegnałam się z Penelopą i zamyślona zatrzymałam się przed drzwiami sali wyznaczonej na moje zajęcia indywidualne z run. Szarpnęłam za zimną metalową klamkę, ale drzwi nie drgnęły. Profesor Vasper musiał się jeszcze nie pojawić. Westchnęłam i oparłam się o ścianę przytulając do piersi wytartą, skórzaną książkę, którą wcisnęła mi Pani Greta pod koniec zajęć z polecenia dyrektorki. Z zamyślenia wyrwało mnie ciche poirytowane miauknięcie, zerknęłam w dół. Kot patrzył na mnie wymownie, nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Ruszał niespokojnie ogonem wte i z powrotem zamiatając kurz z podłogi. 

– Co jest? - mruknęłam do niego niepewnie. 

Kot zasyczał, a jego futro zjeżyło się na grzbiecie. Zmarszczyłam brwi i cofnęłam się o krok bojąc się, że mój niby przewodnik zaraz się na mnie rzuci z pazurami i zrobi mi krzywdę. I pomyśleć, że zaczęłam akceptować już jego obecność. 

– Nawet o tym nie myśl! - syknęłam na niego starając się brzmieć groźnie. 

Usłyszałam nagle klaskanie, które poniosło się echem wzdłuż pustego korytarza. Kot zaczął nerwowo burczeć i szybko zrozumiałam, że jego nerwowość nie była skierowana wobec mnie... Zacisnęłam mocniej pięści na trzymanej książce gdy moje spojrzenie napotkało znajome twarze. W moim kierunku z szyderczym uśmiechem wypisanym na twarzy szła z gracją Arabella, a tuż obok niej krok w krok William, który przyklaskiwał mi jak małpie w cyrku.

– Brawo, już pierwszego dnia zdobyłaś przewodnika, a teraz próbujesz go skrzywdzić. Jesteś faktycznie głupia i zgrywasz pozory rozumnej? - dziewczyna przygładziła błyszczące hebanowe włosy, w których miała wpiętą niedużą diamentową spinkę w kształcie kokardki. 

Nie spodziewałam się, że od razu na wstępie ta dziewucha postanowi mnie zaatakować. Rozluźniłam się, nie mogłam po sobie pokazać, że mnie to rusza, lata obcowania z Catrice czegoś mnie nauczyły, a przede wszystkim zahartowały jeśli chodzi o takie napuszone księżniczki. 

– A Ty może powinnaś użyć tej spinki do spięcia ust, zanim powiesz coś jeszcze głupszego – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, krzyżując ramiona na piersi. 

Dziewczyna zmrużyła oczy, a ja poczułam wewnętrzną satysfakcję, że udało mi się zachować zimną krew.

– Widzę, że naprawdę nie masz pojęcia z kim zadzierasz. - dziewczyna zbliżyła się do mnie i zlustrowała kpiącym spojrzeniem. 

– Na razie z mojej oceny wychodzi, że wkurzyłam dziewczynę, za którą jak pies zawsze musi ktoś latać. - mruknęłam patrząc wymownie na Williama, który stał w niewielkim oddaleniu tuż za Arabellą. 

Dziewczyna uśmiechnęła się krzywo, a jej oczy zabłysły z satysfakcją podczas gdy William spojrzał na mnie kwaśno. 

– William? On po prostu wie, komu warto okazywać lojalność. – odpowiedziała z przesadną słodyczą, po czym dodała z chłodnym błyskiem w oku. – A Ty... Ty jesteś tutaj nikim z tego co wiem.

Przekrzywiłam głowę, zerkając na jej zadowoloną minę i westchnęłam teatralnie.

– W takim razie, skoro jestem nikim, dlaczego tracisz na mnie czas? – uniosłam brew. – Bo z tego, co widzę, nawet Twoi „lojalni" nie wyglądają na zachwyconych, że muszą to wszystko oglądać.

William, stojąc za nią, zerknął nerwowo w bok, a Arabella zesztywniała, jakby coś w moich słowach dotknęło ją bardziej, niż chciała pokazać. 

– Jesteś tutaj nowa, pojawiasz się znikąd w środku roku, a dyrektorka skacze koło Ciebie jakbyś była nie wiadomo kim, a do tego... - umilkła i spojrzała na najeżonego kota u moich nóg - masz cholernego przewodnika, a nawet nie masz pojęcia o naszym świecie ani nie wykazujesz żadnych umiejętności.

– Czyli może jednak nie jestem nikim Arabello? Z tego co widzę ty nie masz przewodnika. - uniosłam wyżej podbródek, nie dam się stłamsić. 

Arabella zacisnęła szczękę, a w jej oczach pojawiła się złość, której już nie mogła ukryć. Jak widać trafiłam w jakiś bardzo czuły punkt.

– To tylko tymczasowe, zobaczysz – syknęła, a jej głos nieco drżał, jakby starała się zachować resztki opanowania. – W końcu wszystko wróci do porządku, a ty zostaniesz sprowadzona na swoje miejsce, czyli do swojego zasranego domu i zwykłej szkoły. Nie będziesz kalać akademii swoją pospolitą krwią, nie pozwolę na to. 

– Skoro jesteś tego taka pewna, to dlaczego tak bardzo się denerwujesz? – odpowiedziałam spokojnie, przyglądając się jej chłodno. – Czyżbyś się bała, że ten porządek już nigdy nie wróci, a Twój autorytet przestanie cokolwiek znaczyć?

Jej twarz pobladła, a diamentowa spinka w jej włosach wydawała się niemal zbyt ciężka, by utrzymać pozory elegancji, które tak desperacko próbowała zachować. Byłam z siebie dumna, ale następnych wydarzeń kompletnie nie przewidziałam, poczułam mocne szarpnięcie, a potem jak unoszę się w powietrze i uderzam z całej siły tyłem głowy o ścianę. Syknęłam z bólu, ale nie mogłam się poruszyć. Wisiałam prawie pod sufitem, a w moim kierunku zbliżyła się Arabella, patrzyła w górę zadowolona, w jej oczach igrały szaleńcze ogniki, a na ustach pojawił się na nowo zwycięski uśmieszek. Moje serce galopowało ze stresu, a umysł nie potrafił pojąć tego co się dzieje. To przecież ona... ona to robiła...

– I co teraz zrobisz nowa? Umiesz tylko szczekać kundlu, ale nic po za tym. Nie robi to na mnie najmniejszego wrażenia i uwierz z przyjemnością patrzy mi się jak Twój dumny uśmiech satysfakcji przeradza się w przerażenie. Nie próbuj już nigdy więcej ze mną zadzierać. 

Znów mną szarpnęło i Arabella jednym skinieniem ręki zrzuciła mnie na ziemie po czym znów przyparła do muru. Chciałam krzyknąć o pomoc, cokolwiek, ale nie byłam w stanie. Patrzyłam jak Arabella unosi swoją dłoń wystudiowanym gestem szepcząc coś szybko pod nosem i zaciskała powoli dłoń w pięść. Zaczęłam się dusić, a ucisk na mojej szyi narastał. Byłam w szoku, że ponoć szkoła miała ochronę, a ja właśnie miałam zginąć z rąk tej wariatki na terenie Akademi.  Sięgnęłam przed siebie patrząc błagalnie na Williama, choć wiedziałam, że to naiwne z mojej strony. Już powoli czułam jak uchodzi ze mnie życie gdy ucisk zmalał całkowicie i usłyszałam krzyk. Moje ciało opadło bezwładnie na podłogę, dostrzegłam tylko przez zmrużone powieki jak mój kot rzucił się na Arabelle raniąc ją prawdopobnie w twarz. Nie słyszałam już co mówiła, widziałam tylko jak oboje z Williamem uciekają. Poczułam się jeszcze gorzej, a potem była już tylko ciemność... 

Lalin Evans Akademia Absolutu - DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz