Alec Cartis był jednym z niewielu ludzi, którzy potrafili skutecznie mnie uciszyć. Tylko, że on robił to nieświadomie, nie przemocą, a słowami. I to właśnie było to.
Słowa które wypowiadał były tymi, których jeszcze nigdy w życiu od nikogo nie usłyszałam. Może to właśnie dlatego absolutnie nie wiedziałam co mogłabym na to odpowiedzieć. No w skrócie mnie zamurowało.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że cisza mogła trwać trochę zbyt długo, więc szybko odchrząknęłam, próbując wydusić z siebie choć słowo.
- Twój głos też bardzo miło usłyszeć. - powiedziałam wreszcie, decydując się jednak nie być w pełni szczerą. Bo rozważałam również powiedzenie mu, że faktycznie nikt nigdy nie powiedział mi czegoś takiego.
To brzmiało jednak zbyt żałośnie nawet w mojej głowie, więc nie było szansy, aby mogły przejść mi przez gardło.
- Naprawdę się cieszę Mika. Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie dla ciebie idealny. - wyszeptał Alec. Wyczułam w jego głosie uśmiech, ale równocześnie przez szept cała ta chwila stała się jeszcze bardziej delikatna.
A to z kolei wprawiło mnie w jeszcze większe zakłopotanie, naprawdę nie wiedziałam co robić w takich momentach. W końcu mój jedyny związek był przepełniony toksycznością, a poza nim nawiązywałam relacje czysto seksualne, w których nie było ani odrobiny delikatności, jedynie zaspokojenie potrzeb obu stron.
Nie wiedziałam, czy u niego też tak było zważając na dużą ilość partnerek, ale nie mogłam równocześnie uwierzyć, że nigdy nie był w poważnym związku. W końcu miał naprawdę niesamowitą urodę, ale była to zaledwie piękna okładka z jeszcze piękniejszą treścią.
Bo nawet jego wygląd nie mógł równać się z jego wspaniałym charakterem. Był niemal idealny, jak wyciągnięty z jakiegoś filmu lub książki. Wiedziałam jedno, był naprawdę dobry ze słowami, a ja nie. Ale zamierzałam się postarać, aby w żaden sposób go nie odstraszyć, w końcu mimo wszystko chciałam pogłębienia naszej relacji.
- Będzie idealny, bo będziesz tam ze mną. A o dziwo zawsze dobrze się bawię w twoim towarzystwie, Cartis. - powiedziałam cicho, wydobywając z siebie tą nutkę uczuć. Nie kłamałam. Żadne z tych słów nie było kłamstwem i byłam tego bardziej niż pewna.
Tak po prostu było. Alec miał w sobie coś, co sprawiało, że czułam się komfortowo, a równocześnie chciałam pokazać się z jak najlepszej strony. I może dlatego też tak bardzo bałam się wpuszczenia go do mojego życia.
Bałam się, że jeśli pozna tą prawdziwą, zepsutą mnie, odejdzie. A naprawdę bardzo tego nie chciałam. Ponownie zapadła między nami cisza, ale wydawało mi się, że nie była dla żadnego z nas niekomfortowa.
A przynajmniej było tak do momentu w którym Alec postanowił wreszcie się odezwać.
- Pewnie. W końcu towarzystwo kogoś z taką urodą jest jak chwalenie się trofeum. - rzucił niby nonszalancko, ale wyczułam w tych słowach nutkę wyrzutów. Nie rozumiałam tego, w końcu nie zrobiłam nic złego.
- Nie powiedziałam słowa o twoim wyglądzie, chodziło mi o to jaki jesteś. O twój charakter. - wytłumaczyłam, starając się nie brzmieć zbyt ostro, mimo, że naprawdę mnie to zirytowało.
Postanowiłam się trochę bardziej otworzyć i mi się za to oberwało, to nie było okej. Równocześnie jednak wiedziałam, że za tym mogło kryć się coś więcej. Nie znałam Alec'a jakoś cholernie długo, ale wiedziałam, że nie wybuchał bez powodu. To nie było w jego stylu.
- Przecież wiem, że też o to chodziło. To oczywiste, w końcu wygląd jest najważniejszy. - ciągnął, przestając już kryć gorycz w swoim głosie. Zdecydowanie coś było na rzeczy, dlatego zamiast prowokować kłótnie, tak jak to miałam w zwyczaju, wzięłam głęboki oddech dla uspokojenia.
CZYTASZ
Hard Happiness
RomanceNie miałam pojęcia czym jest szczęście przez bardzo długi czas, jednak instynktownie za nim goniłam. Próbowałam je znaleźć tak wiele razy, bezskutecznie. Myślałam, że w końcu to ono odnalazło mnie, lecz jeszcze wtedy nie wiedziałam jak bardzo się my...