15. Ziemia rodziny Cartis

9 2 0
                                    

  Byłam w trakcie śpiewania Speak Now kiedy ktoś zaczął dzwonić do drzwi. Chciałam go zignorować, mając nadzieję, że to tylko ulotki.

- Horrified looks from everyone in the room, but I'm only looking at you! - wydarłam się w kulminacyjnym momencie piosenki, kiedy po raz kolejny usłyszałam dźwięk dzwonka.

- I am not that kind of girl who should be rudely bargain in on a white…cholera no! - krzyknęłam, przerywając śpiewanie, dochodząc do wniosku, że osoba która tak uparcie dobija się do moich drzwi nie da za wygraną.

  Dałam znać Hannah, żeby zaczęła szykować się do wyjścia, ponieważ może Layla po nią przyszła. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy w drzwiach ujrzałam moją drugą ulubioną blondynkę.

- Piękny koncert, kiedy płyta? - zapytała ironicznie Kylie, kiedy tylko otworzyłam jej drzwi. Z uśmiechem szybko mnie przytuliła, zostawiając mnie zdezorientowaną w progu, podczas gdy ona pomknęła na górę, wchodząc jak do siebie. Szybko się otrząsnęłam, zastanawiając się co ją do mnie sprowadza.

- Gdzie się wybierasz? Wyglądasz bosko! - zachwalała Kylie, oglądając stylizacje mojej siostry z każdej możliwej strony, podczas kiedy dziewczynka stała z dumnym uśmiechem pozwalając na adorowanie jej.
Właśnie taki widok zastałam w moim pokoju, sprawiając, że momentalnie się uśmiechnęłam.

  Każda z bliższych mi osób uwielbiała Hannah, a ja absolutnie to rozumiałam. Była złotym dzieckiem i nie dało się jej nie kochać. Jednak wciąż miałam z tyłu głowy fakt jakiegoś niecnego planu mojej przyjaciółki. I potrzebowałam wiedzieć, co tym razem?

- Do kina z Vivi! - odpowiedziała dziewięciolatka, tryskając zadowoleniem i ekscytacją, po czym pobiegła do kuchni, zapewne jeszcze coś zjeść. Szczęście małej zawsze dodawało mojemu, tak jak i teraz.

  Oczywiście nie żebym nie miała własnych powodów do szczęścia, bo miałam. Nadal nie mogłam uwierzyć we wczorajszą noc, ani w fakt, że za kilka godzin będę gościem w domu Alec'a. To musiało jednak zejść na drugi plan, najpierw musiałam wykonać swoją misję.

  Przysunęłam się więc do Kylie i szturchnęłam ją w ramię, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę.  Nie musiałam nic mówić, wystarczyło posłać jej pytające spojrzenie, aby zbliżyła się do mnie jeszcze bardziej.

- Przyszłam sprawdzić, czy masz odpowiedni strój na wtorek. W końcu to twoja osiemnastka. - szepnęła, z tym swoim konspiracyjnym uśmieszkiem. No tak, czego innego mogłabym się spodziewać po mojej drogiej przyjaciółce? Odwzajemniłam jej uśmiech.

- A jakie są kryteria? - zapytałam, równie cicho co ona, jakby to była tajemnica co najmniej wagi państwowej. To, co tak bardzo wyróżniało Kylie Liverton, to jej umiejętność robienia czegoś z niczego. Dosłownie, miałam wrażenie, że moje osiemnaste urodziny były dla niej ważniejsze i bardziej ekscytujące niż dla mnie.

- Coś lekkiego, ale zniewalającego. Podkreślonego cudowną biżuterią oczywiście. No i przede wszystkim przyda ci się prezent ode mnie, będzie idealnym dopełnieniem.  - powiedziała, wymieniając na palcach, na co cicho parsknęłam.

  Miała już wszystko zaplanowane i wiedziałam to doskonale, tak samo jak wiedziałam, że nie zamierza zdradzić mi więcej szczegółów niż to konieczne.

- No, a teraz leć obejrzeć coś na dole, pod żadnym pozorem tu nie wchodź, klucze zostawię pod wycieraczką. Baw się dobrze, pa! - rzuciła na jednym wdechu i wypchnęła mnie za drzwi. Zostałam wyrzucona ze swojego własnego pokoju. Chyba śnię.

- Kylie! Wpuść mnie, nie mam torebki ani telefonu! - krzyknęłam, dobijając się do mojej przestrzeni osobistej. Jak widać, już nie była ani moja, ani osobista.

Hard Happiness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz