27. Zapomnijmy o tym

9 4 0
                                    

Alec Cartis był absolutnym cudem. Kto inny potrafiłby obudzić życie w osobie, dla której miało już nie być ratunku?

- Zapomnijmy o tym. - odezwał się wreszcie, przerywając niemą rozmowę jaka się między nami toczyła. Może nadal spałam, ciężko było mi uwierzyć, że brunet naprawdę mógłby powiedzieć coś takiego.

- Słucham? - powtórzyłam, starając się znaleźć jakąś sensowną odpowiedź w mojej głowie. Oczywiście było to niesamowicie ciężkie zważając na kaca, fakt, że dopiero wstałam, a gdy już to zrobiłam zostałam pocałowana przez Alec'a.

I chociaż to ostatnie bardziej mnie rozbudziło, to zdecydowanie groziło mi chyba przegrzanie jakichś zwojów mózgowych, to było za dużo.

- Zapomnijmy o tym. W końcu jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - powtórzył, a jego pytanie jeszcze bardziej pomieszało mi w głowie.

Miał rację, to było oczywiste. Dlatego na jaką cholerę mój mózg podsuwał mi jakieś wątpliwości? To było jedyne słuszne rozwiązanie. Mały błąd, o którym trzeba było zapomnieć.

Tylko, że ja nie chciałam uznawać tego za błąd. To było zbyt piękne na zostanie zapomnianym błędem. Jednak musiałabym być naprawdę głupia, żeby to wtedy powiedzieć. Byliśmy przyjaciółmi i jeśli nie chcieliśmy tego stracić to trzeba było postąpić właśnie w ten sposób.

- Prawda. Zapomnijmy i po problemie. - odpowiedziałam siląc się na najbardziej promienny uśmiech na jaki tylko było mnie stać.

To nie tak, że nie chciałam, żebyśmy byli tylko przyjaciółmi, bo chciałam. Nasza relacja na takim poziomie była dla mnie idealna. I to był fakt, więc nie rozumiałam kolejnego nowego uczucia, które na cały głos krzyczało, że to nie tak ma być. A przecież właśnie tak powinno być.

- Świetnie. Powinienem się już zbierać? - zapytał uprzejmie, faktycznie wyglądając jakby już zdążył zapomnieć. Zaczęłam się zastanawiać, czy aby przypadkiem nie jest on tak samo dobrym aktorem jak ja.

Oboje jednak wiedzieliśmy, że nie. Był tajemniczy, to fakt, ale nie umiał maskować uczuć tak doskonale jak ja, inaczej nie miałabym takich przemyśleń.

Nie na tym jednak chciałam się skupić, nie byłam pewna czy jego obecność po tym wszystkim była dobrym pomysłem, dlatego bardzo doceniałam jego pytanie. Równocześnie bałam się, czy jeśli nie zostanę sama szkody nie będą jeszcze większe.

Nienawidziłam dokonywać tak ważnych decyzji pod presją czasu, a o ironio musiałam to robić niesamowicie często. I o dziwo nie była to ta chwila. Decyzja została podjęta za mnie, w momencie, w którym ciszę przerwał dzwonek do drzwi.

Początkowo zastanawiałam się, czy to przypadkiem nie poczta, ale doręczyciele pracowali na naszym osiedlu jedynie w dni parzyste, a była środa. Następnie pomyślałam o którejś z moich przyjaciółek, tą opcję również szybko wykluczyłam, zapewne walczyły z kacem po imprezie.

Chociaż, gdy usłyszałam agresywne dudnienie w drzwi wejściowe modliłam się, aby jednak okazała się to któraś z nich. Nawet jeśli doskonale wiedziałam kto dobijał się do mojego domu.

- Zostań, a najlepiej zaczekaj w moim pokoju. Pierwsze drzwi po prawej. - rzuciłam szybko, utrzymując uśmiech na twarzy. Tak bardzo chciałam, żeby Alec nie musiał poznawać żadnego innego członka mojej najbliższej rodziny, tym bardziej po poranku pełnym wrażeń.

Pukanie nie ustawało, a brunet wyglądał na coraz bardziej zdezorientowanego, ale kiedy tylko owinęłam się kocem, który uprzednio szybko z niego zdjęłam i popchnęłam go zachęcająco w stronę schodów, chłopak wreszcie mnie posłuchał. Choć raz.

Hard Happiness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz