- Mika, autobus! - krzyk mojej siostry wyrwał mnie z zadumy. Stała przy otwartych drzwiach, wskazując na nadjeżdżający autobus. Podeszłam szybko bliżej, całując ją w czoło na pożegnanie.
- Leć, bo się spóźnisz. Miłego dnia, Hannah! - rzuciłam, kiedy dziewczynka puściła się sprintem w stronę pojazdu.
Dlaczego do cholery autobus w liceum nie mógłby podjeżdżać pod mój dom tak jak ten z podstawówki? Zapewne dlatego, że system zakładał, że po szesnastym roku życia wszyscy uczniowie będą posiadali swoje samochody. No cóż, ja jak widać byłam tym jednym odstępstwem od reguły. Zdecydowanie ostatnio za dużo myślałam o rzeczach na które nie miałam wpływu.
Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. No tak, zapomniałam w ogóle, że posiadam coś takiego. Gorączkowo zaczęłam go szukać w łazience, skąd dochodził dźwięk. Normalnie zapewne robiłabym to szybciej, ale stopy niemiłosiernie mnie bolały, więc byłam nieco ograniczona.
Znalazłam go na podłodze, ekranem do dołu. Przez krótką chwilę łudziłam się nawet, że to Alec. Okazało się jednak, że to Kylie, więc w nieco gorszym humorze odebrałam.
- Hej ‘Lie. - przywitałam się z dziewczyną, siląc się na uśmiech, nawet jeśli doskonale zdawałam sobie sprawę, że go nie widziała. Ale ja widziałam, w lustrzanym odbiciu.
- Mika! Nie odzywałaś się od czasu imprezy, dzwoniłam chyba setki razy! - wykrzyczała od razu, tak głośno, że musiałam odsunąć telefon od ucha.
Mimo to musiałam przyznać jej rację, minęła już grubo ponad doba od mojej imprezy, a ja nie dałam nikomu żadnego znaku życia. To było naprawdę nieodpowiedzialne. No i jeszcze fakt, że przez ten czas zdążyłam się naćpać…
- Przepraszam, trochę się działo. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, pilnując aby nie wchodzić w żadne szczegóły. - Ale jest okej, wszystko w porządku. - dodałam szybko, nie chcąc wzbudzać podejrzeń blondynki. Niemal widziałam jak marszczyła brwi po drugiej stronie słuchawki, zastanawiając się, co dokładnie mam na myśli. Zawsze to robiła.
- Powiedzmy, że ci wierzę. Dzwonię nie tylko po to żeby upewnić się, że żyjesz, ale też żeby dać ci znać, że w poniedziałek idziemy całą ekipą idziemy do galerii, Larissa uparła się że potrzebujemy nowych ubrań. - oznajmiła Kylie na jednym wdechu.
Nie przyswoiłam dobrej połowy z tego jej komunikatu. A poza tym to co znaczy cała ekipa? Od kiedy mieliśmy ekipę?
- Okej, jeszcze raz. Tylko tym razem powoli. - powiedziałam, w pełni skupiając się na tym, żeby nie przegapić ani słowa. Blondynka wydała z siebie przeciągły jęk, sygnalizując mi jak wielkim wrzodem na jej tyłku jestem. Myślałam, że po tylu latach już zdążyła przywyknąć.
- Ty jesteś jakaś odklejona dziewczyno. Poniedziałek, nasza paczka i paczka twojego lowelasa, centrum handlowe w Arcadii. Dotarło? - powtórzyła ‘Lie, jak zwykle komunikując się ze mną na najwyższym poziomie sarkazmu w głosie. Nie żebym była lepsza, ale wciąż.
- Dotarło. A poza tym Alec nie jestem moim lowelasem, cokolwiek to znaczy. Chyba, że masz na myśli kogoś innego to rozważę opcje. - rzuciłam nonszalancko z lekkim uśmiechem, choć ciężko było mi nie zauważyć tego, jak mój żołądek boleśnie się skręcił, gdy wypowiedziałam jego imię.
Moje myśli stale goniły wokół niego, nawet jeśli bardzo tego nie chciałam. Wiedziałam, że muszę dać mu przestrzeń, ale tak bardzo się bałam, że przez to już nigdy nie wróci.
- Świetnie, w takim razie widzimy się w poniedziałek. Chociaż nie, w sumie to w piątek w szkole jeśli zamierzasz się zjawić. - rzuciła blondynka i chociaż było to bardziej stwierdzenie niż pytanie, to wiedziałam, że ta idiotka oczekuje ode mnie odpowiedzi.
CZYTASZ
Hard Happiness
RomanceNie miałam pojęcia czym jest szczęście przez bardzo długi czas, jednak instynktownie za nim goniłam. Próbowałam je znaleźć tak wiele razy, bezskutecznie. Myślałam, że w końcu to ono odnalazło mnie, lecz jeszcze wtedy nie wiedziałam jak bardzo się my...