12. Nasza tradycja

7 4 0
                                    

  Hannah siedziała już pod kołdrą, przytulając pluszaka, a kiedy mnie zobaczyła, odwzajemniła mój uśmiech. Widząc czekolady w mojej dłoni, jej twarz rozjaśniła się jeszcze bardziej. Odłożyłam jedną tabliczkę na biurko, chowając ją pod książkami, a drugą rzuciłam w stronę siostry.

- Cała twoja, Alec zabrał mnie na kolację więc jestem pełna. - wyjaśniłam, otwierając słodycz, a szczęście jakie wtedy widziałam w jej oczach było warte każdej rzeczy na świecie. Przytuliła mnie mocno i zaczęła kostka po kostce rozkoszować się czekoladą.

  W międzyczasie rozmawiałyśmy o tym jak minął nam dzień, tak jak praktycznie co wieczór, to była nasza mała tradycja. Minęło dobre pół godziny, zanim mogłam rozprostować nogi i wyrzucić puste już opakowanie.

  Nadal czułam chęć do wymiotów, ale wiedziałam, że nie mogę sobie na to pozwolić. Wróciłam więc do Hannah i opatuliłam ją miękką kołdrą, na dobranoc całując ją w czoło.

- Lubię go. - usłyszałam nagle, kiedy wyłączałam światło, pozostawiając włączoną jedynie lampkę na biurku. Odwróciłam się w stronę blondynki, patrząc na nią pytająco. - Alec'a. Jest zabawny, więc zapraszaj go czasem. - wytłumaczyła cichutko, będąc na skraju snu.

  Uśmiechnęłam się do niej, zastanawiając się jak odpowiedzieć, aby w żaden sposób jej nie okłamać.

- Zaproszę, jeśli pomożesz mi posprzątać dom. - powiedziałam, a słysząc niezadowolone mruknięcie, nie mogłam powstrzymać cichego śmiechu.

  Po przeczekaniu paru minut, aby upewnić się, że Hannah zasnęła, położyłam drugą tabliczkę czekolady na szafce z karteczką mówiącą żeby podzieliła się z koleżankami w szkole. Następnie zgarnęłam wczorajszą piżamę i ruszyłam w stronę łazienki.

  Chyba z pięć razy sprawdzałam, czy na pewno zamknęłam drzwi. Za każdym razem były zamknięte, ale pewnie sprawdziłabym je jeszcze raz, gdyby nie słowa mojego ojca odbijające się echem w mojej głowie.

"... Już i tak nie wyglądasz najlepiej."

  W ostatniej chwili pochyliłam się nad toaletą. Straciłam poczucie czasu, kiedy pozbywałam się całej tej żółci zebranej podczas rozmowy z nim, wraz z każdym posiłkiem jaki dzisiaj jadłam.

  Wymuszałam wymioty do momentu, w którym przełyk bolał mnie niemal nie do zniesienia. Chwyciłam się umywalki, która na szczęście znajdowała się zaraz obok, potrzebowałam jakoś ugasić ten palący ból.

  Nie przewidziałam jednak, że wymiotowanie pozbawi mnie wszelkich sił, dlatego moje ramiona odmówiły posłuszeństwa. Nie byłam w stanie podciągnąć się do góry, a ból nie ustawał. Niewiele myśląc, zmieniłam kierunek, doczołgałam się do prysznica i odkręciłam letnią wodę.

  Nie obchodziło mnie to, że moczyłam swoje ubrania, skupiałam się tylko na tym, aby łyk po łyku spijać wodę płynącą ze słuchawki. Ból nie zniknął całkowicie, ale zdecydowanie zelżał. Dopiero wtedy zaczęłam ściągać z siebie częściowo przemoczoną garderobę.

  Nie przygotowałam uprzednio nawet ręcznika, ale skoro i tak byłam mokra, nie było sensu wychodzić i zalewać łazienki. A poza tym, jeszcze nie do końca wierzyłam w swoje zdolności manualne, choć zdecydowanie czułam, że powoli odzyskuje siły.

  Podkręciłam więc trochę temperaturę wody i należycie się umyłam, próbując równocześnie zmyć z siebie każde słowo ojca. Uparcie szorowałam swoje ciało gąbką, próbując nie wyglądać na desperatkę. To takie zabawne, nawet podczas prysznicu obawiałam się, że ktoś mógłby widzieć moją chwilę słabości.

Hard Happiness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz