Wreszcie, kiedy udało mi się w głowie ustalić idealny odwet na chłopaku, zatrzymałam go, nie przestając się uśmiechać. A kiedy się odwrócił, zadbałam o to aby patrzeć mu się prosto w duszę. Z radością obserwowałam jak jego dezorientacja rośnie z każdą sekundą.
Alec Cartis jeszcze w swoim życiu nie widział przerażającego uśmiechu, więc zamierzałam mu go zaprezentować. Stałam w bezruchu z szerokim uśmiechem na twarzy, aż w końcu w momencie, gdy słyszałam tylko nasze oddechy, mocno chwyciłam go za ramię, powodując tym jego drgnięcie. Patrzył na mnie jakbym co najmniej postradała zmysły, lecz właśnie o to mi chodziło.
- Mika, co ty odwa… - zamierzał zapytać brunet, jednak przerwałam mu, ciągnąc go całą swoją siłą w stronę jakiegoś żywopłotu. Nie przewidziałam jednak, tego, że Alec stoi stabilnie i waży tyle co ja, tylko dwa razy.
Dlatego zamiast dramatycznego wrzucenia chłopaka w żywopłot przez moje psychopatyczne alter ego, staliśmy na przeciwko siebie w niezręcznej ciszy. Cała atmosfera, którą stworzyłam chwilę temu, poszła na dziwki. Puściłam wreszcie jego ramię i popatrzyłam mu w oczy. Mieliśmy dokładnie ten sam wyraz twarzy.
Złączyłam usta w wąską linię, podczas gdy Alec analizował co się właśnie stało. Przez chwilę chyba nawet przestał oddychać, ale po chwili wybuchnął głośnym i szyderczym śmiechem. Przewróciłam na niego oczami, a następnie uderzyłam go w ramię.
- Skończyłeś? - zapytałam znużona, kiedy wciąż nie przestawał się śmiać. Ja rozumiem, to faktycznie mogło być komiczne, no ale cholera! Miałam nadzieję, że może wreszcie weźmie głęboki wdech i mi odpowie, lecz chyba wymagałam za wiele.
Ledwo zauważalnie pokręcił przecząco głową, nie przestając chociaż na moment się śmiać. Obstawiałam dwie opcje. Albo zaraz zacznie tarzać się po tym chodniku, albo się udusi.
Zaczęłam się zastanawiać, która opcja byłaby dla mnie zabawniejsza. Ku mojemu zdziwieniu, zaczął się uspokajać, łapczywie łapiąc powietrze. Czyli prawie doszło do opcji drugiej.
- Błagam, wytłumacz mi co to było. - poprosił cicho, nadal próbując uzupełnić niedobory tlenu po kilkuminutowym napadzie absolutnej głupawki. Westchnęłam, jednak nie mogłam powstrzymać się przed delikatnym uniesieniem kącika ust.
- Nieudana próba nokautu. - odpowiedziałam, wzruszając ramionami. Nie potrzebował wiedzieć nic więcej. Chociaż nawet to wystarczyło, aby znów parsknął śmiechem, tym razem jednak szybko się uspokoił i kręcąc głową z politowaniem, ruszył dalej.
Kiedy tak szliśmy przez moje osiedle, nie mogłam powstrzymać się przed podziwianiem urody Aleca. Mimo ubrań na menela, prezentował się naprawdę dobrze. Jego włosy przybrały delikatnie rudawy odcień przez światła latarni, a oczy błyszczały mu jeszcze piękniej niż zazwyczaj. Podobało mi się to.
Szczerze żałowałam, że nie skupiłam się w pełni tylko na nim, bo zauważyłam, że minęliśmy mój dom. Z całych sił próbowałam nie zareagować, aby nie dać mu żadnej wskazówki, nawet przycisnęłam dłonie do ust.
Jednak nic nie mogłam poradzić na to, że mimo desperackich prób, moja silna wola wcale nie była taka silna. Tym razem to ja nie byłam w stanie opanować śmiechu, ale przynajmniej zmusiłam się do przejścia następnego kawałka, aż pod kolejny dom.
Alec patrzył na mnie pytającym wzrokiem, co przez krótki moment dało mi nadzieję. Lecz niestety, moja zabawa dobiegła końca, Cartis doznał objawienia i cofnął się pod mój dom z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Ten jest twój! Zdecydowanie, pamiętam ten idealnie przystrzyżony trawnik i rozmieszczenie okien! - zaczął krzyczeć, wskazując obiema dłońmi na jasny budynek. Przewróciłam oczami, ale z uśmiechem na ustach podeszłam do niego.
CZYTASZ
Hard Happiness
RomantizmNie miałam pojęcia czym jest szczęście przez bardzo długi czas, jednak instynktownie za nim goniłam. Próbowałam je znaleźć tak wiele razy, bezskutecznie. Myślałam, że w końcu to ono odnalazło mnie, lecz jeszcze wtedy nie wiedziałam jak bardzo się my...