Starałam się nie zważać na obecność Alec'a, choć było to naprawdę trudne, gdy wciąż czułam na sobie jego świdrujący wzrok. Dosłownie, zaczęłam się zastanawiać, czy patrzył na cokolwiek innego, gdy chodziliśmy od sklepu do sklepu.
Nie widziałam niczego co wpadłoby mi w oko, ale tak jak przypuszczałam, dziewczyny które zaaranżowały całe to wyjście nie zamierzały dać nikomu odpocząć dopóki wszystkie nie znajdziemy co najmniej jednej sukienki.
Kylie wciąż miała dylemat, dlatego jeszcze się zastanawiała nad trzema różnymi kreacjami, Larissa postawiła na dłuższą sukienkę na ramiączkach z czerwonego materiału, ale pokrytego czarną siateczką, przez co wyglądała naprawdę ciekawie.
Willow właśnie przymierzała rozkloszowaną białą sukienkę z uroczymi kokardami na szerokich ramiączkach. Tessa również dokonała wyboru, stawiając na dłuższą sukienkę z rozcięciem trochę ponad kolanem, tym co czyniło ją nietypową, był jej dekolt. Bez ramiączek, gorsetowy i idealnie przylegający do ciała szatynki.
Ja z kolei nie mogłam się na niczym skupić. Wiedziałam, że byłam interesującą osobą, ale to już była przesada. Wzrok Cartis'a zaczął mnie poważnie irytować, zachowywał się niedorzecznie.
Przecież mógł podejść i zagadać albo po prostu dać mi spokój jak normalny człowiek. No, ale przecież on nigdy nie był normalny, więc czego ja oczekiwałam?
- Musisz ją wziąć, wyglądasz bosko! - krzyknęła jak zwykle podekscytowana Larissa, na co reszta przytaknęła, gdy brunetka wyszła z przymierzalni.
Naturalnie chłopcy nie podzielali entuzjazmu Lars, oni wyglądali, jakby chcieli być gdziekolwiek, tylko nie tutaj.
Nawet ja, mimo coraz większego rozdrażnienia nie mogłam się nadziwić pięknem przyjaciółki. Zresztą, wszystkie dziewczyny w moim otoczeniu były piękniejsze niż niejedna modelka.
- No nie wiem… - powiedziała niepewnie Willow, obracając się wokół własnej osi. Chyba nie tylko ja nie rozumiałam gdzie widziała jakąś niedoskonałość, ponieważ sukienka naprawdę leżała na niej tak, jakby była stworzona dla niej, Kylie nawet nie zamierzała się z nią kłócić.
Weszła z Willow do przymierzalni i dosłownie po paru sekundach wyszła z sukienką w dłoni, bez słowa kierując się w stronę kasy. Prawidłowo, ponieważ gdyby nie blondynka, na pewno któraś z nas zrobiłaby to samo.
- A ty Mika? Masz coś na oku? - spytała Tessa, szturchając mnie w ramię. Przez chwilę miałam nadzieję, że może umknie im fakt, iż ja nawet nie zerknęłam nawet na żadną sukienkę na dłużej niż pięć sekund.
Starałam się skupiać na kreacjach dziewczyn, trochę gadałam z Jaden’em, uparcie ignorowałam Alec'a, więc nie miałam czasu na szukanie idealnej kreacji dla siebie.
- Nie bardzo. Ale może jeszcze coś znajdę. - odpowiedziałam z uśmiechem, maskując coraz większe zirytowanie. Mój zewnętrzny spokój przepadł jednak, gdy pokusiłam się na zetknięcie w jego stronę.
Moje oczy spotkały się z jego. Zielone tęczówki wpatrywały się we mnie z nieodgadnionym wyrazem. Tak bardzo chciałam go zrozumieć, ale nie potrafiłam, kiedy on tylko milczał i patrzył, po tym jak zawinił. W końcu nie kazałam mu mnie ignorować.
Ale jednak cholernie mnie to poruszyło. Cartis był powodem mojego upadku. Zadrżałam, gdy zauważyłam błysk w zielonych tęczówkach, poczułam na plecach dreszcze, choć wcale nie miałam ku temu powodów.
Chciałam znów być blisko niego, ale równocześnie nie chciałam mu wybaczać, bez jego wcześniejszej inicjatywy. To byłoby przekroczenie moich własnych zasad.
CZYTASZ
Hard Happiness
RomantizmNie miałam pojęcia czym jest szczęście przez bardzo długi czas, jednak instynktownie za nim goniłam. Próbowałam je znaleźć tak wiele razy, bezskutecznie. Myślałam, że w końcu to ono odnalazło mnie, lecz jeszcze wtedy nie wiedziałam jak bardzo się my...