30. Nowy mur

6 4 0
                                    

  Nie miałam pojęcia, że można w ogóle tak spanikować słysząc tak zwyczajny komplement.

  Nie wiedziałam zupełnie co na to odpowiedzieć, zamiast tego stałam tam jak słup soli, zastanawiając się, czy bardzo widać wewnętrzny huragan w mojej głowie.

  Zaciągnęłam się papierosem, żeby grać na czas, a kiedy ponownie siwy dym uleciał w powietrze, postarałam się jakoś opanować.

- Nie wierzę, facet zbudowany jak grecki bóg prawi mi komplementy? - zażartowałam, szturchając go w ramię. W końcu tak było najłatwiej, obrócić wszystko w żart, bo poważna rzeczywistość mogła mnie przygnieść swoją prawdą.

  I chociaż co jakiś czas mój wzrok wracał do miękkich ust Alec'a, chciałam przecież tylko przyjaciela. Dlatego musiałam zawzięcie pilnować tej granicy, nie mogłam sobie pozwolić na błąd.

  Nawet jeśli nie dałabym sobie ręki uciąć za to, że właśnie tego chciałam, to na pewno tak było dla naszej dwójki najlepiej.

- No już nie bądź taka skromna, wyglądasz jak jakaś modelka. - odpowiedział znacznie poważniej niż ja. Ten chłopak zdecydowanie miał coś z głową.

  Do modelki było mi daleko z moim wiecznie odstającym brzuchem, który starałam się wciągać czy chociażby ze wszystkimi rozstępami, bliznami i innymi niedoskonałościami, których na moim ciele było sporo.

  Wiedziałam jednak, że nie przegadam go w tej kwestii, dlatego przewróciłam oczami, uśmiechając się pięknie.

- Przesadzasz. - rzuciłam nonszalancko, ucinając temat. Nie lubiłam kwestii mojego wyglądu, ale przypomniałam sobie, że Alec również. Zapewne z innych powodów niż moje, lecz nadal było to coś, co nas łączyło.

  Wróciłam myślami do tej jednej rozmowy telefonicznej, podczas której brunet na mnie naskoczył, nie byłam na niego zła ani przez moment, ponieważ wiedziałam, że nie zrobiłby czegoś takiego bez powodu. Nie dawało mi to jednak spokoju.

- Dlaczego tak ciężko ci uwierzyć, że ktoś lubi cię za to jaki jesteś, a nie za to jak wyglądasz? - zapytałam zanim zdążył jeszcze pociągnąć poprzedni temat.

  Nie chciałam być wścibska, po prostu miałam wrażenie, że kryło się za tym znacznie więcej niż się wydawało. A ja, chociaż wcale nie musiałam, czułam, że chce mu pomóc. Sama myśl jego smutku była dla mnie czymś strasznym.

  Cartis zupełnie nie spodziewał się tego pytania, więc zmieszał się lekko. Dawałam mu tyle czasu ile tylko potrzebował, w końcu to ja trochę się narzucałam.

  Spokojnie obserwowałam jak tym razem on jak najbardziej wydłuża czas swojej odpowiedzi za pomocą papierosa.

- To długa historia. - odezwał się w końcu, gdy wrzuciłam swojego peta do popielniczki. Nie odrywałam od niego wzroku, starając się mu przekazać, że absolutnie mnie to nie zraża. Zamiast tego jednak ponownie tonęłam w jego oczach. Boże…

- Mamy czas. Mów. - powiedziałam stanowczo, po chwili unosząc kąciki ust, widząc jak Alec podnosi ręce w geście poddania się. Tak właśnie myślałam.

  Brunet również zgasił swojego papierosa, dlatego postanowiłam wykorzystać okazję i delikatnie ułożyłam swoją dłoń na jego, opierającej się o zimną barierkę. Dokładnie tak samo, jak on po całej sytuacji z moim ojcem.

  Co prawda trochę inaczej to wyglądało, bo moja dłoń była sporo mniejsza w porównywaniu z jego znacznie większą, ale liczą się chęci.

Widziałam, jak Cartis się wahał, chyba nawet przygryzł policzek od środka, intensywnie zastanawiając się nad tym, jak wszystko ubrać w słowa. Bo co jak co, ale wyboru to mu nie dałam.

Hard Happiness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz