26. Niby randka

7 4 0
                                    

  Gdy tak jedliśmy moje gofry, obserwując za oknem Arcadię budzącą się do życia, doszłam do ciekawej konkluzji.

  Tak na dobrą sprawę brakowało nam wtedy jeszcze jakiegoś filmu i zaśnięcia na jednym łóżku, a mogłabym stwierdzić, że to niby randka. I myślę, że każdy mógłby się pokusić na takie stwierdzenie, chociaż było wręcz przeciwnie.

  W końcu dopiero tej nocy odważyłam się nazwać go przyjacielem, co dla niego okazało się oczywiste. Dla mnie niekoniecznie, ale to już inna kwestia.

  Po prostu miałam wrażenie, że jakbym opowiedziała o tym Kylie, Willow lub nawet Larissie, każda z nich miałaby podobną reakcje. Na szczęście nie było między nami żadnego napięcia, miałam go już naprawdę dosyć.

  Odnosiłam nawet wrażenie, że przez to, że poruszyłam temat naszej relacji nie tylko oczyściłam swoją głowę, ale i atmosferę między nami, lecz to akurat mogło być moje osobiste odczucie.

- Lepiej powiedz mi gdzie byłeś kiedyś tańczyłam, bo zupełnie cię nie widziałam. - powiedziałam zabierając talerze ze stołu.

  Umyłam je na szybko jak zwykle obiecując sobie w myślach, że kiedyś kupię zmywarkę. Omiotłam wzrokiem również lodówkę, upewniając się, że tym razem wszystko jest na swoim miejscu.

- Uwierz mi, byłem tuż obok. Jedną piosenkę nawet przetańczyłaś ze mną. - odpowiedział ze śmiechem, kiedy prowadziłam go do salonu.

  Oboje byliśmy zmęczeni, ale głupio by mi było zapraszać go tylko po to, aby zjeść i pójść spać. Przystanęłam na moment słysząc jego słowa, naprawdę ciężko było mi w to uwierzyć.

- Żartujesz, prawda? - zapytałam z uśmiechem, jednak Alec pokiwał przecząco głową. Próbowałam jakoś przypomnieć sobie masz rzekomy taniec, ale nic takiego nie pojawiło się w moich wspomnieniach z dzisiejszej imprezy.

- Nie wierzę, że byłam aż tak pijana. - dodałam po chwili zrezygnowana. A to, że nadal byłam to tylko nieistotny szczegół.

  Początkowo chciałam włączyć okrągłe lampki na baterie, żeby nie było zupełnie ciemno, jednak gdy tylko weszliśmy do jasnego pomieszczenia, gdzie zdecydowanie dominował beż i brzozowe drewno, okazało się, że nie będzie to konieczne.

  Czas w którym jedliśmy całkowicie wystarczył i słońce zdążyło już wzejść. Było wystarczająco jasno, aby światła nie trzeba było włączać, ale nadal na tyle ciemno, że wiadomo było iż jest jeszcze wcześnie.

  I właśnie takie światło dodawało uroku całemu pomieszczeniu. Chyba jeszcze nigdy nie miałam okazji siedzieć z kimś o takiej porze w moim salonie, oczywiście nie licząc rodziców.

  Alec uważnie oglądał wystrój pokoju, jednak nie pozwoliłam mu na to zbyt długo. Jeszcze znowu przypadkiem dopatrzył by się czegoś, czego widzieć nie powinien. Dlatego też usiadłam wygodnie na dużej kanapie, klepiąc miejsce obok siebie.

- A tak właściwie to do jakiej piosenki razem tańczyliśmy? - zapytałam, kiedy brunet usiadł, wywalając nogi na stolik kawowy. Trzepnęłam go za to w ramię na co mnie wyśmiał, ale jednak je zdjął. Byłam dumna ze swojego autorytetu.

- Naprawdę myślisz, że pamiętam? - odpowiedział pytaniem na pytanie, patrząc na mnie. Niemal od razu pokiwałam twierdząco głową, co Alec przyjął z kpiącym uśmiechem. Zaczął się intensywnie zastanawiać wiedząc, że mu nie odpuszczę.

- A, no tak. Champagne & Sunshine. - powiedział po chwili. Od razu zauważyłam jego znaczący uśmiech, ponieważ sama doskonale pamiętałam, że oboje lubiliśmy tą piosenkę.

Hard Happiness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz