22. Jeszcze nigdy

6 4 0
                                    

  Przeciskaliśmy się przez ludzi, chociaż raczej to on się przeciskał, bo ja nie widziałam nic poza jego plecami. Ponownie mój wzrost dawał mi w kość tak bardzo, że nawet koturny nie pomagały.

  Na szczęście w altance było trochę luźniej, więc wreszcie puściłam dłoń chłopaka i odsunęłam się od niego lekko.

- Myślałam, że to moja impreza, ale jak widać nie chciało im się na mnie czekać. - zaśmiałam się, wskazując głową w stronę całującej się na blacie pary. Niedaleko nich stał również chłopak wymiotujący przez barierki altany, więc całość wyglądała w sumie zabawnie.

- Mika, dobrze wiesz, że jedyne na co czekali to alkohol. - odpowiedział Alec, a ja od razu mu przytaknęłam. W sumie czego innego można było się spodziewać po imprezie urodzinowej na którą moja genialna przyjaciółka zaprosiła połowę szkoły.

  Naprawdę, było tam więcej ludzi niż zdążyłam poznać przez całe osiemnastoletnie życie, o lubieniu nawet nie wspomnę. Nagle w moje dłonie został wepchnięty ogromny kieliszek z cyfrą osiemnaście, a w nim jakiś drink, który Alec sam przygotował.

  Sobie nalał dokładnie to samo i z uśmiechem, po stuknięciu się naczyniami oczywiście, wypiliśmy równocześnie ogromnego łyka.

- Naprawdę wyglądasz przepięknie, Mika. - powiedział, po przełknięciu alkoholu. Wykrzywiłam się delikatnie, ale nie przez jego słowa, a smak trunku. Naprawdę nie chciałam wiedzieć co on tam wlał. Szybko się jednak opamiętałam i uśmiechnęłam zwycięsko.

- Dziękuję, powstrzymam się od powiedzenia “a nie mówiłam?” - rzuciłam nonszalancko, na co przewrócił oczami. Mimo to, nie mogłam nie spojrzeć na wisiorek od niego, który dumnie wisiał tuż nad moim dekoltem.

  Cieszyłam się, że tak uważał, ale nie chciałam mówić tego wprost. Zamiast tego po prostu wbijałam w niego wzrok, licząc, że jakimś cudem doszuka się tego w moim spojrzeniu.

  Chociaż równie dobrze mógł być to dobry pretekst na utrzymanie z nim kontaktu wzrokowego bez większego powodu. W końcu naprawdę lubiłam obserwować to, jak barwa jego tęczówek zmieniała swoją intensywność w zależności od oświetlenia i pory dnia.

  Na plaży, gdy jedynym oświetleniem były małe lampki były dosyć ciemne, ale przez żółte światło te złote drobinki wokół jego źrenic były znacznie mocniej zaakcentowane.

  I pewnie mogłabym się doszukać czegoś więcej, gdyby nie nasi przyjaciele. Nie byłam jednak zawiedziona tym, że nas znaleźli, ponieważ wiedziałam że na pewno jeszcze będziemy mieli chwilę dla siebie.

- Tu jesteście gołąbeczki! Trzeba wznieść toast zanim tłum cię porwie. - powiedziała Kylie idąca na czele, jakby wiedziała o czymś o czym ja nie wiem. Co w sumie nie było zbyt wielką sensacją, ponieważ dosłownie zawsze tak było.

  Przewróciłam więc oczami i polałam każdemu klasycznej dobrej whiskey. Nawet odważyłam się na uśmiech w stronę Tessy, gdy podawałam jej kubek. O dziwo, odwzajemniła go co naprawdę mnie ucieszyło.

- No to co, za naszą Mikę i imprezę stulecia! - zawołał Dylan unosząc kubek jako pierwszy. Każdy z nas szybko poszedł w jego ślad, a nasze wiwaty przeplatały się z głośnym śmiechem. I od tego wszystko się zaczęło.

Piliśmy, rozmawialiśmy i tańczyliśmy bez umiaru, bawiąc się, jakby jutra nie było. Mogłabym powiedzieć, że wmieszaliśmy się w tłum, ale prawda była taka, że naszej paczki nie dało się nie zauważyć.

  Zwłaszcza kiedy całą dziewiątką zgodnie postanowiliśmy wejść do morza. Chociaż wejść to chyba za duże słowo, ponieważ jak dzieci moczyliśmy stopy w zimnej wodzie skacząc przez fale.

Hard Happiness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz