13. Tytoń i wanilia

8 4 0
                                    

  "- Bo zadzwoniłaś."

  Przestałam oddychać, kiedy raz po raz powtarzałam sobie to jedno zdanie w myślach. Cholera, ten chłopak naprawdę sprawiał, że traciłam jakąkolwiek zdolność do rozsądnego myślenia. Nie żebym miała tej zdolności jakoś bardzo dużo oczywiście, ale nadal.

  Odchrząknęłam w końcu, nie wiedząc jak inaczej zareagować, a następnie w pełni skupiłam się na palonym papierosie. Po co miałam zawracać sobie głowę słowami Alec'a, skoro równie dobrze mogłam skupić się na drapiącym moje gardło uczuciu?

  I tak wiedziałam, że to tylko chwilowe, bo nikotyna nigdy nie mogłaby dorównać temu co robił ze mną Cartis, ale musiałam chociaż próbować jakoś się okłamać.

- A dlaczego zadzwoniłaś? - usłyszałam jego zachrypnięty głos, który szybko wyrwał mnie z wewnętrznej zadumy. Ale w sumie zdając sobie sprawę z tego o co zapytał nie byłam pewna czy chciałam być z niej wyrywana.

  Co ja mu miałam niby odpowiedzieć? Mój ojciec tak mocno wszedł mi na psychikę, że gdybyś się nie zgodził, przez kolejny tydzień chodziłabym w długim rękawie i bolącymi zatokami? Prędzej umrę. Musiałam wymyślić jakąś dobrą wymówkę, mimo że cholernie nie chciałam go okłamywać.

- Uwierzysz jeśli powiem, że się stęskniłam? - spytałam cicho, głosem pełnym żałosnej nadziei. Oczywiście nie miałam na co liczyć, Alec od razu zaprzeczył ruchem głowy, posyłając mi pobłażliwe spojrzenie. Postanowiłam więc zmienić taktykę. - Poczułam się dziwnie samotna, a ostatnio to ty jesteś najbliżej.

  Nie skłamałam do końca, co było idealnym rozwiązaniem, dlatego z lekkim uśmiechem obserwowałam reakcję Cartisa. Najpierw wyglądał na absolutnie zszokowanego, ale już po chwili jego twarz zaczęła się rozpromieniać za sprawą tego cudnego uśmiechu. Boże, daj mi siłę.

- I zamierzam być. Wiem, że jesteś zdystansowana, idzie to wyczuć. - zaczął, odnosząc się do naszego pierwszego spotkania, kiedy no cóż, nie potraktowałam go z jakąś szczególną sympatią i w ciągu parunastu minut zdążyłam oskarżyć go o mnóstwo rzeczy. Poza uśmiechem jednak nie zareagowałam. Byłam zbyt zaintrygowana tym co Alec miał do powiedzenia.

- Ale lubię wyzwania. Jest w tobie coś intrygującego i mimo, że ty irytujesz mnie, a ja ciebie, chcę poznać cię bliżej. - dokończył, a przez drobne gesty takie jak drapanie się po karku i patrzenie w przestrzeń, wiedziałam, że był ze mną w pełni szczery.

  Wypowiedział dokładnie te słowa, które opisywały nie tylko jego uczucia względem mnie, ale i moje względem jego. I to sprawiło, że moje wnętrze zapłonęło niczym zapałka przez intensywność wszystkich emocji. Szkoda że zapałki szybko się wypalają, Mika.

- Masz rację. Dlatego w jakimś stopniu też możesz na mnie liczyć. - szepnęłam cicho, nie przestając się uśmiechać. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio byłam tak szczera ze sobą, a tym bardziej z inną osobą, ale wcale nie czułam się z tym źle. - Oczywiście nie oczekuj jakiejś wielkiej przyjaźni, na razie jesteś dla mnie co najwyżej dobrym znajomym. - zaznaczyłam, dbając o to, aby nie pozostawiać mu żadnych możliwości do dopowiedzeń.

  A może to siebie chciałam przekonać? Nie byłam pewna i nie wiedziałam czy w ogóle chciałam być. Postanowiłam więc porzucić temat w niepamięć, a Alec bardzo mi w tym pomógł. Czekał z uśmiechem przez krótki czas, kiedy panowała między nami cisza, a następnie zaczął wertować kieszeń swojej bluzy.

  Obserwowałam każdy jego ruch z zaciekawieniem, zastanawiając się czego mógł szukać. Ciężko było przeoczyć moment w którym jego dłoń musiała zetknąć się z przedmiotem w kieszeni, bo jego oczy ślicznie rozbłysły.

Hard Happiness Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz