"- Bo zadzwoniłaś."
Przestałam oddychać, kiedy raz po raz powtarzałam sobie to jedno zdanie w myślach. Cholera, ten chłopak naprawdę sprawiał, że traciłam jakąkolwiek zdolność do rozsądnego myślenia. Nie żebym miała tej zdolności jakoś bardzo dużo oczywiście, ale nadal.
Odchrząknęłam w końcu, nie wiedząc jak inaczej zareagować, a następnie w pełni skupiłam się na palonym papierosie. Po co miałam zawracać sobie głowę słowami Alec'a, skoro równie dobrze mogłam skupić się na drapiącym moje gardło uczuciu?
I tak wiedziałam, że to tylko chwilowe, bo nikotyna nigdy nie mogłaby dorównać temu co robił ze mną Cartis, ale musiałam chociaż próbować jakoś się okłamać.
- A dlaczego zadzwoniłaś? - usłyszałam jego zachrypnięty głos, który szybko wyrwał mnie z wewnętrznej zadumy. Ale w sumie zdając sobie sprawę z tego o co zapytał nie byłam pewna czy chciałam być z niej wyrywana.
Co ja mu miałam niby odpowiedzieć? Mój ojciec tak mocno wszedł mi na psychikę, że gdybyś się nie zgodził, przez kolejny tydzień chodziłabym w długim rękawie i bolącymi zatokami? Prędzej umrę. Musiałam wymyślić jakąś dobrą wymówkę, mimo że cholernie nie chciałam go okłamywać.
- Uwierzysz jeśli powiem, że się stęskniłam? - spytałam cicho, głosem pełnym żałosnej nadziei. Oczywiście nie miałam na co liczyć, Alec od razu zaprzeczył ruchem głowy, posyłając mi pobłażliwe spojrzenie. Postanowiłam więc zmienić taktykę. - Poczułam się dziwnie samotna, a ostatnio to ty jesteś najbliżej.
Nie skłamałam do końca, co było idealnym rozwiązaniem, dlatego z lekkim uśmiechem obserwowałam reakcję Cartisa. Najpierw wyglądał na absolutnie zszokowanego, ale już po chwili jego twarz zaczęła się rozpromieniać za sprawą tego cudnego uśmiechu. Boże, daj mi siłę.
- I zamierzam być. Wiem, że jesteś zdystansowana, idzie to wyczuć. - zaczął, odnosząc się do naszego pierwszego spotkania, kiedy no cóż, nie potraktowałam go z jakąś szczególną sympatią i w ciągu parunastu minut zdążyłam oskarżyć go o mnóstwo rzeczy. Poza uśmiechem jednak nie zareagowałam. Byłam zbyt zaintrygowana tym co Alec miał do powiedzenia.
- Ale lubię wyzwania. Jest w tobie coś intrygującego i mimo, że ty irytujesz mnie, a ja ciebie, chcę poznać cię bliżej. - dokończył, a przez drobne gesty takie jak drapanie się po karku i patrzenie w przestrzeń, wiedziałam, że był ze mną w pełni szczery.
Wypowiedział dokładnie te słowa, które opisywały nie tylko jego uczucia względem mnie, ale i moje względem jego. I to sprawiło, że moje wnętrze zapłonęło niczym zapałka przez intensywność wszystkich emocji. Szkoda że zapałki szybko się wypalają, Mika.
- Masz rację. Dlatego w jakimś stopniu też możesz na mnie liczyć. - szepnęłam cicho, nie przestając się uśmiechać. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio byłam tak szczera ze sobą, a tym bardziej z inną osobą, ale wcale nie czułam się z tym źle. - Oczywiście nie oczekuj jakiejś wielkiej przyjaźni, na razie jesteś dla mnie co najwyżej dobrym znajomym. - zaznaczyłam, dbając o to, aby nie pozostawiać mu żadnych możliwości do dopowiedzeń.
A może to siebie chciałam przekonać? Nie byłam pewna i nie wiedziałam czy w ogóle chciałam być. Postanowiłam więc porzucić temat w niepamięć, a Alec bardzo mi w tym pomógł. Czekał z uśmiechem przez krótki czas, kiedy panowała między nami cisza, a następnie zaczął wertować kieszeń swojej bluzy.
Obserwowałam każdy jego ruch z zaciekawieniem, zastanawiając się czego mógł szukać. Ciężko było przeoczyć moment w którym jego dłoń musiała zetknąć się z przedmiotem w kieszeni, bo jego oczy ślicznie rozbłysły.
CZYTASZ
Hard Happiness
RomanceNie miałam pojęcia czym jest szczęście przez bardzo długi czas, jednak instynktownie za nim goniłam. Próbowałam je znaleźć tak wiele razy, bezskutecznie. Myślałam, że w końcu to ono odnalazło mnie, lecz jeszcze wtedy nie wiedziałam jak bardzo się my...