Ogarniający mnie wszechobecny spokój opuścił mnie niemal tak szybko jak się pojawił. Gdy tylko zgasiłam w popielniczce swojego papierosa, usłyszałam głos Alec'a.
- Od jak dawna palisz? - spytał, tak totalnie bez kontekstu. Nie no, w sumie może trochę kontekst był, zważając na to że przed chwilą wyrzuciłam dopalonego papierosa. Nie musiałam się zastanawiać nad odpowiedzią, ale mimo to, zapanowała między nami krótka cisza. Powiedzmy, że po prostu nie było to coś z czego byłam dumna.
- Od czterech lat, może trochę dłużej. - powiedziałam w końcu, mimo że jakoś opornie przeszło mi to przez gardło. Uważałam jednak na ton mojego głosu, zawsze dbałam o to aby był pewny i niezachwiany.
Ludzie właśnie taką mnie postrzegali i wolałam aby tak zostało. Teraz z kolei to on umilkł, wyglądał jakby intensywnie nad czymś myślał. I chyba wymyślił, ale nie bardzo mu się to podobało, bo szczęka mu się wyostrzyła, a usta zacisnęły w wąską linię.
- Czyli nie mogłaś mieć więcej niż trzynaście lat. - wyszeptał, jakby do siebie, ale jednak ja słyszałam. Byłam bardzo dobrym obserwatorem, co było niezłym wrzodem na tyłku dla wielu ludzi. I zapewne dla Cartis'a też będzie.
- Dokładnie. - odpowiedziałam, wzruszając ramionami. Brunet totalnie się tego nie spodziewał, nadal żyjąc sobie w przekonaniu, że powiedział to pod nosem i nikt nie słyszał. Mimo, że może nie do końca powinnam, poczułam satysfakcję widząc jego zszokowaną minę. To tak jakbym właśnie odwdzięczyła mu się za zadziwiające mnie przyjście tutaj, tylko że on o tym nie wiedział.
Uśmiechnęłam się, lecz szybko opanowałam się na tyle, że wyglądałam po prostu na miłą. Przynajmniej taką miałam nadzieję, bo przez pierwsze sekundę zdecydowanie było widać, jak bardzo jestem z siebie dumna. Nic nie poradzę, uwielbiam zaskakiwać.
- Przecież byłaś jeszcze dzieckiem. - ciągnął, nadal cicho. A ja poczułam nagłą niechęć do tego tematu. Już mi się nie podobał, a cała duma uleciała w zapomnienie, na rzecz dyskomfortu.
- Tak, ale to nie ma znaczenia. A ty palisz? - zapytałam szybko, mając nadzieję, że zgodzi się na rozmowę o czymś innym. Alec chwilę się zawahał, ale w końcu uległ, za co byłam mu niesamowicie wdzięczna.
- Tylko sporadycznie. Nie jestem jakimś nałogowym palaczem. - powiedział i posłał znaczące spojrzenie Liamowi, który zawiesił swój wzrok gdzieś w przestrzeni, totalnie nie zauważając karcącego wyrazu zielonych tęczówek. - Nie to co ten tutaj. - dodał, szturchając go w ramię i wreszcie zwracając na siebie uwagę starszego.
Cartis uparcie wytrzymywał jego wzrok, który spadał na niego nieco z góry, przez subtelną różnicę wzrostu. Chyba dopiero wtedy zauważyłam, że Liam nie tylko był największy pod względem mięśni, ale też pod względem wzrostu. Jednak Alec prawie mu dorównywał. W obu tych dziedzinach. Na pewno wygląda obłędnie bez koszulki. Okej, dość.
- Skup się na sobie. - odezwał się w końcu Liam, jak zwykle beznamiętnym tonem. Choć gdybym wcześniej z nim nie rozmawiała, pomyślałabym, że zaraz dostanę wpierdol życia. Serio, wyglądał tak kurewsko groźnie, nawet jeśli to nie na mnie patrzył.
Dowiedziałam się właśnie, że Alec zdecydowanie przejawia jakieś skłonności samobójcze, w końcu tylko skończony debil cały czas walczyłby na spojrzenia z facetem o posturze Liama.
Kiedy jednak popatrzyłam na tą sytuację nieco inaczej, było mi jakoś do śmiechu. W końcu obaj wyglądali jakby przechodzili kryzys rodzinny podczas którego ojciec rózga syna. Teraz już chyba tego nie odzobaczę. Przygryzłam wnętrze policzka, z całych sił usiłując się nie roześmiać, jednak obraz tej sytuacji zrobił się jakoś dziwnie zabawny.
CZYTASZ
Hard Happiness
Storie d'amoreNie miałam pojęcia czym jest szczęście przez bardzo długi czas, jednak instynktownie za nim goniłam. Próbowałam je znaleźć tak wiele razy, bezskutecznie. Myślałam, że w końcu to ono odnalazło mnie, lecz jeszcze wtedy nie wiedziałam jak bardzo się my...