Czas mijał, chociaż mieliśmy wrażenie, że stoimy w miejscu. Jedyną rzeczą, która udowodniła nam, że tak nie jest, było wschodzące na horyzoncie słońce.
Nie potrzebowaliśmy zbędnych słów, chociaż kiedy Alec odwoził mnie do domu wzięło nam się na wspominki naszej całej znajomości.
Skoro tak się zachowywaliśmy po dwóch tygodniach, to byłam pewna, że kiedy stuknie nam rok znajomości, będziemy wspominać stare dobre czasy przy filiżance herbaty niczym emeryci.
Chociaż w sumie nie narzekałam, zwłaszcza, że w pewnym momencie temat zszedł na czasy jeszcze zanim spotkałam Alec'a na tym pamiętnym przystanku. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak komfortowym towarzystwem się dla mnie stanie.
- Może nie przykładałaś do mnie zbyt dużej wagi, ale ty zawsze chcąc nie chcąc byłaś w centrum uwagi. Pamiętam jak na turnieju siatkówki oberwałaś piłką w nos, a mimo to odmówiłaś zejścia z boiska. - wyznał Cartis, podśmiewając się na to wspomnienie.
Wiedziałam o którą sytuację mu chodzi, chociaż niekoniecznie chciałam. Była dosyć uwłaczająca. No i naprawdę była tylko potwierdzeniem mojej głupoty.
- No tak, trener potem zjechał mnie od góry do dołu. Ale nie dziwię mu się, zwłaszcza że poplamiłam koszulkę drużyny krwią. - rzuciłam ze śmiechem, dziwiąc się, że Alec był świadkiem tego wszystkiego.
Ponownie w mojej głowie pojawiły się myśli, jakim cudem nigdy wcześniej nie zwróciłam na niego uwagi, chociaż mogłabym przysiąc, że gdybym przeszukała szczegółowo swoją głowę, na pewno gdzieś w tle znalazłabym Alec'a.
- Przynajmniej wygrałyście. Często z nudów przychodziłem na mecze, zwłaszcza, że parę lat temu grała również Larissa, a Dylan bał się chodzić sam. - dopowiedział, na co posłałam mu zszokowane spojrzenie.
Owszem, Larissa grała w drużynie zanim skończyła szkołę rok temu, w końcu właśnie tak ją poznałam. Nie miałam jednak pojęcia, że Dylan i Alec chodzili razem na mecze naszej szkolnej drużyny siatkarskiej.
- Dylan? Bał się? - dopytywałam śmiejąc się głośno. W moich oczach Dylan zawsze był niesamowicie śmiały i wygadany, ale przyjaźniliśmy się.
Wiedziałam, że miał swoje problemy, zwłaszcza po rozwodzie rodziców. Nigdy nie zapomnę jak całą grupą niemal codziennie wyciągaliśmy go z domu, żeby tylko tam nie przebywał.
Nie zawsze się zgadzał, a teraz już wiedziałam dlaczego. Żałowałam, że nasze grupy nie poznały się wcześniej. Gdyby tak było, obecnie zapewne bylibyśmy ze sobą bardzo zżyci. Chociaż i tak miałam wrażenie, iż jest to kwestią czasu.
- Niesamowite, no nie? - odpowiedział pytaniem, podzielając moje rozbawienie. I mogłabym przysiąc, że w tamtym momencie jego myśl były bardzo podobne do moich.
Uwielbiałam to nasze porozumienie bez słów. Chciałam jeszcze tyle się dowiedzieć, o naszych przyjaciołach z jego strony, o samych wspomnieniach Alec'a.
No i przede wszystkich o tym jak wyglądała ich paczka, kiedy jeszcze wszyscy chodzili do Arcadia High. Niestety to wszystko musiało poczekać, ponieważ samochód zatrzymał się właśnie pod moim domem.
Popatrzyłam w kierunku ciemnego budynku, a następnie wróciłam wzrokiem na twarz Cartis'a. Była spokojna, delikatnie uśmiechnięta.
Miałam nadzieję, że i ja wyglądałam podobnie, chociaż spędzenie poranka i połowy dnia samotnie w tym domu była dla mnie nieco przytłaczająca. Nie chciałam jednak dać po sobie znać, że coś mogłoby być nie tak.
CZYTASZ
Hard Happiness
RomanceNie miałam pojęcia czym jest szczęście przez bardzo długi czas, jednak instynktownie za nim goniłam. Próbowałam je znaleźć tak wiele razy, bezskutecznie. Myślałam, że w końcu to ono odnalazło mnie, lecz jeszcze wtedy nie wiedziałam jak bardzo się my...