- AAAAAA! - wrzasnęli i kurier i Rzesza.
ZSRR zachowywał się jak powstały z martwych zombie.
Choć wróć...Zombie szukają mózgów. To nie jak zombie.
- Co się dzieje w tym domu?! - wrzasnął kurier spanikowany tak, że narobił w spodnie. - To nie Halloween! Czemu trzymacie tu jakieś monstra?!
Rzesza był równie wystraszony, choć on w przeciwieństwie do kuriera wiedział że to ZSRR. Ale czy był mniej niebezpieczny niż halloweenowe potwory? Śmiem wątpić.
- UCIEKAMY! - wrzasnął do ucha biednego mężczyzny. Chyba po dzisiejszym razie odpuści sobie ten zawód i zacznie hodować kwiatki.
Gorzej że Rzesza nie może tego zrobić.
- WRACAJCIE TU! - ZSRR zawył niczym rozkładający się nieboszczyk.
- ANI NAM SIĘ ŚNI! - ryknęli oboje i zaczęli uciekać, byle jak najdalej od domu Rosji.
No dobra...jeden uciekł, nosząc na rękach Rzeszę.
- Pomocy, wściekły potwór!
- WRACAĆ MI TU TUMANY PRZEBRZYDŁE!
Narobili takiego hałasu, biegając, kląć, piszcząc oraz płacząc, że aż policja zdecydowała się interweniować.
- Stójcie! - krzyknął policjant gwiżdżąc przeraźliwie. - Stać w imieniu naczerwieńszej, ukochanej mateczki Rosji!
- Wypraszam sobie, mój syn nie jest mateczką! - warknął ZSRR.
- Ostatni raz mowię STAĆ! - ale na przerażonych mężczyzn i jednego wkurzonego, to nie zadziałało.
- Jak widać, muszę powziąć stanowcze środki! - oznajmił, dzwoniąc do drugiego. - Obława, obława!
Radiowozy poszły w ruch, koguty włączone i jazda!
Szukać tych nicponi, którzy niszczą swojski, spokojny mir.
Kurier z Rzeszą biegł różnymi zaułkami, skręcał, zawracał, kluczył, tak by zmylić ,,potwora". - O nie! Wezwał posiłki! - pisnął, gdy usłyszał ioioiiioi. - Potwór jest powiązany z władzą! Pomocy. Zabiją nas, zeżrą nas, nawet kości nie zostawią, by nie można nas było odwiedzać na cmentarzu! - załkał rozpaczliwie.
Rzesza już się trochę uspokoił. Poczuł smród i to nie od rosyjskich kanałów albo koszy.
Pochodził od listonosza.
- Chłopie! - jęknął. - Tak to wszyscy nas wytropią! Musisz to ściągnąć!
- I mam biegać nagi? Nie, dziękuję! Jeśli mam umrzeć, to wolę chociaż ubrany. - zakwestionował kurier.
- Nie mówię byś nagi chodził! Ale w tym na pewno nie możesz, bo ściągniesz na nas wszystkich. - Sam Niemiec był świadomy co się wyprawia, ale nie chciał zostać doprowadzony do ZSRR, gdy ten jest taki wściekły. Przecież go rozszarpie. I co z tego że potem będzie go składał jak puzzle...najpierw go rozszarpie! A Rzesza obchodziło to pierwsze.
- To co mam zrobić? - jęknął rozpaczliwie młody przodownik pracy. - Miałem tylko doręczyć paczkę pod podany adres...nie wpisano mi w umowie walk z potworami na usługach rządu.
- Uspokój się! - syknął Niemiec. - Najpierw ściągaj. Zaraz ci coś przyniosę. Jesteśmy w jakimś zaułku, można znaleźć tutaj super przydatne rzeczy.
- Ale tak...się rozebrać? Wstydzę się! - kurier zrobił się czerwony jak jego państwo.
- Ja też facetem jestem. - burknął Rzesza.
- Serio?
- ŚCIĄGAJ TE GACIE!
- Ciiiszej! - pisnął mężczyzna.
Niemiec zamilkł. Teraz jak sobie pomyślał to bez kontekstu brzmiało mega sus. Co on sobie myślał? Ale musiał w końcu wymusić na chłopaku, by go wysłuchał. Gdyby użył Niemieckiego, od razu zostałby odkryty kim jest.
Po ściągnięciu w końcu zamoczonych ciuchów, Rzesza przyniósł mu porzucone szmaty. - Masz, owiń się. - odparł.
- Mam ubrać s p ó d n i c z k ę?- kurier wybauszył oczy. - Co to to nie!
Niemiec westchnął przeciągle. - Eh...nie spódniczkę a szatę. Wiesz że w starożytności wszyscy mężczyźni nosili szaty? Wojownicy nosili również! Więc nie narzekaj tylko chodź. - pokręcił głową. - Bo w końcu nas złapią.
- Ale...to było moje służbowe odzienie...- Mężczyzna popatrzył na oddalające się spodnie.
- Mówi się trudno. Oddały życie dla słusznej sprawy. - ukrócił sprawę Rzesza. - Biegniemy!
CZYTASZ
Zemsta
Fanfiction,,Zemsta lepiej smakuje na zimno" - ile razy już w swoim życiu słyszeliśmy te słowa? Czy jednak nie jest tak, że wolimy rozprawić się z naszym wrogiem już od razu? Boimy się, że czas sprawi, że już rewanż nas tak bardzo nie będzie satysfakcjonował...