- To nie prośba, to rozkaz! Z nim się nie dyskutuje. - uciął dyskusję Rosja.
- Nie. – powtórzył spokojnie Niemiec.
- Coś ty powiedział? – ZSRR podszedł z furią do mniejszego. – Po tym wszystkim masz jeszcze czelność pyskować?
- Tak. – odparł Rzesza. – Nie rozumiesz?
- Czego? – wrzasnął Rosja. – Czego? Po co przyszedłeś do mnie, a teraz uciekasz? Co? Nie spodobało ci się u mnie? Wkurza fakt, że nie traktuję cię jak królewicza, którym nie jesteś? I nigdy nie byłeś? Tylko jako śmiecia, jak powinienem zrobić, jak tylko zobaczyłem twoją paskudną twarzyczkę? Myślałeś, że wszystko ci wybaczę od tak, bo TOBIE przeszło? Liczą się dla ciebie tylko twoje własne uczucia! Gdzie miejsce na moje? Czy ja się choć trochę dla ciebie liczę? Zawsze byłeś egoistą! Ten związek nie miał szansy się udać! Ty po prostu masz siebie na piedestale i nikogo więcej! Nie dasz się zrzucić nikomu. – odparł, patrząc przeraźliwie smutnym wzrokiem na Niemca. – A myślałem, że miłość jest wtedy, gdy bardziej niż siebie kocha się kogoś innego. Jak widać, chyba źle rozumiałem. Byłem taki głupi...Dlaczego nie potrafię uczyć się na własnych błędach? I dlaczego zakochałem się w takim potworze?
- To nieprawda! – krzyknął Rzesza. – Po prostu nie chcesz zrozumieć, ja to zrobiłem dla ciebie! Nie dociera to do ciebie!
- Dla mnie? DLA MNIE?! – wrzasnął cały czerwony z wściekłości ZSRR, złapał go za kołnierz koszuli i podniósł do góry. – Ty śmieciu, oszukałeś mnie po raz kolejny a teraz śmiesz mi prosto w twarz mówić, że ZROBIŁEŚ TO DLA MNIE?!
- TAK! – wrzasnął Rzesza, pozwalając żeby łzy spływały mu po twarzy. – DOKŁADNIE TO MÓWIĘ! BO PŁAKAŁEŚ! MOJA OBECNOŚĆ SPRAWIA CI BÓL, WIĘC ODSZEDŁEM, ŻEBY BYŁO CI LEPIEJ!
ZSRR zamarł z pięścią przy głowie młodszego. Chciał go zmasakrować, zbić w małą kulkę bólu, tak żeby przez przynajmniej tydzień nie mógł się ruszać, ale to wyznanie go zszokowało. Nie wiedział co odpowiedzieć, ani czy wierzyć w to, co usłyszał. No bo brzmiało trochu...sztucznie? Poza tym...kto mu zagwarantuje, że to co Rzesza mówi, jest prawdą? Już tyle razy go oszukał...czy chociaż to co przed chwilą powiedział nie było kłamstwem?
Popatrzył się spode łba na trzęsącego się Niemca. Łzy spływały mu kaskadami po policzkach, stał na chybotliwych nogach. Wyglądał jak małe dziecko. Jeszcze mu się tu zleje. Lepiej go bardziej nie straszyć, a przynajmniej nie tutaj. W końcu młodszy długo miał z tym problem.
Zostawił jego kołnierz, a złapał w zamian za rękę. – Wracamy do domu! – warknął i targając mniejszego, od razu odwrócił się do niego tyłem, żeby Rzesza nie zauważył rumieńca wykwitającego mu na twarzy.
Hejka! To znowu ja! Staram się trochę nadrobić braki, spowodowane praktykami i nauką. Nikomu nie życzę natłoku egzaminów i zaliczeń, to nie jest nic fajnego.
Powiedźcie mi proszę, na podstawie moich starszych fanfików, czy nawet tego, ale początkowych rozdziałów, czy się poprawiłam w pisaniu? Bardzo mi zależy na waszej odpowiedzi, proszę piszcie prawdę. W końcu też dla Was staram się pisać jak najlepiej, żebyście mi tu nie posnęli z nudów, albo nie wyszli zażenowani poziomem fanfika.
~MadokaAi
14.01.20
CZYTASZ
Zemsta
Fanfiction,,Zemsta lepiej smakuje na zimno" - ile razy już w swoim życiu słyszeliśmy te słowa? Czy jednak nie jest tak, że wolimy rozprawić się z naszym wrogiem już od razu? Boimy się, że czas sprawi, że już rewanż nas tak bardzo nie będzie satysfakcjonował...