Rozdział 7

779 70 40
                                    


Rzeszę zamurowało. Rosja go jednak nie cierpi! – zaczęła trząść się mu dolna warga i znowu wzbierały mu łzy w oczach. Teraz z pewnością wyglądał jak pięciolatek, kiedy ojciec nie kupi mu ulubionej zabawki. Przełknął ślinę, mimo że miał zaciśnięte gardło.

- T...tak jest. – powiedział cicho i czmychnął tak, żeby ZSRR nie widział jego łez.

Wyższy , gdy tylko młodszy pobiegł, osunął się na podłogę i złapał za klatkę piersiową. Strasznie bolało go serce. Wręcz rozdzierająco.

- Czemu ja muszę go tak traktować? Zraniłem go! – pomyślał. Łzy zaczęły spływać mu po policzkach. – I w dodatku zraniłem siebie!

Rzesza dotarł na strych. Rozglądnął się. Teraz już był zły. Zły na Rosję, że nie może mu przebaczyć. Zły, że nie może być jak dawniej. Zacisnął zęby i kopnął z całej siły ciężki kufer, który stał koło jego nogi. Rozległ się straszny hałas, jak skrzynia przewróciła się z impetem na podłogę. Niemca aż sparaliżowało ze strachu. – Och nie! Zaraz ZSRR tu przyjdzie! Takiego hałasu narobiłem, że na pewno się tu pojawi! Zaraz dostanę w łeb, albo co gorsza wyrzuci mnie stąd! I będę zdany na łaskę rosyjskich żołnierzy.

Gdy po dłuższej chwili nic się nie stało, Rzesza rozluźnił się na tyle, że podszedł do kufra i go otworzył. Posypały się różne drobne rzeczy. W tym jedna dość ważna...

ZSRR usłyszał hałas. Od razu się zerwał, bo wystraszył się, że coś się stało Rzeszy. Ale przystopował siebie, mówiąc że dlaczego ma się martwić o Niemca? Jest dorosły, niech sam się o siebie troszczy.

Jednak po tej rozmowie ze sobą samym, serce znów zaczęło go boleć. Nawet mocniej niż przedtem.

- Chyba muszę pójść do lekarza. – powiedział cicho, choć wiedział, że to nie fizyczna dolegliwość. Odetchnął głęboko i westchnął. Gdyby mógł ten przykry epizod wymazać z pamięci! Gdyby mógł żyć, jakby się to nigdy nie zdarzyło! ZSRR wiele by za to dał. Ale to nie książka fantasy, nie ma tak dobrze.

Rzesza podniósł do ręki zdjęcie. Ich zdjęcie. Stali razem przytuleni i uśmiechali się do obiektywu.

Ścisnął materiał spódniczki, lekceważąc fakt, że mógłby ją pomiąć. Łzy zaczęły spływać mu po policzkach.

- j...ja nie chciałem. – powiedział cicho między łkaniem. – Naprawdę nie chciałem! – zaczął spazmatycznie szlochać. Pozwolił ciału robić co chce, póki zmęczony nie usnął.





Hejka! Trochę depresyjny ten rozdział... Cóż...taki też trzeba napisać. Ale poczekajcie na dalszy ciąg! Będzie ciekawie!

ZemstaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz