•26•

146 12 9
                                    

Pov. Jude

W środku nocy obudził mnie cień Caleba, który stał nade mną. Policzki miał czerwone od płaczu.

- Caleb, co jest? - zapytałem zdziwiony. Chłopak usiadł koło mnie.

- Po prostu przypomniało mi się o wypadku i jakoś nie mogę spać - odpowiedział ledwo powstrzymując się od płaczu. Przesunęłam się lekko robiąc dla niego miejsce. Chłopak położył się obok, a głowę położył na mojej klatce. Powoli zaczął się uspokajać i wkrótce oboje zasnęliśmy.

Obudziły nas pierwsze promienie słońca oraz drużyna, która już nie spała tylko sprzątała miejsce obozu . Jak zwykle byliśmy ostatni. Spojrzałem w stronę chłopaka, który dalej spał wtulony we mnie. Wyglądał słodko, niestety musiałem go obudzić. Kilka osób się nam przyglądało ale nie interesowało mnie to zbytnio.

- Hej Caleb wstawaj. - lekko nim potrząsnąłem.

- C-co jest? - zapytał zaspany, odrazu się odsunął i spalił buraka. Axel posłał mi shiperski uśmiech, na co ja jedynie przewróciłem oczami. Oboje szybko się ogarnrliśmy. Razem z kapitanem Zeusa dogaszaliśmy ognisko, gdy nagle dostrzegłem piłkę lecąca w naszą stronę z ogromną prędkością. Nie byłbym w stanie normalnie jej kopnąć, więc stwierdziłam że użyję królewskiego pingwina. Byron również użył swojej techniki dzięki czemu powstało coś na wzór...boskich pingwinów? W każdym razie strzał ten był naprawdę potężny. Wyglądał jakby pingwiny dosłownie dostały boskich skrzydeł. Staliśmy chwilę w szoku nie rozumiejąc co się dzieje i czym właściwie był ruch który właśnie stworzyliśmy.

Po chwili zza krzaków wyszła drobna dziewczyna. To ona wykonała tak silny strzał w naszą stronę? Przecież to niemożliwe.

- Kim jesteś? - zapytał zdenerwowany Mark, starając się jednak nie pokazywać sowich emocji.

- Najważniejsze że ja wiem kim wy jesteście. - odpowiedziała z pogardą - ale niech wam będzie, nazywam się Lucy, jestem kapitanem zespołu ognisty miecz.

- Ta? A gdzie jest niby twoja drużyna? - zapytał Kevin. Na pstryknięcie palcem za nią pojawiła się cała drużyna.

- Zagrajmy, jeśli wygracie osobiście pomogę wam wyjść z tego lasu.

- A jeśli przegramy? - nie ufałem jej

- No cóż...sami raczej stąd nie wyjdziecie, więc możemy to potraktować jako karę - zaśmiała się.

Powiedziała, że zaprowadzi nas na boisko. Ruszyła leśną ścieżką, a my nie mając innego wyboru poszliśmy za nią. Na miejscu zobaczyliśmy dość małe boisko, jednak wystarczające by swobodnie rozegrać mecz. Wraz z kapitanem Zeusa wybraliśmy najlepszych graczy dzięki czemu stworzyliśmy dużo silniejszą drużynę. Wszyscy ustawiliśmy się na swoich pozycjach.

Jude x Caleb Inazuma eleven Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz